Tęcza

Tęcza stała się Sprawą Narodową. Tęcza będąca symbolem rozwrzeszczanych mniejszości seksualnych stała się również symbolem ich śmieszności. Sprawa tęczy nie daje spokoju lewackim gazetom, które rozpaczają nad jej brakiem. Sprawa tęczy nie daje spokoju pozostałym, których razi jej szpetota mimo, że kolorowa i tak jakby z wełenki zrobiona.

Tęcza traciła życie już kilka razy. Kilka razy smażyła się w płomieniach i kilka razy odradzała się wstając jak Fenix z popiołów. Do tej pory nie było wiadomo kto fajczy ten cud brzydoty, ale też nikt nie drążył, ponieważ miasto Warszawa regularnie płaciło za jej zmartwychwstanie.

I oto nadarzyła się cudowna chwila. Faszyści i wszyscy szarzy ludzie wyszli na ulicę. To był dobry moment by tęcza znowu poległa. Ale za to jak!

Poległa śmiercią bohaterską. Poległa na oczach bezsilnej policji, która nie miała szans jej obronić przed faszystami w czapkach niewidkach. Poległa w świetle kamer telewizyjnych i gazetowych, które jakby obdarowane od Boga instynktem wiedziały, że zdarzy się Wielkie Nieszczęście.

I zdarzyło się. 

Łzy Gazety Wyborczej, radia TokFM i całej lewackiej reszty popłynęły wartkim nurtem w stronę Europy Zachodniej by tam zwilżać ulice nieszczęściem z Polski. Ludzie w Polsce zaczęli przynosić kwiaty pod druciany kilkut nieboszczki by wypłakać się nad stanem polskiej demokracji i losem, jeszcze nie tak dawno kolorowego, paskudztwa.

Przyszły babcie niemoherowe (moherowe stoją pod krzyżem), przyszli ludzie z tulipanami, przyszła Edyta Górniak i jakieś jeszcze inne znane, ale mi nie znane osoby.

Polska zapłakała, Polska szlocha, Polska straciła poczucie tożsamości narodowej i stała się zniewolonym seksualnie katolickim gettem gdzie można tylko po bożemu, a jak nie to tęcza do grobu.

Znowu.

A Świat oczy przeciera. Pyta: Co z tą Polską?

Przecież jeszcze niedawno te same gazety i telewizja obwieszczały, że za Odrą same homofoby mieszkają, geje w ławkach za murem sadzają, cały Nowy Jork o tym gadał, New York Time pisał, nawet międzynarodowy Newsweek rzucił na rynek okładkę o zatrważającym tytule, że Wałęsa.. a sam Wałęsa straty liczył po odwołanych występach w Ameryce.

Więc co się stało, że nagle pod tęczą homofoby kwiaty składają, na fejsbuku powstały strony, które uprzejmie donoszą, kto i co powiedział na geja, że nagle taka tęsknota za kolorowym symbolem "niekatolickiej formy rozpusty"?

Nie ogarnie człowiek tego kraju. Nawet jakby chciał lub się uparł..

Popatrzcie co się dzieje. Poseł Kownacki napisał, że "pedalska tęcza płonie" a nad Niemcami ulewa lewackich łez. Jaki cham, nie przystoi, obraża urząd posła.. a ten zamiast dziób w kubeł to jeszcze się mądrzy, że "pedalski" ma tylko pejoratywne zabarwienie.

Co za faszysta, nazista, rasista, chamista, podlista, dziadysta, prawista! I on Kongres Katolicki organizuje? Do Franciszka pisać, niech interweniuje jakoś, z PiS wyrzuci, albo jakoś tak..

Tymczasem kilka miesięcy temu.. 

"Minister Gowin zachowuje się jak katolicka ciota" powiedział poseł Palikot o Ministrze Sprawiedliwości.

Z jakiegoś powodu te same lewackie media przeoczyły w newsach ten cud lingwistyczny. A my słuchaliśmy komentarzy ekspertów a nawet samego Roberta Biedronia, że Janusz oczytany jest, że zna filozofię, że "ciota" to starosłowiański wiedźmin, że już kiedyś Witkacy coś tam coś tam o niej/nim.. że jakiś inny pisarz (nazwiska nie pamiętam) to też napisał ciota i co? Jakieś halo było?
_________

Zapytacie po co jest ten art?

