Ten zły Agent Tomek

Już mi się nie chce komentować polskich afer obyczajowych, ale jedna zwróciła dzisiaj moją uwagę. Otóż wrócił na czołówki Agent Tomek.

Kolejna afera z nim w roli głównej, miała przedstawić go jako pijanego żigolaka, który groził nieszczęsnemu mężowi swojej kochanki. Żeby było jasne: były Dwa Zła w tytule newsów i Jedno Dobro: ONA zdradzająca swojego męża, ZŁY ON straszący siłami jeszcze bardziej złymi i DOBRY ON - ofiara tych Dwojga Złych.

Ponieważ nie interesują mnie prywatne sprawy trójkątów małżeńskich -na tym moja wiedza się zakończyła.

Ale..

Człowiek nie uniknie Pudelka w życiu i przez twitterowy tajmlajn przeleciało nagranie o Tej Trójce. 

Wysłuchałam i sobie pomyślałam, że to się kupy i doopy nie trzyma. Przekaz tytułów newsów nijak się miał do nagrania i wyglądał na połączenie faktów z kilku miesięcy w aferalny nagłówek.

Otóż  Dobro przyszło chyba z urządzeniem nagrywającym na imprę, na której była jego żona w trakcie rozwodu i trochę PiSu. A wśród PiSu był Zły Agent Tomek. Dobro starło się ze Złem, Zło powiedziało, że jeżeli Dobro sobie nie pójdzie, to krzesło pójdzie.

W ruch.

Bo tu nie siedzą miłe chłopaki tylko Same Zła.

Nie wiem czy Dobro poszło od razu czy jeszcze coś tam coś tam, ale faktem jest, że to nagranie zostało pokazane sędziemu na sprawie sądowej.

Nio..
  
Ale pomijając porachunki małżeńskie, które na sprawach rozwodowych przybierają różne formy, a na pewno przybierają formy egzotyczne gdy Ona ucieka a On zostaje zdziwiony- zastanowiła mnie mało subtelna gęba naszych mediów.

Agent Tomek na nagraniu z początku czerwca powiedział, że ta laska od Dobrego ma taki polityczny zmysł, że on wymięka, ale oni w głowie mu love me tender srender, bo to polityka a nie pitu pitu.

A nagłówki mediów dzisiaj ryczą, że Ta Zła jego kochanką była..

Potem Agent Tomek powiedział, że jak Dobro sobie nie pójdzie to on chłopaków zawoła, a to zakapiory są i też potrafią rzucać krzesłami. Nie wiemy jakich chłopaków chciał wezwać: czy chłopaków-posłów bawiących się na imieninach czy chłopaków z miasta/wsi ze sztachetami..

A nagłówki mediów dzisiaj ryczą, że Ten Zły służbami straszył..

I tak oto dochodzimy do sedna sprawy. 

Czajenie się na Agenta Tomka jakoś marnie idzie. A to ściągnął koszulę i powiesił ją na krześle i już szczekaczki medialne szczekały, że półnagi hasał, chociaż nagość liczy się od gołych przyrodzeń i cycków. Potem przyczaili go z piwem przy płocie. Teraz jakiś rozgoryczony mąż (czy nie mąż) daje mediom taśmy, które były dowodem przeciwko jego własnej starej na sprawie rozwodowej.  A dał pewnie dlatego, że kilka tygodni temu gruchła wiadomość, że te Dwa Zła są ze sobą prawie jak mąż i żona.. i jeszcze to Porsze..

A ja nie mogę pozbyć się wrażenia, że esbeckie pomioty dostarczają nam tego rodzaju sensacji. Bo czyż nie one dowalały sprawami obyczajowymi gdy nie mogły nic na człowieka znaleźć?

Wprowadźcie mnie z błędu jeżeli się mylę :)

.

Gender Srender :)

Wydawało mi się,  że feministki nie dadzą mi więcej powodów do pisania o nich. Wydawało mi się,  że wraz z głośnym rozwodem z Palikotem zamilkną na długo, by obywatele mogli zapomnieć o wyczynach pań spod znaku "Krzyczę więc jestem".

Kiedyś napisałam, że polskie feministki są przy Palikocie jak bite babki z dobrych domów. Tu oberwie, tam wyłapie, ale ciągle robi dobrą minę do złej gry i kalkuluje czy jej się opłaca pozostać i jaka będzie cena przeprosin. Ostatnio panie pogodziły się ze swoim oprawcą, oprawca zmienił nazwę i historia o chętnej do gwałtu i pazernej na kasę feministki, tak jakby nie wiadomo kogo już dotyczy.

