Etyka oświeconych dziennikarzy


W zasadzie nie polecam tekstów redaktora Lisa. W zasadzie od kilku miesięcy trzymam się z dala od publicystyki Lisa i lisopodobnych. Ale dzisiaj pan redaktor napisał tekst, który dał bardzo czytelny przekaz: wojna wojna i jeszcze raz wojna.

Co spowodowało ten paskudny manifest, dzięki któremu już wiemy (a nie tylko przypuszczamy) dlaczego ideologiczna krucjata oświeconych tak dewastuje życie publiczne? Czy powodem było tylko odejście Szymona Hołowni czy może walące się słupy poparcia dla Palikota tak irytują redaktora?

Lis tworząc natemat.pl obiecywał dyskusję mądrą i niezaciekłą, brak chamstwa i wysoki poziom kultury, szacunek dla komentujących i szacunek dla tego co komentują. Portal uświetniły znane nazwiska z prawej i lewej strony. Choć dziwne było pojawienie się wśród tych nazwisk posła Palikota – jego blog na Onecie był dowodem na brak kultury i powódź chamstwa.

Ale sporo osób dało się złapać na lep obiektywizmu. Ja także.

Pierwszy zorientował się, że coś jest nie tak Przemysław Wipler. Gdyby ktoś posądzał Wiplera o uleganie naciskom prawicy do rezygnacji ze współpracy z portalem natemat.pl, to szybko te wątpliwości rozwiał redaktor Machała pisząc dla Wiplera pożegnalny tekst. Coś w stylu: trzeba mieć odwagę by pisać u redaktora Lisa, miał Pan unikalną szansę umieszczać artykuły o złamanym skrzydle Tupolewa.. itd.

Stare powiedzenie mówi: odejdź i posłuchaj co o tobie mówią dawni współpracownicy.

Obecny spór między Lisem a Hołownią to spór o etykę w dziennikarstwie. Spór o to, co można a czego nigdy zrobić nie wolno w walce o prawdę. Spór wygrał Szymon Hołownia tym, że odszedł i tym w jaki sposób to zrobił.

A redaktor Lis?

Napisał tekst, w którym jasno bez żadnych ceregieli wyłuszczył sens swojego istnienia w mediach. Tym tekstem, moim zdaniem, właśnie się skończył. Kilkoma zdaniami zapewnił społeczeństwo, że będzie wojna a nie pojednanie, będzie walka a nie rozmowa, będzie szczucie ludzi na ludzi, a nie szukanie kompromisów i rozwiązań:

„Szczerze? To ja już wolę ajatollaha Terlikowskiego niż tych załganych pseudoliberalnych pseudodoktrynalnych, dwie piersi ssących liberalnych katolików. Z Terlikowskim dzieli mnie wszystko, nie jest on jednak przynajmniej kuriozalnym dwulicowcem, takim co poglądy ma wypośrodkowane, co pozwala mu pozować na arbitra elegantiarum. W czasach ostrych podziałów i ostrej walki bycie pomiędzy i pośrodku częściej niż znakiem racjonalizmu jest znakiem asekuranctwa i oportunizmu”

Nie raz już redaktor Lis udowadniał swoją publicystyką , że rewolta ideologiczna jest dla niego szansą. Ale dzisiaj bez ogródek nam to powiedział. Żebyśmy nie mieli złudzeń.

I co teraz?

Co zrobi ksiądz Sowa, który publikuje swoje teksty na portalu natemat.pl?

Jak zareaguje na to, że w ciągu paru minut trafił do worka pod nazwą "załgani pseudoliberalni katolicy ssący dwie piersi"?

Fajnie usłyszeć coś takiego czy może tylko wystarczy wytrzeć twarz?

Zobaczymy w najbliższych dniach ;)




.

Nowa taktyka


Jak pozyskać nowych wyznawców? Sięgnąć po cichu tam gdzie nikt nie sięga. Na czym można się oprzeć próbując pozyskać względy tych, którzy oficjalnie nie zamierzają dać poparcia?

Na chuci.

Kościół i lewica to dwa przeciwległe bieguny. Przynajmniej oficjalnie księża muszą protestować przeciw bzdurom lewaków. Ale jest jeszcze tzw. ciche poparcie, podobne do tego z którym mieliśmy do czynienia w czasie wyborów prezydenckich. Wtedy to lewica po cichu łasiła się do prawicy a prawica po cichu pozwoliła się do siebie łasić.

Dzisiaj lewica skupiła obok siebie już tylko resztki betonu i antyklerykałów (różnica niewielka). I raczej nie zbierze więcej bo i skąd?

Ale na wszystko jest sposób.

Podobno w Krakowie przeciwko ustawie o zgromadzeniach demonstrowali ludzie od Rydzyka, lewicy i najarane Konopie. Czyli można znaleźć wspólną ideę by poprawić słupki wyborcze mimo rzekomej rozbieżności poglądów. Więc gdzie może być punkt wspólny pomiędzy lewicą a przeciwnym lewicowym poglądom Kościołem?

W ogonku.

To już nie jest pierwszy tekst o niewolniczej roli ogonka jaki pojawił się w wywiadzie z prof. Baniakiem. Już wcześniej pan profesor sugerował, że księża to nie homoseksualiści tylko zła sytuacja czyni ich homoseksualistami. Bo jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma.

Pan profesor tak się ulitował nad księżmi, którzy nie potrafią zapanować nad chuciami i ogon wyznacza im kierunek posługi kapłańskiej, że nawet wspomniał o swoistych kompleksach osamotnienia bo zły Kościół (a jakże!) nakazuje im żyć w samotności a przecież człek to byt społeczny. A Bóg przecież ani słowa o celibacie nie wspominał, przynajmniej nie ma na to dowodów. Wszyscy apostołowie byli żonaci (byli księżmi?) tylko jeden nie-Jan miał na imię, ale on wyglądał jak kobieta lub jak mężczyzna o wybitnych cechach kobiecych..

