Jak żyć premierze, jak żyć?


Już nie wiem czy rząd postanowił obśmiać opozycję normalizując przepisami życie publiczne czy też opozycja wystawia się sama na pośmiewisko reagując na normalizowanie życia publicznego przez rząd.

W ostatnich miesiącach „Element Dekoracyjny Sejmu” (EDS) coraz dobitniej przekonywał swój elektorat, że potrzebuje go tylko po to by móc wieść spokojne życie na Wiejskiej. Ale by wyborcy nie mieli pretensji o lenistwo swoich wybrańców, EDS raz na jakiś czas urządzał demonstracje. Zazwyczaj wtedy gdy przeciwnik ideologiczny planował swoją.

I tak mieliśmy demonstracje pod Pałacem Prezydenckim w obronie prawdy i krzyża a zaraz obok demonstracje z okazji urodzin Chucka Norisa i przeciw prawdzie i krzyżowi. Potem na tych demonstracjach wyrastały mity o draniach, którzy kiepowali pety na szyjach staruszek i o staruszkach, które prały parasolkami oświeconych. 

Opozycja z prawej i lewej strony grzmiała zgodnie, że Tusk nie daje rady bo to co się teraz dzieje..

Mieliśmy parady tęczowych demokratów i zaraz obok parady łysych konserwatystów. Po tych demonstracjach samorządy szukały pieniędzy na naprawienie szkód, a policjanci zbierali gromy za to, że za mocno albo za lekko walnęli w co niektóre łby.

Grzmiała tylko lewica, że Tusk nie daje rady a prawica siedziała cicho bo wtedy sama lała lewicę.

Mieliśmy narodową imprezę, która zaowocowała pospolitym ruszeniem łysych rodaków i różnowłosych Niemców sprowadzonych do kraju na okoliczność polskiego święta. Po tym święcie rozgorzała awantura o prawo Niemców do uczestnictwa w polskim święcie i pretensje, że policja nie dość, że pałą nie przywaliła to jeszcze puściła wolno. A okoliczni handlowcy wraz z prezydent Warszawy liczyli straty.

Grzmiała tylko prawica, że Tusk nie daje rady a lewica siedziała cicho bo tym razem ona lała prawicę.

Pamiętam, że po uroczystościach listopadowych padały oskarżenia - coś w tym stylu: na miły Bóg gdzie był Tusk; państwo jest w rozkładzie – policja sobie nie radzi z łobuzerią na ulicach; czy w interesie prezydent Warszawy było dopuszczenie skrajnych ideologicznie grup do spotkania w jednym miejscu; mieliśmy do czynienia z prowokacją, w której Niemcy bili Polaków; to rzecz niesłychana, że premier Donald Tusk nie potrafił zagwarantować bezpieczeństwa rodakom..

I tak dalej.

Więc wczoraj rząd przeforsował prezydencki projekt, który jasno precyzuje kto i za co beknie jeżeli demonstracja wymknie się spod kontroli. Jakby tego było mało, władza samorządowa może teraz odmówić zgody na dwa lub więcej zgromadzeń w jednym miejscu jeżeli zaistnieje niebezpieczeństwo awantury. Oznacza to tylko tyle, że jeżeli łysi będą śpiewać piosenki patriotyczne to już nikt inny nie zaśpiewa w tym samym miejscu i momencie „Wyklęty powstań ludu..” 

I na odwrót: jeżeli chłopaki wskoczą w sukienki to łysi będą mogli się już tylko oblizywać przed telewizorami.

Myślicie, że opozycja padła na kolana przed premierem z podziękowaniami za troskę o spokój obywateli i stabilność płyt chodnikowych?

Zapomnijcie.

Z prawej i lewej strony słychać skowyt: „Jak żyć premierze, jak żyć?”

To już żadnej antymanify nie urządzimy by udowodnić elektoratowi, że o coś walczymy? To już nie można będzie rzucić słoikiem w stronę idących nieoświeconych by udowodnić wyborcom, że nie próżnujemy? To już towarzyszy z zachodu nie można będzie zaprosić na kawę do Krytyki Politycznej? To już nie będzie można wyjść do manifestantów i gromadnie krzyknąć do nich „ale wy durni jesteście”?

To już nie można będzie porozmawiać z łysymi na Manifie? Ani z czerwonymi w listopadzie?

To co będzie robiła policja skoro nic się nie będzie działo? 

To co my będziemy teraz robić? Przecież niedługo wybory – gdzieś trzeba wyjść, światu coś powiedzieć!