Panie rozpoczęły niby samodzielne życie. A ponieważ jedyne co potrafią, to krzyczeć więc przystąpiły do prac, które mają wynieść je na piedestał i z krzykliwej przekupy stojącej u boku bogatego męża, stać się Wyrocznią. Światłem nadziei. Płomieniem olimpijskim. Światełkiem w tunelu ciemności i zacofania. 

Po Dniach Cipki, Manifach z okrzykami "pier..nie rodzę", uświadamianiu, że Polska to katotaliban, średniowiecze, zaścianek.. po hasłach sadzić i jarać (internet nie zapomina, nawet jak skasowane), po tłumaczeniu, że jesteśmy homofobami, faszystami, tępymi zindoktrynowanymi mózgami blokującymi swobodną ewolucję gatunków, po głoszeniu, że kościół na pedofilii stoi, a w pozostałych przypadkach mamy do czynienia z radosnym seksem, po tym wszystkim przyszedł czas na uświadamianie dzieci po co mają przyrodzenie. Obojętnie jak duże i jakiego kształtu.

Panie uczepiły się ośmieszonego gender, który doczekał w Norwegii nawet filmu na swój temat, skutkiem czego zamknięto na uczelni jakieś coś bo żaden minister nie chciał świecić oczami przed wyborcami, że dokłada kasę do czegoś z czego łacha targa cała Norwegia.

Więc panie przeniosły to coś na grunt polski. Panie nie mogą pochwalić się specjalnymi osiągnięciami w tej tematyce, oprócz tego, że nieboszczykom wytykają ich życie intymne, Noblistkom wytykają, że nic by nie osiągnęły gdyby nie gender, a nawet wiedzą, że Jezus był gender, choć najbardziej wtajemniczenie wiedzą, że o Jezusie praktycznie nie wiemy nic.

Panie korzystając z faktu, że równość płci jest szeroko lansowana w Unii Europejskiej, co jest całkiem zrozumiałe, postanowiły błysnąć jako prekursorki odnowy i nowoczesnego wychowania zabierając się zdecydowanie za kształcenie naszych, polskich dzieci.

Swoje pomysły nazywają szumnie zaleceniami z UE. Brzmi lepiej a w razie gdyby, jest na kogo winę zwalić. I tak podpinają się pod te zalecenia dopowiadając swoje 5groszy, a że chcą do Parlamentu jak kotka w czasie rui do kota, więc dopowiadają takie rzeczy by było o nic głośno.

Wiadomo: nieważne jak mówią byle tylko mówili.

Głośno jest, a matki i ojcowie na same pomysły by dzieciak wskakiwał w sukienkę gdy mu się zachce załamują ręce, a Pani Mądra mówi, że nie ma sprawy bo Szkoci w spódnicach chodzą a i księża noszą sukienki..

Ale w tym wszystkim jest coś o wiele bardziej niesmacznego. Otóż panie uświadamiały nas w mediach (z litości nie podaję nazwisk), że rodzice powinni pokazywać małemu dziecku do czego Bozia dała mu przyrodzenie i szparkę, i najlepiej gdyby sami rodzice, np podczas kąpieli, stymulowali "narządy" przysposabiając dziecko do wiedzy na temat przyszłych zagrożeń.

Mogłabym złośliwie napisać, że znudzone feministki zajmują się reklamowaniem pedofilii bo przecież sytuacja, gdy ktokolwiek dotyka dziecko w miejscach intymnych celem wywołania reakcji, ma tylko jedną nazwę: pedofilia.

Spróbujcie zaprzeczyć :)

Panie feministki na pewno wiedzą, że dzieci zabawiają się swoimi atrybutami. Dlatego, że to dla nich miłe doznanie, a czasami dlatego, że to jedyna przyjemna rzecz jaka je w życiu spotyka -wystarczy popatrzeć na zachowania maluchów z Domów Małego Dziecka. I argument, że dziecko molestowane szybciej powie rodzicom o tym, że zostało wykorzystane seksualnie, ponieważ mamusia czy tatuś ćwiczył z nim w wannie, panie feministki mogą sobie wsadzić w swoje własne przyrodzenia. Propagowanie tego rodzaju zachowań spowoduje tylko tyle, że wyrośnie pokolenie niezaspokojonych nastolatków, które od małego będą wiedziały jak smakuje orgazm z własnej ręki, a jak zabuzują hormony to dopiero się zacznie..

Dzisiaj mamy do czynienia z sytuacją gdy w szkołach nauczycielki wdrażają to co Unia każe, a dzieciaki zadają rodzicom pytania co by było gdyby.. a rodzice na dźwięk słowa "gender" wskakują w buty i pędzą do szkoły by zaprotestować. 

