Policzek

Dwóch panów się spotkało. Nie było to spotkanie przyjacielskie, raczej przypadkowe, związane z miejscem nowej pracy. Panowie nie byli przyjaciółmi, raczej tolerowali swoją obecność, ale ciążyły nad nimi jakieś niezakończone sprawy. Kiedyś poszło o słowa. Jeden pan nazwał drugiego nie dość elegancko, po czym po latach okazało się, że jednak racji nie miał.

On o sprawie zapomniał. Obrażonemu sprawa utknęła w sercu jak drzazga w paznokciu. Zapowiedział pojedynek choć nie wiedział kiedy ponieważ drogi panów nie krzyżowały się.

Ale co się odwlecze to nie uciecze i po dwudziestu latach panowie spotkali się w okolicach jakiegoś kąta. Bez tłumu gapiów, bez fleszy miejscowych mediów.  Miejsce na tyle dyskretne by wymierzyć policzek za dawną zniewagę, ale i też by nie wywołać skandalu na cały świat.

Sprawa powinna być zakończona w tym samym kącie, z jednego liścia przechodząc w drugi liść, może trzeci i czwarty..
   ______

Janusz Korwin Mikke i Michał Boni.

Ci, którzy liczyliby na poważne mordobicie mogliby się bardzo rozczarować. Korwin Mikke nie jest z tych, którzy łamią sobie szczęki jak zwykły plebs. A Boni nie dość dopasowany do postury Korwin Mikke. Pewnie masowanie policzków trwałoby w nieskończoność, a może do czasu aż na bladych twarzach pojawiłyby się rumieńce lub któryś z panów opadł z sił.

I temat byłby zakończony.

Ale ten, któremu wymierzono plaska nie jest z tych co wymiękają. Nie oddał tylko zacisnął pięści, nie zadzwonił na policję by oddała temu, który plasną tylko postanowił sprawę załatwić honorowo. 

Poszedł na tłitera i tam dał wyraz swojemu oburzeniu.

Mówiąc prostym językiem: poskarżył się tłumowi.

Więc media, które trochę nie w temacie były, ale wiedzą czym staje się Korwin Mikke, pochyliły głowę nad ofiarą zamachu, poinformowały świat o uderzeniu w twarz, prawie o mordobiciu w gmachu MSZ, wyciągnęły z rękawa posłów spragnionych kamer i uwagi, by mogli potępić niegodny czyn jakim było spoliczkowanie za doznane krzywdy. Wszyscy ci posłowie, eksperci, lokalni blogerzy zaczęli wieszczyć upadek Polski, zdziczenie obyczajów, nawoływali do bojkotu Korwin Mikke. 

Nawet Janusz Palikot nawoływał i potępiał taką chamówę..

Nawet znany bloger zachowanie Korwin Mikke skomentował na swoim tłiterze, dając wyraz oburzeniu takim słownictwem, które oburzyłoby niejednego.

Ofiara ataku została poproszona o wywiady i tam opisywała swoje przeżycia.. "Pięści mi się zacisnęły, gazu pieprzowego nosił ze sobą nie będę, nie boję się, nie ulegnę przemocy, nie zejdę do tego poziomu.."

Pitu pitu baju baju.

Korwin-Mikke sprawę uważa za zamkniętą. Dał w dziób, rachunki wyrównane. To nie czerwona zaraza, która będzie mściła się do piątego pokolenia, będzie pisała donosy, roznosiła życzliwe ulotki po zagranicznych blokowiskach by wszyscy wiedzieli- nawet ci co wiedzieć nie chcą.

Więc po co te deklaracje?

W Polsce można każdego człowieka opluć publicznie. Oczywiście na razie nie dosłownie. Opluć słowami, opluć pomówieniami. Można bezkarnie obrażać nazywając "katolicką ciotą". Można powiedziedzieć, że miejsce zmarłego jest "w rynsztoku". Otwierając polskie gazety codziennie czytam, że reprezentuję homofobów, antysemitów, złodziei, ciemnogród, brudasów, mam mentalność komunistyczną, jestem analfabetką, która idealnie pasuje do afrykańskiego buszu a nie do Europy, nie znam się na sztuce, słucham nic nie wartej muzyki..

Bo tacy według mediów są Polacy.

I to nie według mediów zachodnich tylko według opiniotwórczych polskich gazet, które są traktowane w zagranicznych placówkach jako "wiarygodne".

Nie ma żadnego sposobu na media, które bez żadnego oporu opluwają Polaków przed zagranicznymi sąsiadami. Nie ma sposobu by zamknąć usta prostakom z opiniotwórczych redakcji, bo wtedy cały świat usłyszy, że w Polsce do tych wszystkich wad, ciemnogrodu, homofobii, antysemityzmu.. dochodzi jeszcze "atak na wolność słowa".

W Polsce można wszystko. Można zrobić z człowiekiem wszystko. Bezkarnie zabić, doprowadzić do samobójstwa..

Ale nie można spoliczkować człowieka, który obraził innego człowieka..

Dziękuję za uwagę :/


.

.