Ale to już sprawa na inną okazję ;)

Dzisiaj pojawiła się w mediach papka idealnie pasująca pod smak antyklerykałów a będąca jednocześnie puszczonym oczkiem w stronę księży.

Nie wiem ile osób popiera ludzi, którzy wybierając jakiś zawód łamią wszystkie standardy wymagane w wybranym zawodzie. Dotyczy to każdej grupy zawodowej: lekarzy, prawników, nauczycieli, rodziców czy księży. Nie ma wytłumaczenia, że lekarz sypia na dyżurze z miłą sercu pielęgniarką ani to że nauczyciel wyciąga łapy po uczennicę ponieważ jest taka ładna, że aż żal. Nie ma wytłumaczenia dla rodzica, który decydując się na rolę bycia ojcem złamał zasady przychodząc do sypialni córki ani to, że człowiek, który wybrał życie w celibacie narzeka na brak seksu.

Jeżeli nie odpowiadają zasady obowiązujące w instytucji to zmienia się miejsce pracy a nie nagina instytucje do swoich najprymitywniejszych potrzeb.

I z tego trzeba zdać sobie jasno sprawę.

Dzisiejsza lisia gazeta puściła w obieg wywiad ze wspomnianym profesorem, który nie mając gotowych badań, a tylko szacuje - powiedział, że według niego 60% księży sypia z babami a 10-15% robi im dzieci. I Kościół wie, ale przymyka na to oczy. Nawet pojawiła się ofiara nagonki – jest nią anonimowy ksiądz, który wyleciał na pysk z plebani.

Można powiedzieć – bardzo dobra reakcja władz kościelnych na fakt, że sługa Boży żyje z kobietą i jeszcze nie ma umiaru w płodzeniu. Ale nie o takie reakcje chodzi – Kościół ma być zły więc ofiara nagonki poskarżyła się, że wyrzucono ją z plebani jako ostrzeżenie by inni siedzieli cicho i nie przyznawali się do potomstwa choć wspomniany anonimowy były ksiądz nie zdradził, kto poinformował biskupa o „jego potomstwie i pracy w terenie”

Banalne?

Aż nadto.

Gdy polityk da ciała słyszymy, że padł ofiarą prowokacji. Jeden pijany nawet powiedział, że ktoś mu podstępnie podrzucił pigułki gwałtu i dlatego spał na korytarzu hotelu poselskiego.

Gdy jakaś dama pochwaliła się, że kilkanaście razy dokonała aborcji to dorzuciła jeszcze, że wtedy wszystkie kobiety się skrobały i była to norma.

Gdy ksiądz leci z plebani za ganianie za spódnicami to nie jest to kara tylko nagonka i straszenie innych. Gdy inny ksiądz opuszcza plebanie to oczywiście dlatego, że widział rozkład życia kościelnego, ale jakoś nie potrafi wytłumaczyć dlaczego milczał gdy widział zgniliznę pod swoim nosem.

Co miał wnieść artykuł lisiej gazety do naszego życia?

To, że życie w celibacie jest niezdrowe i są politycy, którzy to rozumieją. To, że młodzi księża bardzo by chcieli znaleźć takie rozwiązanie by można było jako wymóg zawodu pisać tylko kazania, ale prowadzić  całkiem świeckie życie.

Eliminowanie księży z życia w małżeństwie i rodzinie powoduje u wielu z nich zaburzenia osobowości.. jakie to smutne.. może czas by otworzyć furteczkę do nieba na ziemi?

Nie pracować i mieć wszystko?

Kto może ulżyć w trudach kapłańskiego życia i rozpocząć „debatę” tak by wilk był syty i owca cała?

Zgadnijcie sami.






.

Jak sam się nie szanujesz to nikt nie uszanuje ciebie


Przyznam, że nie nadążam za tempem tematów wybuchających pod postacią afer. Wydawało mi się, że jeżeli już coś dostaje nazwę „afery” to powinno zgodnie z rangą i siłą rażenia pozostać w mediach dłużej niż dwa dni. Przynajmniej do czasu wyjaśnienia sprawy.

Więc znowu się zdziwiłam gdy zajrzałam do mediów a tam kolejna awantura. Tym razem o to, że temat związków partnerskich nie został wprowadzony przez Sejm nawet pod debatę. Może to i dobrze ponieważ debaty na ten temat sprowadzały się do śmiechów, głupich komentarzy co bardziej podnieconych sprawą posłów, ewentualnie do jeszcze głupszych odpowiedzi na głupie komentarze.

Tak więc głosami PO i PiS sprawa związków partnerskich spadła z obrad.

Leszek Miller skomentował to w znany sposób i powiedział, że trzeba głosować na SLD to wtedy mniejszości seksualne będą miały fajnie udając pewnie, że nie pamięta czasów gdy SLD rządziło osiem lat i w sprawie nic nie zrobiło.

Posłowie PiS nie kryli radości, że te wstrętne pedały obeszły się smakiem ponieważ wśród posłów PiS znajdują się tylko zdrowi heteroseksualni mężczyźni o pokaźnych męskich ogonkach. Takich, na widok których damy mdleją na samą myśl..

Zachowaniu posłów PiS się nie dziwię. Oni mają jednak takiego pecha, że gdy jawnie się czemuś przeciwstawiają to potem wyłazi szydło z worka. A to udają świętych mężów a potem wyskakuje z pudełka Marcinkiewicz, a to bronią życia poczętego a w pudełku siedzi ginekolog ze stygmatem na sumieniu, a to walczą z dawną komuną a potem na listę wyborczą wskakują im najlepsi apologeci komuny.