W zasadzie tylko po to by dowiedzieć się jak do tego tęczowego cyrku odnoszą się sami tęczowi. Czy cieszy ich jak stają się pośmiewiskiem? Czy w dalszym ciągu czapkują przed politykami i mediami, które rzucają nimi jak mięsem w stronę głodnej zwierzyny? 

Bo jeżeli tak -to ja się wcale nie dziwię, że nazywają ich słowiańskimi wiedźminami i palą ich tęczowy świat.


.

I jak szanować ten kraj?

Jesteśmy po kolejnym dniu upamiętniającym coś tam, kolejnym dniu, który niczym nie wyróżniał się od dni gdy maszerują tysiące ludzi. Doświadczenie sprzed 3 lat nauczyło, że każdy kto maszeruje, dla własnego dobra organizuje live na streamowym portalu i uzbrojony jest we wszelkiego rodzaju urządzenia nagrywające, by można było w przyszłości uwiecznić na You Tube swoje “maszerowanie”. 

Na wszelki wypadek. 

Od chwili, gdy do polski przyjechały lewackie bojówki z Niemiec by rozprawić się z szalikami czczącymi polskie coś tam -nie mamy pewnie złudzeń, że tego rodzaju imprezy będą ociekać prowokacjami by uwalić jakąś partię polityczną. Nie ulega wątpliwości, że za każdy wybryk szalika oberwie Jarosław Kaczyński,. Ale ma to na własne żądanie: raz zaprosił do rządzenia ekstremę, drugi raz tulił się do nich z byle okazji, zapominając jakie złe siły sterują tymi środowiskami.

Próba zwalenia winy za rozróby rok temu na Narodowców była mało wiarygodna, ponieważ właśnie filmy na You Tube pokazywały wrzeszczącego Winnickiego, by nie rozpraszać się, stać w miejscu i nie dać się prowokować. Zanim to jednak dotarło do Rodaków, mieliśmy tygodniowy wylew łez nad stanem polskiej demokracji.

W tym roku, podobnie jak i w ubiegłym obejrzałam relację z Marszu Niepodległości na żywo za pośrednictwem LiveStream. Trochę się spóźniłam i nie widziałam momentu spalenia przez nazifaszystów tęczowego potworka, który stoi w widocznym miejscu i razi po oczach swoją kiczowatością. Potem się okazało, że nic nie straciłam ponieważ tęczowy potworek architektoniczny spalił się sam, pod czujnym okiem policji i bez udziału Marszu Niepodległości.

Ale widziałam gdy czoło pochodu mijało Ambasadę Federacji Rosyjskiej, słyszałam co mówiła reporterka rozmawiająca z uczestnikami pochodu, która powiedziała, że znowu jacyś entuzjaści wskakują na płot. A w tle, przez megafon szły nawoływania by nie demolować nic ponieważ kosztami napraw będą obciążeni organizatorzy pochodu. 

I poszli dalej, co wcale nie oznacza, że było spokojnie. Polska buda, przy polskim płocie otaczającym Ruską Ambasadę podobno się smażyła ogniem piekielnym, a wyczekujący sensacji dziennikarze aż podskoczyli na fotelikach z radości i zaczęli komentowanie polskiego faszyzmu. Towarzyszyła im rozpacz przemieszana ze strachem: a co będzie gdy Putin się zdenerwuje bo pokochał tą samotną budę przed płotem?

Obejrzałam wszystkie dostępne widea na bieżąco pokazywane w opiniotwórczych mediach. Część z nich chciałam podlinkować, ale dzisiaj już ich nie ma tam, gdzie były wczoraj. Na przykład jedno pokazywało straż marszu uspokajającą jakąś szczeniarzerię w kapturach, co przeczy doniesieniom mediów o planowych faszystowskich prowokacjach.

Ale najbardziej z całej zadymy podobała mi się akcja pod skłatem. Nie wiem za bardzo co to za cyganeria ci skłatersi, ale wideo, które pokazało TVN przedstawiło ich jako profesjonalistów. Gdy nazifaszyści pobiegli skopać im tyłki - czekali na nich w pełnym rynsztunku na dachu swojego skłata uzbrojeni w kamienie, proce, w ładnie skrojonych czarnych łaszkach i w czarnych kominiarkach. I nie jak te wieśniaki w kapturach, zgarbione, w pozycji małpoluda. Skłatersi byli dumnie wyprostowani, odważnie rozglądali się z dachu swojej bazy i jeden z procą skojarzył mi się od razu z wojownikiem Ninja a nie wyalienowaną bidą ze społeczeństwa. 