Dziwicie się? Ja nie. Wszak w TVP oglądają jakąś babcię Środę (jednak nie mam litości) i słyszą co wygaduje kłócąc się z księdzem. Widzą Kazimierę u Lisa i mają przed do czami akcję z nudną książką o aborcji. Wychodzi posłanka Grodzka, która dokłada do tego swoje problemy, a na końcu posłanka Nowicka grzmi na konferencji, że katole biorą dotację z Unii na gender i podaje Fundację "Sternik" za przykład hipokryzji Kościoła (a jakże!) chociaż powinna się pacnąć młotkiem zanim wypowiedziała pierwsze słowo.

Drogie panie feministki spod znaku "gdyby nie gender": niewiele wiecie bo jesteście tak mądre, że nie musicie nic więcej wiedzieć. Jesteście za to cwane -jak każdy niemądry, który na każdy grzbiet się wdrapie by dojść do celu. Będziecie mieszać, dezinformować, wprowadzać niepokój tylko po to, by wisieć na pierwszych rubrykach newsów i dotrwać na skandalach do wyborów.

Jeżeli chcecie uczyć kogokolwiek równości, to najpierw zacznijcie od siebie. Ostatnie dwa lata pokazały, że nie dość wam waszych kompleksów, to jeszcze siłą i podstępem przerzucacie swoje frustracje na całe społeczeństwo. Macie problem z Kościołem - idźcie się wyspowiadać zamiast wrzeszczeć na ulicach. Macie problem z akceptacją takimi jakie jesteście, znajdźcie sobie partnerki zamiast zarzucać homoseksualizm każdemu, kto wyróżniał się zachowaniem w swoich czasach. I to tylko po to by mieć jakąś znaną nieboszczkę na sztandarze. Macie problem z poczuciem własnej przydatności - zróbcie naprawdę coś dobrego dla innych zamiast wytykać, że "gdyby nie gender" Skłodowska nie dostałaby Nobla.

A jeżeli nie dajecie rady.. idźcie do Fundacji "Sternik", na którą macie zamiar napisać donosik do Brukseli. Popatrzcie jak się uczy równości i szacunku. Jak wygląda współpraca rodzic-szkoła. I może skumacie dlaczego rodzice tak chętnie oddają swoje dzieciaki pod ich opiekę, a na Wasz widok dostają biegunki.  



.

Prawda lustracyjna według Sekielskiego

Wczoraj wieczorem, po zdublowanej zapowiedzi na Twitterze, red. Sekielski -znany przeciwnik lustracji- postanowił zlustrować profesora amerykańskiej uczelni, który nie mieszka w Polsce od prawie 30 lat, po polsku mówi tak jak ja po angielsku i jedyne co go łączy z Ojczyzną to udział w konferencji smoleńskiej.

Oczywiście ani przez sekundę nie pomyślałam, że to ostatnie może być powodem poszukiwań redaktora Sekielskiego. Wszak przeciwnik grzebania w życiorysach na pewno miał poważniejszy powód by rozpracować nikomu nie znanego parę miesięcy wcześniej człowieka. 

Niewątpliwie musiałaby być to niezłomna wola każdego dziennikarza by dotrzeć do PRAWDY.

Program na pewno jest Wam znany, ja obejrzałam go na necie aż trzy razy. Pierwszy z powodu sensacyjności komentarzy na Twitterze, drugi ponieważ wydawało mi się, że przegapiłam coś za pierwszym razem, trzeci raz -już klatka po klatce -starając się znaleźć DOWÓD, którego nie dostrzegłam za drugim razem.

Nic nie znalazłam w całości. Mogłam zobaczyć w zwolnionym tempie fragmenty papierków przemieszane z twarzą profesora Cieszewskiego, papierków, na których na jednym było napisane "współpraca", na innym data, na jeszcze innym, poprawione nazwisko, a na jeszcze jeszcze innym słowo "Kanada".

W tle narrator powtarzał jak mantrę: Kaczyński, Macierewicz i dwa razy: pułkownik Lesiak.

I wszystko stało się jasne :)

Ale by utrzymać sensacyjność i zagadkowość, po necie szczekaczki rozniosły pytanie: a jak ten Cieszewski, niby opozycja, wyjechał do tej Kanady, skoro inni musieli.. itd, skoro inni nie mogli.. itd, skoro inni zamiast do Kanady trafili do więzienia?

Odpowiedź jest bardzo prosta. O ile w przypadku robotnika z taśmy można by było zastanawiać się jak to zrobił, że czmychnął, o tyle w przypadku studentów SGGW czy SGPiS (dzisiejsza SGH) nie ma powodów kombinować.