Jak żyć premierze, jak teraz żyć?

_____


A teraz przypomnę spory pomiędzy niby zwaśnionymi stronami z niedawnej przeszłości. Jest to wersja lajt późniejszych wydarzeń, ale pytania zadane na końcu filmu jakże aktualne są dzisiaj :)






.

Mecz o wszystko..


Telewizja Polska pokazała wczoraj swoją siłę usuwając z You Tube film Madasa zmontowany ku pokrzepieniu serc kibiców, piłkarzy i pokrzepieniu narodu przed meczem ostatniej szansy. Dobra muzyka, sceny z boiska i głos sprawozdawcy sportowego, zmontowane w jedną całość pokazały, że twórca włożył w pracę dużo swojego serca, poruszył nasze serca, ale przede wszystkich wideo powala nutką patriotyczną, która nawet na mnie zrobiła wrażenie.

Jak to zwykle bywa w przypadku zwykłego internauty - każda instytucja państwowa staje się nagle odważna i poważnie egzekwuje prawo. TVP postanowiła walczyć o „prawo do głosu sprawozdawcy” mimo tego, że „głos z radia” powiedział, że nie ma nic przeciwko by jego entuzjazm rozbrzmiewał na YT. Ale prezenter radiowy chyba nie wiedział, że jest własnością telewizji (!) i ta ściągnęła film oraz pochwaliła się mediom, że wysłała prawników celem odzyskania utraconych korzyści. Internauci zareagowali natychmiast i zrobili jatkę na forach kopiując film i wklejając go ponownie na swoje profile. Portale informacyjne wsparły moralnie akcję publikując tenże film już z portalu Dailymotion, do którego macki TVP nie dotarły.

Nie wiem w końcu kto spasował, ponieważ film z YT, po kolejnym opublikowaniu, zostawiłam sobie na pamiątkę na Twitterze i o dziwo do dzisiaj tam pozostał bez adnotacji o zablokowaniu. Podziwiam za wytrwałość i upór ludzi, którzy kopiując i wklejając ten film do oporu, okazali wielki szacun dla Madasa.

I dają nadzieję na przyszłość dla naszego kraju.

Kadra narodowa, jak wszystko co jest narodowe, jest własnością obywateli. Obywatele mają prawo korzystać z tej własności i mają święty obowiązek dopingować i prezentować tą własność z jak najlepszej strony. Internauta sklejający film „Mecz o wszystko” zdał egzamin na piątkę.

TVP po raz kolejny w ostatnich dniach zawaliła.

Nie widziałam w TVP klipu przed meczem Polska-Rosja, który dodawałby otuchy i zagrzewał do  zwycięstwa. Za to telewizja perfekcyjnie  przygotowywała wszystkich do wojny polsko-rosyjskiej, prowadziła dyskusje o sierpach i młotach, które Rosjanie mieli złośliwie eksponować,  choć jedyny sierp i młot jaki polskie oczy zobaczyły, był wyraźnie zauważalny w transmisji na żywo dzięki uprzejmości i gapowatości TVP.

Nie słyszałam wtedy nic o prawnikach, mimo tego, że symbole komunistyczne są zakazane w Polsce. I trudno nazwać pomyłką umieszczenie flagi  radzieckiej na wizji, skoro od prawie 20 lat obowiązuje Rosjan flaga trójkolorowa.

Nie przypominam sobie także zdecydowanej reakcji prawnej TVP na szczerość prezenterki, która pochwaliła się przed programem, że od kilkunastu lat jara marihuanę, mimo tego, że jest to w naszym kraju nielegalne. O ile wiem jedyną reakcją TVP było także sprzątnięcie wideo z kompromitująca rozmową z You Tube i pouczenie prezenterki – pewnie w konwencji, że tylko frajer chwali się ćpaniem.

Internauta, który zmontował wideo powinien dostać nagrodę od TVP za to, że zrobił za nią kawał dobrej roboty. Od promocji naszych orłów, czy naszego kraju jest TVP, która przed meczem czy jakąkolwiek imprezą live ma zasrany obowiązek podnieść widzów na duchu i dać jasny przekaz wychowawczy: „Walczymy do końca. Razem niemożliwe staje się możliwe”.

Jeżeli nie wie jak to się robi – wystarczy włączyć jakąkolwiek u stację u naszych zachodnich sąsiadów, która transmituje jakikolwiek mecz swojej drużyny narodowej.