Oczywiście mogłam się mylić, ale w nocy Gazeta Wyborcza rzuciła wideo z dopiskiem “bardzo wyraźne wideo” i na nim wyraźnie było widać, że ci Ninja czekali na dachu zanim zgarbione małpoludy do nich przybiegły, a gdy już przybiegły to szybko wiały z podkulonymi kapturami. 

Bo co innego gdy walczy równy z równym na jednej płaszczyźnie, a co innego gdy na nierównej płaszczyźnie: ci z dachu z tymi pod dachem.

Więc już jasne było, że nie mamy do czynienia z ofiarami i agresorami tylko kolejną przyjacielską wymianą kamieni, która nie toczy się oficjalnie, ponieważ oficjalnie lewactwo pilnuje, by nikt im nie zarzucił faszyzmu. To w końcu baaaardzo pokojowa grupa.

I nie byłoby tego arta gdyby nie wysyp histerycznych komentarzy nie zaskakujący nikogo. I nie byłoby tego arta gdyż denność mediów jest powszechnie znana. Ale do mikrofonu rzucili się członkowie rządu. Rządu jeszcze przeze mnie lubianego, choć teraz już bardziej z przyzwyczajenia niż z konkretnych powodów.

Premier Tusk mówił o niespotykanym akcie agresji na ambasadę rosyjską -choć wszyscy wiedzieliśmy, że ambasada ma się dobrze, a ruskie Wriemia ani słowa o tym nie wspomniały w swoim głównym wydaniu.

Minister Sienkiewicz, ten od żartu “idziemy po Was”, mówił coś o zdziczeniu, barbarzyństwie, wydarzeniu bez precedensu (pewnie w skali świata) gdyż zaatakowana została (w oczach ministra) ambasada mocarstwa światowego, a w oczach widzów -ruska/nieruska buda. 

A Ruskie paczą. I po wczorajszym zignorowaniu petardy pod płotem, ale czytając doniesienia lewackich mediów o tragedii jaka rozegrała się pod ambasadą i o tym, że polski ambasador został “wezwany na dywanik do ruskiego MSZ” pomyśleli pewnie: A co tam.. Niech Polaczki przeproszą.

Ponieważ teraz jest to tylko i wyłącznie ośmieszanie Polski przed Europą. 

Ani minister Sienkiewicz, ani premier Tusk pewnie nie wiedzą jak się dzieje na ulicach Paryża, Londynu i Madrytu gdy zbierze się w pokojowych zamiarach kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Wtedy palą się auta, lecą szyby wystawowe, szpitale zapełniają się nowymi pacjentami, a wyrażanie opinii ma miejsce nawet kilka dni. I to bynajmniej nie z powodów politycznych. Ostatnio Paryż zamienił się w pole walki tylko dlatego, że starły się ze sobą dwie wizje rodziny. Londyn przerobił atak dzieci na miasto i na ulicę wyszło kilka tysięcy policjantów by uspokoić rozbawione dzieciaki z ajfonami w rękach.

Ilu turystów oberwało przypadkiem? Ile bud spłonęło? 

Nikt nie liczy. Nikt też nie przeprasza turystów ani ich aut za to, że oberwały.

Ale Polska jest inna. Polska od razu na kolana i słychać upadające na podłogę łzy rządu: to nie MY to ONI. Zdelegalizujemy ich, zabijemy prawo do pochodów, nie pozwolimy by mogli pleść co im się podoba..

Ci po zachodniej stronie granicy patrzą na mnie i pytają: To mają być straty? Jedź do Hamburga i popatrz jak tam wygląda miasto po większej wymianie opinii.

A ci po wschodniej stronie? Skoro już tak płaczecie -to oficjalnie przeproście nas. 

I jak szanować ten kraj?



.

Dziennikarze.. jak kury na grzędzie

Gdy rozpoczęłam ćwierkanie na Twitterze do grona obserwujących natychmiast włączyłam polityków i dziennikarzy. Zakładałam, że polityka jest brudna i to polityka czyni ludzi występujących w mediach takimi jacy są. W swojej naiwności liczyłam na to, że pokażą swoją ludzką twarz.