Lata 80-te to był czas gdy Jaruzelski wiedział, że nieuchronnie następuje zmiana. Zaczęły się przygotowania pod grunt nowej sytuacji ekonomicznej i szykowanie do szybkiego startu w kapitalizm. Zanim zwykły Polak miał się okopać w swoim małym biznesiku, w tym czasie miały już istnieć pierwsze potęgi finansowe.

By być potęgą, trzeba znać języki. Polskie rodzinne potęgi zamykają się w najlepszym wypadku w kilku hurtowniach. Potęgi służb zamykają się w kontach na terenie rajów podatkowych, kontraktach na całym świecie i filiach na całym świecie.

Jednak by do tego doszło potrzebni są ludzie. Ludzie na świecie, znający także polski.

Studenci wymienionych uczelni mieli wszystkie walory by w przyszłości być wsparciem dla prężnie rozwijającego się biznesu. Znali języki, mieli praktyki studenckie na Zachodzie. Byli też idealnymi kandydatami do pracy w wywiadzie. Jak skarżył się jeden z komunistycznych generałów -wojskowi nawet nie garnęli się do pracy w wywiadzie. Mowa tu o braku kadr w dziedzinie między innymi marketingu czy zarządzania. A to one miały otwierać furtkę do świata biznesu.

Dlatego studenci wymienionych uczelni mieli -jak napisałam wczoraj -lepiej niż inni, którzy za swoją działalność w studenckich organizacjach lądowali w więzieniach. Byli zbyt cenni i elitarni by ich uziemnić na amen. Łatwiej było ich porządnie nastraszyć i umożliwić wiarę, że uciekają z kraju, niż pozwolić by taki potencjał został zmarnowany w Polsce przez podrzędnego esbeckiego doopoliza.

Dzisiaj wiemy już, że przy największych fortunach krążą oficerowie dawnych służb. Resztę dopowiedzcie sobie sami.

Oczywiście nie wszyscy studenci/absolwenci, którzy wtedy wyjechali/uciekli są dzisiaj biznesmenami. Niektórzy są szarymi obywatelami innych państw, inni są na uczelniach, jeszcze inni odcięli się całkowicie i znamy ich z podróżniczych opowieści. 

Ale wszystkich łączy wspólny mianownik: TECZKA.

Byli atrakcyjni dla służb i teczki były zakładane każdemu z nich. Teczki, które nawet gdy są puste -mogłyby świadczyć przeciwko nim. Teczki, które teraz znajdują się w łapach ludzi tak złych, że nie powstrzymają się rzucić nimi, by uderzyć w kogoś zupełnie innego.

Bo chyba nikt z Was nie ma wątpliwości, że Cieszewski miał być tylko kamieniem, który uderzy w Macierewicza :) 
________

Zadziwia mnie w tej sprawie postawa prawicowych publicystów. Zwłaszcza jednego, który napisał, że prof. Cieszewski powinien poprosić o autolustrację i jego ewentualna odmowa będzie "bardzo wymowna". Wiedząc ile trwa autolustracja w Polsce i że nie służy ona oczyszczeniu tylko utrwaleniu w oczach opinii publicznej faktu, "że coś jest na rzeczy".

Nie ma żadnego powodu by profesor się lustrował. Nie jest politykiem, nie mieszka w Polsce, zna język polski tak jak ja angielski.. 

Zresztą jak miałaby wyglądać ta lustracja skoro sam Lesiak nie pamięta, kto to taki a i sam Sekielski przyznał, że kwitów brak, podpisów brak, papierów brak a jedyne co jest to ten dokument - Współpraca w '82, zakończenie w '85, a nazwisko z Ciszewski na Cieszewski zmienione dopiero w '88.

Niezły burdel mieli w tych papierach.. 

Bezpośredni odnośnik do obrazka




.

Ukraińska Histeria

Sprawa Ukrainy, która z niewiadomych powodów zapchała weekendowe nagłówki, po raz pierwszy pokazała jak bardzo niektórzy nie nadają się do rządzenia i jak bardzo rządzący powinni skupić się na przyswojeniu lekcji politycznego opanowania. Wczorajszy i dzisiejszy dzień pokazują, że to gazety decydują o tym, jak się ma zachować premier i prezydent, a nie polityczne doświadczenie wymienionych.

Ukraina.

Z Ukrainą nam nie po drodze. Z wielu względów: należy do rosyjskiej strefy wpływów, nie jest (nie chce) być w Unii Europejskiej, która bez specjalnego żalu przyjęła to "sensacyjne doniesienie". Ukraina ma też historyczne zaszłości z Polską, które o ile pamiętam, nieźle mieszają w relacjach polsko-ukraińskich.