Tylko czekajmy aż z pudełka wyskoczy wnerwiony prawicowy gej i powie „mam tego dość”. Nie na darmo przecież elektorat PiS jest w jakimś procencie łysy.

Wypowiedział się także Robert Biedroń – najbardziej zainteresowany sprawą legalizacji związków partnerskich. Nie był już taki butny jak zawsze, nie pokrzykiwał jak ostatnio „wyście już byli”, nie uśmiechał się drwiąco podobnie, gdy wyszydzał żałobę narodową czy kwestie krzyża w życiu publicznym.

Robert Biedroń był smutny ponieważ nad jego głową krąży miecz a demokracja ma dzisiaj swój smutny dzień.

Dlaczego Robercie?

Czyż demokracja ma smutny dzień tylko wtedy gdy geje nie doczekają się debaty? Nie jest smutnym dniem dla demokracji gdy kilkuprocentowa grupa obywateli narzuca w chamski sposób swoją wolę i swoje mądrości? Nie jest smutnym dniem demokracji gdy w każdym szczekającym na polu psie widzicie udział Kościoła i znieważacie katolików? Nie jest smutnym dniem demokracji gdy z powodu nagannego zachowania grupy osób znieważacie instytucję, w której funkcjonują?

Dlaczego Robercie nie zajmowałeś się w sposób poważny i odpowiedzialny sprawami gejów gdy potrzebowali sensownej obrony? Dlaczego nie potępiłeś faceta, który nazwał ministra „ciotą” tylko bredziłeś coś o Gombrowiczu?

Tak chciałeś zabiegać o szacunek do poważnej debaty?

Ostatnio Robercie widoczny byłeś tylko na polu bitwy z katolikami i krzyżem. A przecież nie po to geje wybrali cię do parlamentu.

Co Ty zrobiłeś dla demokracji w ciągu ostatnich miesięcy oprócz tego czego nie zrobiłeś?

Przestańmy się oszukiwać. Nie ma w Parlamencie wśród opozycji grupy politycznej, która poważnie zajmie się sprawami związków partnerskich. Chyba nikt nie wierzy Millerowi w jego chęć uregulowania spraw związków partnerskich – ostatnie rządy lewicy jasno pokazały, że geja kusi się marchewką by za lewicą szedł. Ale tylko szedł.

Chyba nikt nie wierzy, że histeryczna partia posła z Biłgoraja załatwi cokolwiek w omawianej sprawie. Ta partia zagwarantuje gejom tylko pośmiewisko i żarty. Ta partia walczy z krzyżem i zawalczy o gejów jak należy tylko pod jednym warunkiem: gdy i Jezus okaże się gejem.
_____

Platforma szykuje swój projekt ustawy. Podobno jest już po konsultacjach z prawnikami, po wyliczeniach dla budżetu i będzie bardziej rygorystyczna dla związków nieformalnych. W przeciwieństwie do projektów „lewicy” nałoży na zabiegające o równouprawnienie grupy społeczne także obowiązki, a nie tylko przywileje.

Ponieważ wszyscy są równi w naszym kraju. I wcześniej czy później geje doczekają się swoich praw.



                                          Biedroń: Jest mi smutno... (TVN24/x-news)







.

Wszyscy rozdrapujemy ten kraj..


Kolejna „afera”, która przez kilka dni gościć będzie na łamach wszystkich gazet, nie wniosła nic nowego do wiedzy jaką wszyscy posiadamy. Wiedzy na temat funkcjonowania układów i układzików w spółkach Skarbu Państwa.

Taką taśmę można by dostarczyć z gabinetu każdego ugrupowania w Parlamencie. Jeszcze nie tak dawno Kurski powiedział:

„Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku "

SLD nawet nie wspominam ponieważ ci -dla odmiany- nawet się nie kryją z wyszarpywaniem posad. Ostatnie wybory na Mazowszu pokazały, że stare wraca i to stare bardzo napalone na stołki. I dzisiaj politycy SLD powinni milczeć.

PSL w przeciwieństwie do pozostałych partii obrało strategię cichego popierania wszystkiego na górze, ale drapania na dole. Ten postkomunistyczny twór, zaliczany do najbogatszej partii jest doskonałym, nieprzeszkadzającym dodatkiem dla każdego rządu, któremu niewiele brakuje do uzyskania większości w Parlamencie.

PSL jest atrakcyjny dla każdej partii. Cichy, niewadzący, uległy praktycznie we wszystkim. Kiedyś Pawlak powiedział, że przy ich wyniku wyborczym zawsze się do jakiejś koalicji załapią. Już rok temu PSL wiedział, że będzie w rządze: czy to z PO, czy to z PiS, który nie krył, że właśnie ugrupowanie Pawlaka jest idealnym kandydatem do uzupełniania spotkań z przyszłym premierem Kaczyńskim.

Dzisiaj, przy szumie medialnym „o tych spółkach, w których pracują rodziny” żaden z głośno krytykujących przedstawicieli PiS cz SLD nie wspomina nawet o swoich osiągnięciach w wymianach kadr za swoich rządów i nie nawiązuje do swoich dramatycznych wystąpień, gdy tylko padła propozycja premiera Tuska by sprywatyzować jakąkolwiek spółkę SP.

Cóż wtedy słyszymy?

Że dziedzictwo narodowe idzie pod młotek? Że rząd wyprzedaje Niemcom dorobek pokoleń? Że oddajemy państwo w cudze ręce? Że to rozbiór Polski?

A co chodzi tak naprawdę?