Podobnie było z dziennikarzami występującymi w tivi prywatnych i państwowych. Praca to praca, czasami trzeba wybuchnąć i na upaprany stół nakrzyczeć, ale generalnie -pomyślałam- to przyzwoici ludzie.

Jakże się pomyliłam..

Podobno gdy na nas patrzą, bardziej się staramy. Podobno będąc osobą publiczną zdajemy sobie sprawę, że na nas patrzą i też się staramy. Podobno tak jest na całym świecie i podobno znana osoba nie ma prywatnych poglądów, bo u znanej wszystko jest publiczne.

Ale niestety nie u nas.

Nie raz pisałam, że polskie media już nie sięgnęły poziomu bruku, ale wykopują brukówki ponieważ jeszcze nie dość nisko upadły i nie czują swojego upadku. Tak jakby w polskiej wersji zawodu dziennikarza można było osiągać jedynie kolejne poziomy upadku i tak jakby był to powód do dumy.

Ze słownikiem w rękach czytam ćwierki dziennikarzy BBC czy CNN. Oni podają newsy, ewentualnie krótkie komentarze do newsów będące uzupełnieniem nie tyle ich zdania, co zdania opinii publicznej, zasłyszane na forach lub też będące efektem dyskusji w jakimś gronie. Nie ma w nich ani zajadłości, wulgaryzmów ani obrażania kogokolwiek.

A co jest u nas? 

Psychiatryk.

Retweetowanie wypowiedzi fałszywego konta córki premiera w odpowiedniej oczywiście oprawie zabawowej. Dyskutowanie z fałszywką Prezydenta Polski i hahanie nad głębią jego wypowiedzi. Wypuszczanie fałszywych newsów tylko po to by potem cytować co ostrzejsze wypowiedzi Twitterowiczów. Wyzwiska i propozycje używania mydła by nie capić. Wyśmiewanie innych w tak obrzydliwej formie, że zastanawiam się dlaczego niektórzy jeszcze pracują w tivi. Wulgaryzmy pod adresem tych, którzy kwestionują oficjalne ustalenia w jakiejś sprawie.. 

Tak jakby to, co widzimy w mediach miało mieć ciąg dalszy w necie. 

Kaczyński powiedział coś na konferencji-zaczyna się dziennikarska jazda po Kaczyńskim na necie. Tusk coś powiedział -zaczyna się ta sama dziennikarska jazda po Tusku. W oskarżeniach i obrażaniu wymieniają się tylko nazwiska bohaterów.

Ksiądz coś powiedział? Schemat ten sam i nie ważne który człowiek w koloratce co powiedział. Nienawidzimy klechów i jedziemy po nich jak po kobyle, im głośniej tym lepiej, bo przecież trzeba mieć imponujące grono obserwujących, które podobno świadczy o randze dziennikarza. Strona programu na fejsie potrzebuje lajków jak wędrowiec wody na pustyni..

Ale są to przede wszystkim kompleksy przypadkowych ludzi, którzy zasiadają codziennie przed kamerami. Kompleksy, które wyją jak przeciąg, gdy tylko dziennikarze otworzą usta by wypowiedzieć kolejną, nienawistną kwestię.

Dzisiaj w Sejmie był bój o to kiedy dzieciaki mają pójść do szkoły. Pomijając brak zasadności tej propozycji, to jednak ileś osób podpisało się pod referendum. Oczywiście Sejm nie musi się zgadzać na przeprowadzenie takiej inicjatywy, ale to nie tłumaczy wyzwisk i obrażania jej pomysłodawców. Obrzydliwością jest atakowanie rodziny Elbanowskich, tak samo jak nie gorszą obrzydliwością było chłopskie filozofowanie lewicowej poseł na temat motywów posiadania dziecka przez Kaję Godek, tak radośnie kolportowane na Twitterze przez dziennikarzy proaborcyjnych.

Dziennikarstwo to przekaz wiadomości. Zimny, chłodny pozostawiający szerokie pole interpretacji dla widza/czytelnika. Nie interesuje mnie na przykład, co sądzi dziennikarka na temat aborcji ani dziennikarz na temat ekspertów Komisji Parlamentarnej. Interesuje mnie jaki wpływ mają przepisy dotyczące aborcji na życie młodych dziewczyn i co ma do powiedzenia ekspert strony rządowej na nowe tezy dotyczące Katastrofy Smoleńskiej.