Ale TVP upokorzyła Madasa blokując jego film. Pomysł podprowadziła i puściła na wizji swoją wersję. W tym momencie czuć było smród najgorszej komuny, czasy gdy czerwone pasożyty podpinały się pod osiągnięcia innych dając ultimatum: albo stajemy się współautorami albo twój projekt idzie się je...ć.

TVP zrobiła dokładnie to samo, może z tą różnicą, że nawet nie pytała tylko od razu straszyła prawnikami.

Za ciężkie pieniądze podatników, towarzystwo z Woronicza nie dość, że ponosi same straty finansowe, nie dość, że nic szczególnego nie oferuje oprócz sensacji związanej z jarającą prezenterką, nie dość, że wypłaca nienormalnie wysokie wynagrodzenia nie wiadomo tak naprawdę za co - to jeszcze straszy sądami obywatela, któremu powinna podziękować za to, że zrobił za nią to co powinna zrobić sama. 

Na dzień dzisiejszy sytuacja wygląda tak, że Madasa szuka Warszawska Szkoła Filmowa, która chce go wyrwać na swoją uczelnię i funduje mu od razu stypendium. Ponieważ chłopak ma talent a talenty się szanuje.

                                                          Powiew normalności?

TVP tego nie rozumie. TVP jeszcze śni marzeniami o komunie. Chętna do dochodzenia praw autorskich musi udowodnić, że ma prawo do zamieszczonych fragmentów mimo, że te zebrane były z telewizji norweskiej a nie polskiej. Ale przede wszystkim będzie musiała udowodnić, że tworząc swój film nie złamała prawa kopiując pomysł Madasa. 

I tu może się okazać, że przegra. A rachunek jak zawsze zapłacą podatnicy.








,

"Polityka to szajs - napijmy się razem wódki"


To hasło namalowane sprayem na pomniku w Warszawie chyba jasno pokazuje co Polacy i kibice sądzą o ostatnich wydarzeniach.

Tak to już jest, że w naszym kraju przed, po, albo bez powodu kibole urządzają sobie rzeź. Kilka dni temu taką polską rzeź z maczetami zafundował sobie Kraków. Więc pewnie nic dziwnego nie było w tym, że przed i po meczu Polska-Rosja dojdzie do awantury.

Jak do tej pory kibolstwo w naszym kraju nosi nazwę „Prawdziwych Patriotów”, których drużyny dzielnie manifestują na ulicach swoje przywiązanie do tradycji i polskich wartości. Mieliśmy w Polsce więźnia sumienia jakim był Staruch, który dla gazety patriotycznej pisał zza kratek teksty o swoim rozumieniu polskości. Pamiętamy senatora Romaszewskiego, który nie dość, że stawał w obronie Starucha i odwiedził go w pierdelku to jeszcze  tłumaczył, że mecz piłki nożnej to nie zbieranie truskawek czy wyścigi w Ascot. A który dzisiaj jest gotów do sądu podać każdego, kto mu poparcie dla Starucha wypomni. Pamiętamy także posłankę Kempę i paru innych, którzy poręczali za kibola, który dzisiaj znowu w pierdelku siedzi – tym razem za narkotyki.

Itd itp.

Lata całe kibolstwo jest hołubione przez partie opozycyjne. Głaskane i kochane,  w zamian za te ciepłe gesty przed wyborami jasno precyzuje – także na ulicy – którą partię kocha najbardziej. A kocha tą, która zapewni stałe powody do protestów na ulicy z okazji wizyty premiera w jakimkolwiek mieście.

Więc dlaczego miałoby być teraz inaczej?

Od ponad tygodnia media nagłaśniają bzdurne sprawy do granic wytrzymałości. Redaktorzy licytowali się, kto najgłośniej krzyknie o wandalizmie na stadionach czy antysemityzmie. Zwykły marsz rosyjskich kibiców - na portalach internetowych - urastał do rangi manifestacji narodowej Rosji na terenach wolnej Polski. Temat sierpa i młota był wyłuszczony na stronach głównych mimo tego, że sierpów i młotów kibice nie zamierzali eksponować. Domorośli stratedzy wypisywali bzdury o prowokacji służb Putina szykowanej na mecz a okładki brukowców zachęcały do boju i zagrzewały do walki. Niektórzy nawet przyodziali trenera Smudę w szaty Piłsudskiego by jasno zaakcentować, że idziemy na wojnę.

Wymadlali awanturę wznosząc oczy ku niebu i błagali: niech się coś stanie bo nam rozporki trzasną od tych emocji nagromadzonych przy redakcyjnych biurkach.