Właśnie o stołki dla rodzin, znajomych, przyjaciół. W każdej małej zapadniętej dziurze, w której stoi jakikolwiek twór ze znaczkiem Skarb Państwa - jest miejsce na przetrwanie partyjnych kolesi i ich rodzin. I w każdej zapadniętej dziurze, w której stoi jakikolwiek twór ze znaczkiem Skarb Państwa każdy mieszkaniec wie, że gdy zmienią się stołki w Warszawie to fala uderzeniowa tych zmian dojdzie nawet do nich. Gdy są to zmiany pomiędzy zwaśnionymi partiami szefowie spółek już wcześniej szykują sobie ciepłe posadki w spółkach miejskich.

Tak to działa w naszym kochanym państwie.

Ale spróbujcie wspomnieć cos o prywatyzacji takich spółek..

Komuna nauczyła nas kombinowania. Nauczyła braku szacunku do państwa . Dajemy przyzwolenie na takie praktyki i sami gdybyśmy tylko mieli możliwości wepchalibyśmy swoje pociotki na ciepłe państwowe posadki.

Więc w czym problem?

Może tylko w tym, że to Oni się dorabiają bez trudu a nie My?




.

Łopata


Pół roku temu cała Polska żyła zaginięciem dziecka, które zgodnie z wersją jej matki ktoś porwał. Cała Polska szukała dziecka, którego losy w wyobrażeniach ludzi wydawały się być przerażające. W akcje poszukiwań włączyła się policja, mieszkańcy i prywatny detektyw.
Zrozpaczona matka patrzyła na wszystko z boku.

Detektyw użył swoich metod by wycisnąć z matki to co tak naprawdę się zdarzyło. Po kilku dniach matka dziecka wyśpiewała prawdę o tym, że dziecko jest dead i leży zakopane pod murem gdzieś w jakiejś walącej się chacie. Pod kamieniem.

Cała Polska zamarła.

Był trup. 

I matka, która oszukała wszystkich.

Media potępiły detektywa za to, że ujawnił prawdę. Policja potępiła detektywa za to, że doszedł do prawdy szybciej niż oni. Etycy potępili katolików za to, że nie kochają bliźniego a babki, które usunęły kiedyś ciążę tłumnie licytowały się, która więcej wyskrobała dzieci. Rozpoczęła się wojna: detektyw kontra rzecznik policji, media i reszta świata.

Detektywa zapraszano do programów by powiesić na nim psy. Schemat był zawsze ten sam: atakowała prowadząca program lub zaproszony przez redaktora programu gość. Detektyw we wszystkich programach tłumaczył się dlaczego nosi okulary i dlaczego wszyscy muszą słuchać o sprawie dziecka, którego miejsce pobytu  znalazł detektyw. A nie policja.

Łopata służąca do kopania nikogo nie interesowała.

Rodzice dziecka nie zostali zatrzymani, za to w każdym wywiadzie udzielali innych wersji wydarzeń. Skarżyli się na brak prywatności, zmieniali kolory włosów, miejsce pobytu, przyjmowali dziennikarzy w domu i potępiali społeczeństwo, że nie daje im żyć.

O prawach dziecka do życia ani słowa.

Ani o łopacie.

Media są wredne – ludzie też. Znali na pamięć twarz bohaterów i dokonali swojego sądu. W Polsce nie dało się już żyć. Nikt nie chciał zatrudnić rodziców, którzy swoje dziecko wysłali do Św. Piotra zapominając o godnym pochówku. Pamiętając tylko tyle, że trzeba je zakopać.

Media dalej wieszały psy na detektywie, detektyw zaczął wieszać psy na policji, policja zaczęła grozić, że sprawdzi czy detektyw mógł szukać, etycy dowalali katolikom za to, że nie przestrzegają przykazań a jedna babka pochwaliła się, że kilkanaście razy się wyskrobała i kiedyś cała Polska się skrobała. 

Jakby się matka wyskrobała wcześniej to sprawy by nie było.

A o łopacie dalej nic.

Media podały, że ojciec dziecka wyjechał za granicę a matka dorabia na rurze w jakiejś knajpie. 

Policja po pół roku postanowiła zatrzymać matkę za zabójstwo ponieważ dziecko zginęło w sposób „nagły i gwałtowny”. Nawet nie wykluczyła, że ktoś jeszcze brał w tym udział.

Może więc z czasem dojdzie do tego kto niósł łopatę?











.

Prostactwo


Dlaczego Isia gra z jakimś amerykańskim Grodzkim?
......
Słyszałem, że podobno Olejnik na mnie szczuła. Uff - czyli jest ok.

I o to chodziło.

Całe przed i wczorajsze popołudnie spędził europoseł Migalski zadając pytanie dlaczego porównanie Sereny Williams z posłanką Grodzką jest obraźliwe. Na szczęście dla samego Migalskiego, miał sporo znanych osób na swoim twitterowym profilu więc mógł zadawać to samo pytanie przez cały dzień. Jak dziecko w kółko powtarzające: a dlaczego?

O ile dziecku można wybaczyć wszystko tak gamoniowatemu posłowi już nie.

Migalski tłumaczył, że porównanie z posłanką lewicy dotyczyło postury i siły mięśni. Nie wiem dlaczego nie przywołał za przykład posła Kalisza, posła Janka Tomaszewskiego czy kolegi Święczkowskiego? Ale jeżeli już chciał porównać na równych prawach względem płci, to nie rozumiem dlaczego nie przywołał mięsistej posłanki Kempy lub nieodżałowanej Anny Fotygi czy koleżanki Jakubiak.

Czy posłanka Grodzka gra tak świetnie w tenisa? Może ma czarne korzenie lub paszport amerykański? A może to Serena Williams jest Polką o czym jeszcze nie wie i ma podobnie skomplikowaną przeszłość jak posłanka Grodzka?