A co mamy w zamian? Hahanie znawców pióra z metodologii (bo na puszcze sprawdzane). Rwanie włosów bo ksiądz powiedział, że in vitro niesie zagrożenie (jakim prawem zabiera głos). Wmawianie komuś pedofilii ponieważ powiedział coś, o czym wiedzą wszyscy zajmujący się patologiami, ale o czym dziennikarz, w swojej świetności nawet nie musi wiedzieć..

Bo po co ma wiedzieć? Przecież pracuje w telewizji, a to już samo w sobie zwalnia od myślenia.

Napisałam dzisiaj rano, że polska polityka to dno, a politycy i dziennikarze tylko uzupełniają tą głębię. To taka wzajemna relacja w budowaniu kolejnego dołka, na którym jeden z drugim usadowi się jak na grzędzie i będzie gdakać.

A w tle?

Dzisiaj w czasie gdy obrażano Elbanowskich, boczkiem przeleciał 23% Vat. Dzięki jednomyślności polityków i milczeniu w tym temacie dziennikarzy. 

Tak, tych samych, którzy są najgłośniejsi na Twitterze.



.

I po co Wam "gruba kreska"?

Dzisiaj bardzo krótki będzie mój komentarz dotyczący śmierci Tadeusza Mazowieckiego. Nie będę skupiać się na prowokacyjnych komentarzach lewactwa ani prawactwa, które mają na celu potańczyć na trumnie pierwszego premiera w Wolnej Polsce. Niewątpliwie zasada "im mniej znaczysz, tym głośniej krzycz" sprawdziła się po raz kolejny w dzisiejszym dniu.

Zadziwiło mnie robienie propagandy na trumnie Mazowieckiego. Oglądając na necie wideo przygotowane przez TVN, mające być wspomnieniem po zmarłym i przypomnieniem jego politycznej drogi, zobaczyłam uśmiechniętą i triumfującą twarz Leszka Millera idącego jakby po władzę. A przecież nie zapomnieliśmy jaką pozycję miał dzisiejszy szef SLD na początku lat 90-tych. Ona bardziej zamykała się w określeniu "ignorowanie" i zapewniam Was, że jestem teraz bardzo delikatna.

Pisząc ten komentarz nie znalazłam wzmianki o roli Kaczyńskich w kształtowaniu pierwszego pokomunistycznego rządu. Rola ich była nie do podważenia, ale dzisiaj jest jakby lekko przemilczana. Bo w tym TVN-owskim klipie zamiast Millera powinni być właśnie oni.

Prawa strona nie zaskoczyła w swojej przenikliwości, wyciągając jak zawsze histeryka Cenckiewicza. Nic nowego, nic godnego do rozpowszechniania.

Ale jedno niezmiennie się nie zmieniło.

Cała prawica zgodnie krzyczy, że szkoda, że z tą "grubą kreską" nic nie wyszło, że trzeba było kosić i dzisiaj byłoby inaczej..

Czyżby?

Od kilku lat trwa nieustanna wojna na noże po solidarnościowej stronie. Od czasów katastrofy smoleńskiej, porażka PiS po dwóch latach nieudanych rządów, doczekała kolejnej odsłony: PiS jest napuszczane na Platformę Obywatelską a Platforma Obywatelska na PiS. Obie strony nie ustępują agresją i obie się wyniszczają. Tajemnicze źródła co rusz dostarczają newsy/filmy/zdjęcia/protokoły nigdy dotąd niepublikowane ws Katastrofy Smoleńskiej, ale mające wprowadzić kolejny etap wojny, do której obie strony głośno się przygotowują.

Sondaże pokazują, że obie partie tracą -niezależnie od tego jak histerycznie euforyczny będzie news o czyjejś przewadze w notowaniach.

A w tle, komuchy rozlewają sobie w Sejmie szampany, w rocznicę stanu wojennego. W terenie rozlewa się znowu czerwona zaraza, a Leszek Miller oświadcza triumfalnie, że teraz SLD zdecyduje o tym kto będzie rządzić Polską..

Więc na diabła Wam ta gruba kreska by była, skoro swoim zachowaniem i ciągłymi konfliktami otwieracie komunistom drogę do władzy?

Jest jakaś różnica?




.
.

.