I skąd dzisiaj takie zdziwienie, że niektórzy potraktowali na serio nawoływania, straszenia i widok szabelki Piłsudskiego?

Policja zrobiła to co do niej należało. Sprała tyłki i trzasnęła przez puste łby. Nie ma czego i kogo żałować. Wina jest ewidentnie po stronie naszych łysych. I czas by za tych łysych zabrał się porządnie rząd.

Portale, które jeszcze wczoraj krzyczały nagłówkami – dzisiaj cytują tylko prasę zachodnią, która jakoś niespecjalnie dużymi literami odnotowała chuligańskie awantury w Warszawie, ale ich tytuły dużymi literami odnotowują nasze.

Nie oszukujmy się.

Nie wiem czy ktokolwiek popiera rozwydrzoną bandę napranych kiboli, którzy rozpoczęli bójkę z Rosjanami i polską policją. Nie wiem czy znajdzie się chociaż jedna normalna osoba, która powie, że wczorajsza awantura miała sens. Ale i nie słyszę głosu opozycji z prawej i lewej strony, która potępiłaby zachowanie kibolstwa.

Cóż to się stało prezesie Kaczyński, pośle Palikocie i przewodniczący Millerze, że nie zwołaliście jeszcze konferencji prasowych by odnieść się do wydarzeń?

Przecież to idealna sytuacja, żeby kopnąć rząd.

Czy może zdajecie sobie sprawę, że sami zakręciliście na siebie bat?

Przecież to wasz elektorat. Gwarantujecie mu wszystko czego potrzebuje: bezkarność w prezencie od prawej strony i narkotyki w prezencie od lewej. Potępicie – macie przewalone u nich. Nie potępicie – macie przewalone u reszty przyzwoitego elektoratu.

I daj Boże, żeby elektorat rozliczył was z waszego cwaniactwa i perfidii. Może to was wreszcie wypchnie z pola graczy na polskiej scenie politycznej. Was i  wasze histeryczno-lizusowskie portale. 


Uzupełnienie:     Salon 24




.

Tak czy inaczej remis ;))


A więc nadszedł sądny dzień. Gramy o wszystko. Jeżeli zremisujemy będzie ok. Jeżeli wygramy na pewno będzie to wpisane do programu nauczania historii. Jeśli przegramy to i tak mamy najładniejsze stadiony.
Jakikolwiek mecz z Rosją – czy to na ulicy czy na boisku - zawsze jest historycznym wydarzeniem i pamiętam co działo się w latach 80-tych gdy trójka Boniek-Buncol-Lato kiwała sierpy i młoty. Ile radości było gdy wykiwała chociażby na parę sekund.

Teraz pewnie tak lekko nie będzie ponieważ rosyjska drużyna dzisiaj obchodzi Święto Rosji i wygrana będzie wspaniałym prezentem dla narodu rosyjskiego. My zaś musimy wygrać z powodów głęboko historycznych choć pewnie niewiele osób potrafiłoby wytłumaczyć dlaczego musimy wygrać z Rosjanami a wcale nie musimy z Niemcami.

Tak czy inaczej Polska dzisiaj się zjednoczyła. Nawet Kazimiera Szczuka wypowiedziała ciepłe słowa pod adresem naszych Orłów. I ja rozumiem Kazimierę: samczy kult – samczym kultem, ale w obliczu wroga wszyscy jesteśmy samcami.

W tym historycznym wydarzeniu obstawiam remis. Jeżeli nawet Rosjanie wkopią nam jedną piłkę więcej do bramki to i tak na ulicy nie mają szans z naszą policją. Ale fajnie by było gdybyśmy pokiwali ich tak jak 30 lat temu i pokazali, że mimo sierpa i młota naprzeciw -  zawsze wygrywamy ;)

Pamiętacie to?




Dyskusja na    Salon 24






.

Zamieszki medialno-sportowe


Zastanawiałam się od czego zacząć refleksję po pierwszych kilku dniach EURO2012. Czy od inauguracji, która spowodowała, że puchłam z dumy patrząc na stadion i polskich kibiców, czy od meczu, który skończył się remisem, czy od hiobowych zapowiedzi Gadowskiego, że służby rosyjskie szykują prowokację na 12 czerwca czy może od wrzasku antyklerykałów na widok Tytonia, który uklęknął przed bramką a potem powiedział, że z bożą pomocą uchronił polską drużynę przed przegraną.

