Łóżko i polityka

Łóżko to temat, który czasem gwarantuje sukces.

Łóżko niejednego wyniosło na szczyty, podniosło nakład wielu gazet, a nawiązanie do łóżka narysowanego ołówkiem, w przypadku pewnej francuskiej gazety, podniosło nawet do ponad siedmiu milionów. Trzeba tylko zapłacić jakąś cenę. Albo godności albo czyjegoś życia.

Łóżko to temat, który jednak najczęściej gwarantuje upadek. Wywlekanie spraw łóżkowych zazwyczaj staje się przyczyną tragedii.. rodzinnych, partnerskich czy życiowych. Wiedziały o tym komunistyczne służby i przez pięćdziesiąt lat straszyły obywateli łóżkiem. I albo obywatele pomagali władzy albo całe miasto dyskutowało na temat tego, co obywatele robią w łóżku.

Często było też tak, że mimo tego, że obywatele władzy pomagali, to "miasto i tak gadało".

Dlaczego?

Ponieważ władza, przy okazji tego, że chciała wiedzieć co w trawie piszczy, także świetnie się bawiła patrząc jak ludzie z miasta skaczą sobie do oczu dzięki temu, że władza rzuciła miastu plotkę o łóżku. Władza często wtedy próbowała nawet godzić zwaśnione strony, dzięki czemu miasto miało zrozumieć, że władza chce pokojowego współistnienia.

Myślicie, że 25 lat później temat łóżka stracił na aktualności?

Nie.

Wystarczy popatrzeć na znerwicowanych posłów, którzy na samą sugestię tabloidów, iż poseł coś tam coś tam, stają się potulni jak baranki i zapominają o tym, że o coś próbowali walczyć. I na odwrót: wystarczy popatrzeć z jaką energią niektórzy dziennikarze zajmują się nakręcaniem mało ważnych (ale ideologicznie potrzebnych) tematów, by domyśleć się jak wielki stres mają z powodu łóżka.

W zasadzie media bez łóżka mają problemy ze sprzedażą nakładu więc w zależności od tego, czy mamy do czynienia z tabloidem czy opiniotfórczą gazetą, do tematu łóżka dołączany jest albo zwykły pijak grający w teatrze albo ktoś z wyższej półki.. np poseł lub posełka. I w tym drugim przypadku argumentem jest Dobro Polski.

Więc dla Dobra Polski wiemy, kto z kim się zdradził i kto do kogo wrócił. Kto "coś tam nie tego w łóżku" - bynajmniej nie tak jak natura wielu proponuje. Tu trzeba oddać honor i przypomnieć, że kiedyś outowaniem innych próbowała zająć się dwójka posłów żyjących niekonwencjonalne, informując Obywateli w mediach o tym, że wiedzą kto w Parlamencie "jest nie tego" i tylko udaje, "że jest tego".

Dla Dobra Narodu lewicowe media dostarczają nam listę rozwodników by pokazać, że katoliccy posłowie Bozi nie szanują. Dla dobra Narodu i w interesie życia publicznego wyoutowana została Konopnicka choć nikt nie wie z kim się bzykała (oprócz tego, że z mężem). Ale mieszkała z przyjaciółką więc sprawa jasna jak słońce i każdy rozumny (czyt.Oświecony) wie w jakie klocki jest grane. Kofta nawet mówiła, że na studiach gadali, że Dąbrowska też nie tego i trzeba o tym mówić.

Dla Dobra Narodu dziennikarze zajęci podnoszeniem standardów moralnych zbliżonych wg nich do Zachodnich, logowali się na portalach gejowskich i tam wyrywali kleryków by później napisać, że także księża nie słuchają Bozi.

A taki katolicki kraj..

Ci z prawej, jak wiemy Nierozumni i Nieoświeceni, próbowali dorównać Oświeconym i też się zalogowali na gejowskich portalach i tam wygrywali chłopaka znanego byłego posła..

Szok i Niedowierzaniem że strony mediów Oświeconych, że do takiego poziomu schodzą media.
Oczywiście prawicowe, bo one nawet przez sekundę nie myślą co Dobre dla Polski.

Więc ci z prawej, jak wiemy Nierozumni i Nieoświeceni, próbowali inaczej dorównać Oświeconym i też usiedli przed domem i cykali z kim, o której i dokąd wychodzi postać znana w świecie polityki i na dodatek chcąca na Najwyższy Stołek wejść.

Szok i Niedowierzaniem że strony mediów Oświeconych, że do takiego poziomu schodzą media. Że jak można, że fuj, że omatko, że omujborze, że Ogórek to co innego, jej można pogrzebać w łóżku, Kaczyńskiemu to nawet trzeba, ale Ance?

Podłość, podłość.. Co za sugestie, że ona coś nie tego.. przecież tylko przyjaciółką mieszka i to o niczym nie świadczy.. Anka to nie Konopnicka, bajek nie pisze a i tamta pisarka przyznać się mogła od razu a nie.. czekała aż zrobią to polskie feministki.

To, że kandydat na Prezydenta jest ważniejszy od kandydata na posła umknęło wszystkim oburzonym. Bo z kim kandydat na Prezydenta śpi oficjalnie nikomu nie przeszkadza i nikogo nie grzeje. Gorzej gdy okaże się, że jego wybór może przynieść skandale obyczajowe, które poprawią humor zachodnim mediom i im zwiększą nakład.