Z przyjemnością posłuchałabym argumentów Marka Migalskiego przed sądem amerykańskim gdyby Serena Williams zapragnęła dowiedzieć się co ją łączy polską posłanką. I co się kryje pod pojęciem amerykański Grodzki. I zapewniam europosła, że przed tamtejszym sądem nie pytałby - tylko odpowiadał, a każda zła odpowiedź kosztowałaby go miliony dolarów i wieczną bezdomność.

Ale mamy takie czasy jakie mamy. Politycy napalonej części lewicy rzucają obelgami w prawo więc odpowiedź z prawej strony nadeszła szybko. A najłatwiej walić w najczulsze punkty atakującego więc najlepiej w kobietę. Panowie wyzywają się różnie i jeszcze mają z tego radochę, ale kobiecie trudniej. Zwłaszcza posłance Grodzkiej.

Migalski wie, że na Palikot i jego ludzie prostactwie wskoczyli do Sejmu i dzięki swojej prostaczej kampanii istnieją w mediach. Marek Migalski skorzystał ze sprawdzonego wzorca: walnąć obyczajowo i czekać.. a nuż i on się niedługo wślizgnie do Parlamentu?

Migalski ma w całym zamieszaniu interes.

Ale jaki interes ma Palikot w robieniu Wielkiego Wała ze swojego elektoratu, który radośnie rozniósł po Twitterach i Facebookach wieść, że Anna Grodzka odniosła wielki sukces i dostała owację na stojąco w brytyjskiej Izbie Lordów?

Co można wtedy pomyśleć? Że Izba Lordów zaprosiła posłankę z Polski by pogadała o dyskryminacji płci? Izba Lordów ma swoją rangę i tam zazwyczaj przemawia angielska królowa. Na tym prostackim niedopowiedzeniu ciemny lud miał nabrać szacunku do posłanki i do upadającego ruchu ściemniaczy?

Jak na tym tle wypada prawdziwa - odarta z blasku wyjątkowości wiadomość?

Przez dwa dni, w Londynie miała miejsce impreza zorganizowana przez środowiska homoseksualne i transseksualne. Impreza dotyczyła tematów równouprawnienia wymienionych grup. Na sesjach głównych przemawiali zaproszeni goście, a po każdej miał miejsce obiad. I na jednym z tych obiadów przemówiła posłanka Grodzka.

I to tyle całej „sensacji”, którą bez problemu można znaleźć w mediach, i która ma się nijak do patosu jaki bił z wykrzykników Palikota.

Co jest sensacyjnego w tym, że osoba transseksualna przemówiła do innych osób homo i transseksualnych? Gdzie tu jest miejsce na sukces odtrąbiony na blogu przez Palikota jako największy sukces polskiego polityka w ostatnich dziesięciu latach?

Kto jest nienormalny? Ten kto takie wały medialne wypuszcza czy ci, którzy w to wierzą?

Już dajcie sobie geje, lesbijki, transy i kobiety bite spokój z ruchem, który tylko was kompromituje. Walczcie o swoje prawa tak jak robią to mniejszości seksualne w Europie. Pozyskujcie znane osoby i dawajcie dowody na to, że jesteście warci więcej niż niejeden heteroseksualny mądrala. I przestańcie zabiegać o względy zidiociałych polityków, którzy dla własnych celów biją pianę na waszych grzbietach.










.

Pykać i czekać..


Pykać i czekać aż przeciwnik się zmęczy. 

Taką radę dał wmediach redaktor Lis Agnieszce Radwańskiej na okoliczność dzisiejszego finału tenisa na korcie Wimbledonu. Dzisiaj Agnieszka Radwańska stanie naprzeciw Sereny Williams.

Pykać i czekać..

Każdy kto choć trochę interesuje się tenisem wie, jak trudny to sport. Każdy kto choć raz trzymał rakietę w ręce wie, że nie tak łatwo jest dogonić piłkę. Każdy kto choć raz zagrał jakikolwiek mecz tenisa wie jak ostra jest to gra.

Pykać można na ścianie gdy gra się w pojedynkę.. ze ścianą.

Jaka jest Serena Williams każdy widzi. Jest zwierzęca. Wielka, silna i do tego wszystkiego potrafi  przestraszyć przeciwnika swoimi wrzaskami na korcie. Jest sławna, ma za sobą zwycięstwa i uwielbienie mediów. Kamery skierowane są tylko na nią i chyba niewielu interesuje się z kim Serena będzie grała.

Przecież ona jest najlepsza.

Pykać i czekać..

Po drugiej stronie kortu stanie nikomu tak naprawdę nieznana tenisistka z Polski. Ile osób zastanowi się czy Polska miała jakiś znaczących tenisistów?

Polska tenisistka nie jest taka wielka, nie krzyczy na korcie, nie jest znana. Media za nią nie biegają i nie zagrzewają do walki. Przebiła się do finału dzięki świetnej grze. Jest szybka, sprytna a ręce ma dłuższe niż cały kort. Jest zwinna jak Bruce Lee i ma pomysły na grę.

Pykać i czekać..

Dawno temu mały Dawid stanął naprzeciw wielkiego Goliata. Na pięści nie miał szans – musiał polegać na swoim sprycie. Wziął procę i przyładował. Raz a skutecznie dzięki czemu wygrał i został królem.

Na szczęście nie było wtedy redaktora Lisa. Gdyby Dawid posłuchał jego rady: pykaj i czekaj aż przeciwnik się zmęczy - to pewnie dzisiaj nie czytalibyśmy o małym bohaterze tylko o plamie, która została po niedoszłym bohaterze.
_____
Pykać można sobie w mediach. Rzucać durny tytuł i czekać. To dobry sposób na przetrwanie. 