Zdecydowałam, że zacznę od inauguracji, która tylko utrwaliła we mnie przekonanie, że w tym momencie i tak wygraliśmy EURO. Komu klucha w gardle nie stanęła z wzruszenia temu chwała za zimną krew i panowanie nad emocjami.

Nie przypominam sobie kiedy ostatnio nasza drużyna zremisowała w ważnym wydarzeniu sportowym i mogła poszczycić się takim ryzykiem jakim było sfaulowanie napastnika przez bramkarza i zwycięstwem w beznadziejnej sytuacji jakim jest karny. Ale udało się i na nic najazd ekspertów sportowych na trenera Smudę i narzekanie, że nie zrobił tego co oni by zrobili będąc na jego miejscu. Przed telewizorami wszyscy są ekspertami, ale gdyby ci eksperci poprowadzili mecz to – jak powiedział trener polskiej kadry - dopiero byłaby kompromitacja.

"To był najsłabszy mecz Szczęsnego w kadrze" - słyszałam w mediach. Na czym polegała ta słabość - nie wiem. Może na tym, że nie wpuścił żadnej piłki do bramki?

Nasza narodowa skłonność do błyskania i parcia na szkło poprzez jęczenie miała swój wyraz nie tylko w krytyce trenera Smudy, ale także w licytacji, kto bardziej nastraszy społeczeństwo przed 10-12 czerwca. Według mnie mistrzem okazał się Gadowski z Salonu24, który od kilku dni (jak sam się chwalił) straszył Polaków prowokacją rosyjskich służb opracowaną przy biurku Putina. Tak jakby wymadlał nieszczęście dla naszego kraju by wreszcie dokopać rządowi i utytlać w krwi patriotów radość z EURO 2012.

Niestety chyba nici wyszły z prowokacji (wczoraj na miesięcznicy było spokojnie) i na pocieszenie Gadowskiemu powiem, że służby rosyjskie na pewno spasowały na samą myśl o tym, że Gadowski już wie i teraz szukają kreta wśród swoich bo jak nic, był przeciek. I zajęte poszukiwaniami, wszystkie prowokacje odwołały.

Ale przed nami jeszcze mecz z Rosjanami i Marsz więc panie redaktorze do boju! Może się spełni i w środę na blogu napisze pan triumfalny artykuł zatytułowany „A nie mówiłem?” (gdyby się działo) lub „Gadowski na premiera - zagrał na nosie sowieckim służbom” (gdyby nic się nie działo).

Skrajna prawa i skrajna lewa strona rozpoczęła wyścigi w kategorii kto znajdzie większy problem w mistrzostwach. Śmiało można powiedzieć, że na stadionach siedzą agenci szukający powodów do wymyślania sensacji. I jak prawicowi detektywi widzą je po stronie rosyjskiej i w kichnięciu kibica dostrzegają próbę zainfekowania narodu złośliwymi bakteriami – tak ci z lewej są niezastąpieni w poszukiwaniu śladów krzyża, zakonspirowanego wśród nieświadomych lub o zgrozo! świadomych piłkarzy.

A nasze Orły nie dość, że zremisowały a nie przegrały to jeszcze wchodząc na murawę bezczelnie pochylały się w stronę trawy i po dotknięciu jej stawiały znak krzyża.

Skandal?

W oczach niektórych tak. Jakby tego było mało Tytoń odwrócił się na moment tyłem do piłki, i zamiast pokicać przed pierwszym kontaktem z piłką, uklęknął i przeżegnał się. Rany Boskie! – to już lepiej żeby bramka była pusta niż z takim bramkarzem - rozognił się jeden oświecony w swoim artykule opublikowanym w lisiej norce. Oliwy do ognia dolał kardynał Dziwisz, który powiedział, że modlił się o zwycięstwo.

Skandal nad skandalami. Rzecz niebywała. Świeckość państwa stanęła znowu pod znakiem zapytania.. Bramka to nie kaplica, czerwona kartka dla Tytonia, jeżeli nie ma w Polsce bramkarza potrafiącego bronić bez religijnych praktyk na boisku, to..

I tak dalej i tak dalej.

Prymitywizm myślenia? Pewnie tak.

A piłka jest dalej w grze. Kto wie? Może jutro wygramy?




Więcej na     Salon 24




.