Oczywiście niekoniecznie my musimy się o tym dowiedzieć. Wystarczy, że będzie wiedział o tym wybrany Prezydent, któremu zainteresowane Dobrem Polski Siły, położą na biurku ciekawe materiały i zdjęcia (przed publikacją w mediach) i pozostawią go z wyborem:

"Nasza dyskrecja albo.."


Je ne suis pas Charlie..

Pół roku temu świat żył akcją We Are Nazarenes, w skrócie nazywaną WeAreN, a po polsku Jesteśmy Chrześcijanami. (szczegóły tu)
Była to spontaniczna odpowiedź na przemoc wobec wyznawców nauk Jezusa w Iraku -kraju, który dzięki Ameryce znalazł się w rękach Państwa Islamskiego (IS). 

Przez Europę przeszła wtedy fala demonstracji solidarności z prześladowanymi, którą codziennie polscy znawcy polityki światowej wczytywali na Twitterze.

I milczeli.

Nie było słowa o WeAreN, dopóki IS nie zakleszczył  innej grupy.. Bogu ducha winnych plemion Jazydów. USA zaczęło bombardować IS, polskie media uznały, że skoro USA bombarduje to musi być ważny ku temu powód, ale mimo tego, że agresja i przemoc wobec chrześcijan była ogromna, to entuzjazm redakcji by stawać w ich obronie, jakoś nie doczekał się większej ekspresji. I to nawet po fakcie.

Jak widać wyżynanie grup religijnych nie wzrusza tak bardzo jak wyżynanie tych, którzy grupy religijne wyśmiewają.

Wczoraj na czołówki opiniotwórczych gazet trafiły na czerwono wydarzenia z Paryża. Trzech zamaskowanych ludzi przebranych za nindża, wystrzelało jak kaczki redaktorów "satyrycznego" pisma, które za przedmiot drwin wybrało sobie między innymi postacie islamu. Ponieważ straszenie islamem i ekstremistami islamskimi (tuczonymi za amerykańskie dolce) jest modne więc palec brukowców skierował się prosto na Allaha, podobnie jak swego czasu palec Ukrainy na Rosję gdy zestrzelono MH17.

Tytuły zmieniały się średnio co 5 minut i uzupełniane były newsami z Twittera, newsami z głowy redaktorów bajkopisarzy, by ostatecznie skończyć  ze znakiem zapytania i w trybie przypuszczającym. 

Jak hieny nad padliną.. byle się tylko nażreć klikami.

Ale najbardziej żenująca, w sprawie jatki paryskiej jest akcja solidarności z nie wiadomo czym/kim pod tytułem: Je suis Charlie. Patrzyłam na to z niesmakiem, podobnie jak na wypowiedzi wybitnych redaktorów komentujących na Tłiterze, którzy coraz częściej pokazują swoją nienawistną, -fobiczną twarz. I nie piszę teraz bynajmniej o redaktorach prawicowych portali, tylko o tych deklarujących walkę o wolność i tolerancję w szerokim tego słowa znaczeniu.

Patrzyłam na Paryżan stojących na ulicach i powtarzających jak mantrę Że słi Szarli.. że słi Szarli.. że słi Szarli.. i nie mogłam się nadziwić niekonsekwencji ich działania. 

Z jednej strony naturalna i zrozumiała reakcja na przemoc. 

Ale z drugiej co?

Identyfikacja z pismem, które wszystkimi możliwymi sposobami, za pieniądze i dla pieniędzy, obraża wszystkich pod płaszczykiem satyry? Którego jedynym celem jest doprowadzenie do eskalacji wzajemnej niechęci? Które korzystając z wolności słowa jest idealnym narzędziem w rękach ludzi, którzy na niesnaskach kulturowych ubijają swoje brudne interesy? Które po pogrzebach zabitych kolegów wróci do obśmiewania? Redaktorzy usiądą z ołóweczkiem nad kartką papieru i wysmarują kolejny satyryczny obrazek kopulującego Mahometa z..

Z czym Ci ludzie na ulicach Paryża się solidaryzują? 

Z ofiarami czy z treściami publikowanymi w gazecie?

Co ma oznaczać wypowiadanie słów: "Jestem Charlie"?

Jestem tolerancyjny czy jestem ksenofobem?

Szanuję innych czy dostarczam innym powodów by pośmiali się z innych?

Pytań można zadawać i zadawać bo pismo wrogów narobiło sobie wszędzie i zabić mógł każdy.

Mogę jeszcze uprzeć się i zrozumieć poparcie dla ksenofobicznej satyry ponieważ przewija się przez nią kopulacja, a ta głęboko zakorzeniona jest w tradycji francuskiej i może trafiać w gust Francuzów.

Ale nawet gdybym bardzo się starała, to nie jestem w stanie zrozumieć polskich lewackich pismaków i lewackie telewizyjne gaduły, które wybuchły wczoraj antyislamską retoryką. A przecież w czasie gdy nic się nie dzieje, ci ludzie opowiadają nam o swojej tolerancji, wytykają nam różne fobie, piszą o tych fobiach w zagranicznych mediach, chcą uczyć nas nowoczesnego współistnienia i zaszczepiać miłość do różnorodności.

A gdy tylko coś się dzieje, z wrzaskiem przyłączają się do tłumu i razem z nim krzyczą: zabić zabić zabić. Polecają książki ostrzegające przed falą islamu, albo pieprzą bez sensu, że "wszystkie zmiany zaczynają się od Francji".

Ja nie jestem i nie będę Charlie. Że ne słi pa Szarli. I tyle.


Ps. Pytanie do naszych mediów: Czy chociaż wiecie kto wystrzelał ludzi w redakcji Charlie Hebdo czy to nie ma znaczenia?
.

.