Ale w sporcie liczy się walka. Nie tyle zwycięstwo co piękna walka. Czasami nawet lepiej przegrać z wielkim niż wygrać ze słabym.

Życzę Agnieszce Radwańskiej pięknej walki i dużo sił mimo tego, że ma małe kłopoty ze zdrowiem. Dojść do finału Wimbledonu to wielki sukces. Wygrać turniej to marzenie tenisisty, ale nawet przegrana z Sereną Williams to nie będzie żadna ujma.

Ponieważ liczy się walka a nie pykanie i czekanie.




.

Sejm, burdel, niszczarka..


Po tygodniach milczenia i trzymania głowy w piasku po wybryku chłopaków z Radia Eska – skrajne lewaki powoli wynurzają się z nicości. W Kropce nad i pojawiła się Kazimiera i bez energii przekonywała, że piłka pędząca do bramki jest zakamuflowanym plemnikiem pędzącym do.. wiecie dokąd ;D

Ponieważ Mesjasz Lewicy, by uniknąć jasnych deklaracji czy jest za lub przeciw temu co się dzieje, na wszelki wypadek zaszył się na lodowcu więc jego dziatwa ruszyła do boju.

Posłowie rozdzielili szranki i walczą w terenie i na terenie Sejmu. 

Zaopatrzyli się w przyczepy campingowe i ruszyli w Polskę w poszukiwaniu tematów do walki z klerem i by pisać pisma. Ale niczego nie załatwiać. Ponieważ załatwianie czegokolwiek przez posła jest nieetyczne. Cel campingowania jest jeden: zmienić wizerunek z leniwego kolesia z Sejmu na dobrego wujka, który poradzi co zrobić w sytuacji gdy droga jest niedokończona i nie wiadomo kiedy będzie.

Co zrobić? Przyjść do przyczepy i pogadać o tym. Proste działanie, skierowane do mieszkańców małych miasteczek z nadzieją, że ciemny lud to kupi.

Zaś w Sejmie pierwsze skrzypce gra poseł Biedroń, który o elektorat z wyhaczonych miasteczek walczy przed kamerami i na konferencjach prasowych. Wszak jedyną rozrywką w małych miasteczkach jest telewizor więc gdyby tak rzucić słowa wytrychy na wizji, to już sprostowania słów wytrychów niekoniecznie na wizji się pojawią.

Tak więc poseł wypowiedział 3 słowa: burdel, syf, niszczarka.

Resztę każdy nieoświecony dopisze sobie sam. 

Na nic się zda ryk oświeconych przed telewizorami „Boże słyszysz te bzdury i nie grzmisz!”  Na nic się zda tłumaczenie marszałek Kopacz (kto będzie słuchał o procesie legislacyjnym?). Na nic się zda krytyka redaktor Paradowskiej, żeby Biedroń nauczył się jaka jest procedura czytania projektów w Sejmie (kogo to obchodzi?). 

Niszczarka, burdel, syf – słowa, które kocha tłum wyczekujący z jęzorami na wierzchu kolejnej padliny do rozszarpania. Tłum, który być może przyjdzie do przyczepy i tam jeden Bóg wie co jeszcze usłyszy.

A w tle?

Poseł Ruchu Palikota, który w ławie poselskiej przegląda zdjęcia cycatych dam i eleganckich panów w stringach. 

Czy to problem?

Ależ nie dajmy się zwariować – powiedział poseł Biedroń broniąc kolegę. W końcu to nie strony porno tylko Facebook a Facebook nie jest przecież zakazany.  I nie tak, że poseł zmuszał innych do oglądania naprężonego ogonka tylko koledzy siedzący obok dobrowolnie patrzyli. Nie z musu. Zgodzili się oglądać te cuda natury.

Co powiedział sam zainteresowany, którego przyłapano na podziwianiu prawie nagich ciał? 

Powiedział, że wie iż dziennikarze to hieny a tablety są po to, by sobie coś w związku z omawianymi ustawami czy tez projektami ustaw wygoglować. Jaki fragment pracy poselskiej wygoglował mu zdjęcie gołych cycków i faceta ze stojącym ogonkiem – nie zdradził.

Ale pomińmy fanaberie seksualne skrajnych lewaków. Wszak wszystko kojarzy im się albo z plemnikiem albo z penisem albo z cyckiem. I nie ma znaczenia czy to lewacka odmiana mężczyzny czy kobiety.

Poseł Biedroń, który nie schodzi z kamer udzielił ciekawego wywiadu jako gość Radia Zet. Porównał się z Michnikiem. Powiedział, że prowadząca program łże, a przecież łżył on. Że Platforma jest okrutna. Że Kopacz nie lubi gejów i łże gdy mówi, że lubi bo kiedyś nie lubiła. Że Polacy moralizują i nic się nie stało z Ukrainkami, ale gdyby tak o gejach to trzeba się zastanowić. Że Sikorski nie powinien reagować, a tak właściwie to kto nas oskarżył i o co?

No i Wałęsa pieprzy głupoty (nie lubi gejów) a o Ance to spoko, można film nakręcić. Takie ciekawe życie miała i żołnierzem była..
_____

I co w związku z tym wywiadem?

Nic.

Czy ktoś te bzdury wypowiedziane przez posła wysłucha i złapie się za głowę?

Nie.

Po  małych miastach i miasteczkach krążą słowa wytrychy: Sejm, burdel, niszczarka i Kopacz kopie..

I tyle wystarczy by spokojnie egzystować w Parlamencie.



.