Polska jest OK i nic ci do tego :)


Wydarzenie dzisiejszej nocy dokładnie obejrzałam podczas transmisji na stronach NASA i uwieńczeniem uroczego zjawiska, jakim był Tranzyt Wenus, miało być moje osobiste oglądanie o świcie przejścia planety przez tarczę słoneczną. Niestety pogoda nie dopisała - zazdrosna o kosmos natura zasłoniła wszystko chmurami. By zdobyć pamiątki z nocnego widowiska, rano przeczesałam media polskie i zagraniczne w poszukiwaniu linków, filmów i zdjęć.
Czy poszukiwania spowodowały, że piszę ten tekst?

Tak. Właśnie dzięki Wenus  napiszę dzisiaj o sprawie, która jest nie tyle ważna co piekielnie żałosna i którą miałam nawet nie komentować. W zasadzie wszystkie portale, które dzisiaj odwiedziłam dostarczyły mi potrzebnych danych dotyczących Wenus. Polskie portale także. Oprócz jednego..


Czytaj więcej..





.

I tyle będzie z waszej wolności


Obejrzałam wczorajszą „Kropkę nad i”, do której redaktor Olejnik zaprosiła dwa wściekłe psy. Takie psy, które nie wnoszą nic oprócz pyskówki o mniejszym lub większym nasileniu. Jakby tego było mało, pyskówki te skutecznie zamykają drogę do pokojowego współistnienia dwóch grup społecznych z poważnym odchyleniem w prawo lub w lewo.

Tandem Szczuka-Terlikowski gwarantuje dokładnie taką sama debatę jak para Niesiołowski – Kempa czy Palikot – Miller. I oprócz tego, że widzowie przed telewizorami mogli nakręcać się „za” albo „przeciw” to tylko taki jest efekt programu, że jeszcze bardziej się nakręcili „za” albo „przeciw”..


Czytaj więcej..







.

Ich rozdęte ego..



Prezes zaproponował spotkanie z prezydentem w sprawie podpisania/niepodpisania ustawy o emeryturach. Miało być oko w oko, ale prezydent zaprosił do dyskusji także przedstawicieli wszystkich partii zasiadających w Sejmie. Nie ma lepszych i gorszych – w oczach prezydenta wszystkie partie muszą być równe, nawet te z opozycji mimo tego, że są wyjątkowo nieudane.

Prezes się obraził i powiedział, że nie przyjdzie. Raz, że to miało być nawiązanie bliższych relacji z prezydentem przez PiS, a tego nie robi się w tłumie. Dwa, będą tam ludzie, których prezes nie lubi. Mianowicie Bury, Grupiński i Palikot.

W zasadzie prezes i tak wyszedłby obrażony nawet gdyby spotkał się sam na sam z prezydentem. Gdyby prezydent spotkał się sam na sam z prezesem zebrałby gromy od Palikota, który jak wiemy histerycznie reaguje na pomijanie go gdziekolwiek.

I tak źle i tak niedobrze.

Dlatego prezydent zdecydował, że nie będzie rozmowy na temat uchwalonej reformy emerytalnej ponieważ jedyne konsultacje jakie prowadzi mają miejsce już tylko z prawnikami. Zresztą jeżeli coś zostało uchwalone przez Sejm to debata na ten temat z opozycją nie ma już sensu. Można ewentualnie porozmawiać o ochronach dla emerytów nie mających szans na dopracowanie do emerytury. I to wszystko.

Na szczęście brak prezesa nie oznaczał bojkotu. Partię PiS reprezentowała posłanka Hryniewicz i przy odrobinie szczęścia będziemy mieli do czynienia z porozumieniem ponad podziałami. Mimo tego, że dzisiaj Hofman przeszedł się do Radia Zet by powiedzieć, że mamy najgorszego prezydenta, a Palikot jak zawsze na blogu odmienił JA –tym razem przez Kaczyński-  i napisał nie mniej oburzony, że prezes go ignoruje co świadczy o tym, że myśli o tylko sobie.

Tak. Egoista z tego prezesa. Myśląc o emeryturach nie zaprząta sobie głowy Palikotem. A nie myśląc o Palikocie to jakby nie myśleć o ojczyźnie. Arcyegoista.

A tak poważnie: dlaczego ci dwaj najgłośniejsi opozycjoniści wałkują temat emerytury skoro klamka już zapadła? Wprawdzie jeden był przeciw reformie, drugi głosował za reformą, ale prezydent i tak zapowiedział, że tematu uchwalonej ustawy nie podejmie.

Więc o co chodzi tak naprawdę?

O rozdęte ego Kaczyńskiego i Palikota, które szuka ujścia?



Dyskusja na--->    Salon24





.
.

.