To będzie śmierć muchy a nie pająka



Wczoraj europejskie media odtrąbiły wielki sukces europosłów, który przejawił się odrzuceniem ACTA. Jeżeli ktoś nie pamięta czym mogłaby skończyć się ratyfikacja to przypomnę pospolite ruszenie w styczniu, które było odpowiedzią młodych ludzi na pospiech premiera Tuska i późniejsze demonstracje w pozostałych krajach Europy, które już tak spokojne i pokojowe jak nasze nie były. 

Nie dziwię się reakcji internautów. Nikt nie lubi ograniczeń zwłaszcza gdy ograniczać zaczynają pazerne na kasę wytwórnie muzyczne czy filmowe. Nic mnie tak nie wkurzyło po śmierci Whitney Houston jak niemożność obejrzenia jej teledysków na niemieckim YT ponieważ Gema nie może od lat dogadać się właśnie o prawa autorskie. Nic tak nie wkurza gdy policja ściga internautów oglądających filmy udostępnione legalnie, na legalnych stronach, które mają wsparcie znanych i legalnie działających sponsorów. Nie widzę żadnego sensu w karaniu klienta za to, że właściciel sklepu nie dopełnił formalności przy zamawianiu towaru.

Na mdłości zbiera gdy słyszę o Kaziku wykłócającym się  z blogerem o zdanie wyrwane z piosenki  czy też nadgorliwca z Wedla, który straszył blogerkę sądem za przepis na ptasie mleczko.
Ręce opadają na wiadomość o sprawie w sądzie z powodu opublikowania podobnego zdjęcia z Londynu czy też o blokowaniu sprzedaży Galaxy w Niemczech czy Holandii (a jak wiadomo są to główne porty rozładunkowe).
Szlag trafia gdy jakaś gazeta żre się z inną gazetą o wyłączność używania biało czerwonych barw na znaczku.  A już w ogóle trudno uwierzyć, że firma, która w 2006 roku opatentowała „urządzenie umieszczane w głowie”, które nie wiadomo czym tak naprawdę miało wtedy być - dzisiaj może zablokować sprzedaż okularów Googla, które wiadomo już czym są. 

I same te przykłady pokazują jak daleko można się posunąć by w świetle jakiejś ustawy i obowiązującego na jej podstawie prawa, całkowicie zablokować rozwój. Ponieważ zgodnie z ACTA rozwój mógłby mieć miejsce tylko wtedy,  gdyby ten kto wpadł kiedyś na pomysł czegoś (mimo, że tego nie zrealizował) dostał kasę za to co mógł, ale czego nie zrobił a zrobił to ktoś inny.

Taka komuna w wydaniu kapitalistycznym. Takie kłopoty z powodu słowa widma: "własność intelektualna".

Ale ACTA poległo i od wczoraj internauci nie powinni już nigdy więcej usłyszeć tego słowa w kontekście zagrożenia. Ale to też nie oznacza, że nie pojawiły się inne zagrożenia, które z powodu nie posiadania w swoich zapisach czterech rozpoznawalnych literek, mogą przejść całkiem niezauważone i wprowadzić ponowny zamęt w środowisku. Tylko tym razem już na zawsze.

Nie znalazłam materiałów by posiąść wiedzę nad tempem prac nad zaostrzaniem przepisów celnych w państwach UE. Otóż rozporządzenia nad którymi pracowali jeszcze w kwietniu europarlamentarzyści, dawałby prawo do kontrolowania wszystkich paczek niewielkich rozmiarów bez względu na to czy wysyła je osoba prywatna czy firma. Jakby tego nie było dość, celnik będzie miał prawo zniszczyć podejrzaną paczkę bez decyzji sądu. I oberwie jeszcze za przewożenie podejrzanego towaru przewoźnik, który nawet nie musi wiedzieć co wiezie.

Prawa jakie do ręki dostaną celnicy może zaowocować także tym, że służba celna zwróci uwagę na laptopa turysty i jeżeli dojdzie do wniosku, że są w nim rzeczy pirackie zrobi z laptopem to samo. Zrobi to samo z portkami, które przypominają Levisy ale nimi nie są. Zrobi to samo z torebką, która przypomina Pradę, ale nią nie jest. Nie wiem co zrobi z perfumami, które przypominają Chanel, ale.. nimi nie są.

Wygląda na to, że problemy dopiero mogą się zacząć i święte prawo własności i nietykalności może zostać zbrukane celniczą ręką. Tym bardziej brzmi to groźnie gdyż takie rozporządzenie po prostu wchodzi w życie i nie musi być ratyfikowane.

Tak więc drodzy internauci. Nie otwierajcie szampanów z powodu śmierci ACTA. Po pierwsze wróci ono ponownie po modyfikacjach, po drugie – sieć powiązań instytucji kontrolnych w ramach jednego przepisu może być tym, co niesie pajęczyna dla muchy. 

Śmierć muchy. Nie pająka.


_______

A teraz popatrzcie na paranoję ochrony "własności intelektualnej", która zaskoczyła mnie kilka miesięcy temu w Niemczech:








.

Immunitet lekarski


Wiedziałam, że będą strajkować.

Nie dlatego, że jestem jasnowidzem, ale dlatego, że już w lutym lekarze zapowiedzieli, że w lipcu trochę się rozerwą i powalczą. Wiedziałam także dlatego, że w mediach pojawił się Krzysztof Bukiel a on zawsze pojawia się "przed" jak anioł wojny zapowiadający problemy. Kiedyś napisał na prawicowym portalu, że nieetycznie jest.. nie strajkować. Dlatego Bukiela nie ma przy konsultacjach rządowych ze środowiskiem gdy przygotowuje się program zmian (po co?) za to jest zawsze by oprotestować zmiany. Taki to sposób na zachowanie świetnie płatnej posady jaką jest przewodniczenie związkowi zawodowemu lekarzy.

Ale o Bukielu tylko na wstępie.

O co tym razem idzie najbardziej uprzywilejowanej grupie zawodowej w Polsce?

Jak zawsze o kasę. Tą sama kasę, którą państwo chce odzyskać na wypadek lekarskiej pomyłki przy wypisywaniu recept. A mówiąc prościej – kasie jaką państwo chce wyegzekwować za kanty robione na receptach.

Pierwsze, zimowe starcie z lekarzami przegrało państwo, a minister Arłukowicz zawinął się ze strachem w oczach i zniknął z mediów na kilka miesięcy. Obywatele zaś, dzięki mediom, dowiedzieli się z czego składa się recepta, którą rubryczkę trzeba wypełnić a także posiedli wiedzę jak wypisać poprawnie receptę na lek refundowany (kliknij by zobaczyć jakie to proste). Wiedza przyswojona przez prosty lud okazała się zbyt trudna dla ludzi po kilkuletnich studiach i rozochocona wygraną a wścieknięta na media brać w białych fartuchach zapowiedziała, że w lipcu dobije tych, którzy wolność jej odbierają i jakieś zakazy wymyślają.

A że czas płynie nieubłaganie – tak wczoraj zaczął się lipiec.

I wczoraj zaczął się kolejny strajk. Strajk o to, że lekarz, który potrafi wypisać receptę w państwowej przychodni dostaje amnezji po przekroczeniu progu swojego prywatnego gabinetu i nie wie co z tą cholerną receptą zrobić. Zjeść, podrzeć czy może powiesić na sznurku do prania.

Dlatego na okoliczność tego skomplikowanego działania - pacjent, który przyjdzie z wizytą do prywatnego gabinetu pana doktora nie dość, że zapłaci setkę za to, że przyszedł - to jeszcze dowie się, że musi zapłacić pełną cenę za lekarstwo ponieważ Tusk jest zły i ma wilcze oczy. I nieważne, że pan doktor podpisał umowę z NFZ na wydawanie recept z wypisanymi lekami refundowanymi.

Pan doktor ma swoje, nowe recepty, które środowisko lekarskie sobie nadrukowało na okoliczność strajku (za czyje pieniądze?) i na tej recepcie stuknie pieczątką „ refundacja do decyzji NFZ” zamówioną parę miesięcy temu także na okoliczność strajku (za czyje pieniądze?).

Pacjent - jeżeli jest głupi - przyzna panu doktorowi rację, że Tusk jest wredny i ma wilcze oczy i pokornie zapłaci w aptece pełne 100% ceny leku. I będzie współczuł panu doktorowi (a nie sobie) że tak mu się źle wiedzie.Jeżeli pacjent jest mądry to wyrwie panu doktorowi z gardła właściwą receptę lub wyrwie z szuflady pana doktora (a nie z kasy fiskalnej) swoje 100 zł za wizytę i pójdzie po właściwą receptę do szpitala czy innej przychodni.

Tyle w temacie współczucia pacjentów pokornych i głupich oraz tych mądrych, którzy walną ręką w biurko i zażądają tego co im się należy a za co pan doktor ma płacone. Ponieważ pacjenta wielkie g.. obchodzi brak porozumienia między lekarzami a ministerstwem.

Minister Arłukowicz by uniknąć kłopotów dostosował się do prawie wszystkich zastrzeżeń lekarzy. Zmienił nawet prezesa NFZ a każdy, kto przejmie tą funkcję wie, że stawia na szali swoją wiarygodność ponieważ NFZ odpowiada za pieniądze publiczne. Kompromis z lekarzami poszedł dalej i ustalono, że jeżeli lekarz popełni błąd na recepcie (świadomie czy też nie) zapłaci tylko dwie setki kary.

Ale pan minister nie wie, że w całej tej sprawie nie chodzi o poprawienie sytuacji w służbie zdrowia tylko o tak zwane świętokrowie grupy lekarzy, którym nie chce się pracować, za to chce się wyciągać dodatkowe korzyści z tego, że noszą białe kitle. Więc zmuszanie ich do wypisania tańszego leku, które refunduje państwo a nie tego, za które dostaną np.: prezenty od firm farmaceutycznych jest dla nich wielką stratą.

Pan minister nie wie, że nawet jeżeli zgodzi się na wszystkie 10 punktów, które zgłosiły związki lekarskie to i tak strajk będzie trwał ponieważ związki zawodowe przypomną sobie, że fajnie by było dostać jeszcze podwyżkę o jakieś kilka setek.

Pan minister nie wie, że niektórzy są słabymi lekarzami i słabo dolą w prywatnych gabinetach, ale świetnie im idzie na barykadach. I na tych barykadach z przyjemnością pozostaną. Zawsze to 7 tysięcy miesięcznie do łapy za przewodniczenie związkom.

A babcia z marną emeryturą będzie liczyła pieniądze przy okienku.

Więc może pan minister pokaże wreszcie, że wie po co dzierży tekę ministra zdrowia i za co bierze pieniądze. Może pokaże Polakom, że ma jaja i potrafi twardo trzymać podległe mu grupy zawodowe. Ponieważ społeczeństwo ma pewnie już dość lekarzy ględzących o strajkach dla dobra pacjenta. Ale przede wszystkim ma dość świętych krów w naszym kraju.

PS. Przeczytałam w gazecie, że w lekarzy greckich uderzył kryzys i.. biorą mniejsze łapówki. Nie wiem dlaczego ta absurdalna informacja skojarzyła mi się z moralną postawą naszych strajkujących lekarzy.

Dyskusja na:   Salon24   i   TokFm










.
.

.