Oczywiście Ukraina ma prawo mieć swoich bohaterów -tak samo jak polskim obywatelom może się to nie podobać. A skądinąd wiemy, że niektóre postacie historyczne Ukrainy są jak kolec czy to w oku czy w sercu polskich utrwalaczy pamięci.

Na pewno każdy z Was, gdy popatrzy na mapę i wyobrazi sobie Ukrainę w Unii Europejskiej, zobaczy, że Wielka Rosja zostanie (wg mapy) państwem azjatyckim, ale chyba już nawet nie mocarstwem gdyż tą nazwę opatentowały dla siebie Chiny. Rosja ma ambicje być na kontynencie europejskim i trudno byłoby jej te ambicje realizować wisząc na obrzeżach Europy. 

Powinno być to dla Was tak jasne jak dzisiejsze słońce na niebie. Podobnie jak i to, że Ukraina jest przyspawana gospodarczo do Rosji, a oderwanie jej brutalnie od źródła egzystencji będzie podobne jak oderwanie narkomana od heroiny: skutki będą opłakane dla tych, którzy postanowili uzdrowić “chorego i na głodzie”.

Więc Europa nie płacze za Ukrainą, swoje zainteresowanie ograniczając do krótkich newsów na temat tego co dzieje się na Majdanie.. krótszych niż info o protestach w Bangkoku, helikopterze w Glasgow czy wykolejonego pociągu w Nowym Jorku. Media zachodnie nie biegają za przywódcami swoich państw z pytaniem dlaczego nie ma ich jeszcze na Ukrainie. Media nie śmieją się ze swoich premierów i prezydentów, że w sobotę byli ... (tu wpiszcie co chcecie) a nie na Ukrainie.

Za to w Polsce, Ukraina jest chyba ostatnią szansą by w państwowych mediach pojawili się zapomniani politycy, znani już tylko z Twittera. W Polsce media wyczuły moment by dopisywać sensacyjne znaki zapytania w tytułach newsów i przy okazji kopać w rządzących ile się da. Polscy redaktorzy wyczuli idealny moment by spróbować zdobyć etat w gazetach i skończyć z biedną egzystencją na własnych portalach. 

Ale najlepsze w tym wszystkim jest to, że szef partii opozycyjnej, będący w opozycji do Unii Europejskiej i wszystkiego co ona niesie, pojechał do Kijowa by wspierać tamtejszą opozycję w uwalaniu rządu Ukrainy, który chce zrobić to, co już od dawna zapowiada szef polskiej opozycji: trzymać Naród z dala od unijnego zła.

Oczywiście Kaczyński ma prawo przemawiać do tłumów na Ukrainie ponieważ nie ponosi za to żadnej odpowiedzialności politycznej, podobnie jak i nasz kraj nie odpowiada za wyczyny polityka opozycji na barykadach innego kraju. Choć dziwię się, ponieważ tak wytrawny polityk jak Kaczynski powinien wiedzieć, że Kliczko zabiega o wsparcie finansowe (i je ma) nie tylko oligarchów z Układu,  ale i klei się do nacjonalistycznej partii, która tak gryzie polskich patriotów.

Tak wytrawny polityk powinien wiedzieć, że decyzja Janukowycza o wstrzymaniu wejścia Ukrainy do EU, jest dla opozycji ukraińskiej tylko okazją do uwalenia władzy na Ukrainie, tylko po to by dorwać się do koryta.

A nie zrywać z rosyjskiej smyczy.

Bo to się Ukrainie nie opłaca.

Nie dziwią mnie nagłówki robiące z Kaczyńskiego Juliusza Cezara. Nie dziwi mnie to, że Kaczyński i jego elektorat szaleje, że Michnik nazwał prezesa patriotą, a Karnowski pochwalił Michnika za ten gest przyjaźni. Chociaż nie wiem dlaczego patriotyzmem jest przemawianie do Zbuntowanego Innego Narodu na barykadzie w Innym Kraju.

Ale na pewno mi to wyjaśnicie.

Nie dziwi mnie nawet zaślepienie prawicowego elektoratu, który zamiast gały przecierać ze zdziwienia, prawie świętuje, nie zauważając jak pięknej manipulacji dokonują właśnie media- wraz z tymi znienawidzonymi michnikowymi i tefałenowymi- na spragnionych akceptacji i uznania zwolennikach Kaczyńskiego.

Dziwi mnie tylko jedno: zachowanie naszego rządu, który poddaje się ukraińskiej histerii polskich mediów i zaczyna się zbierać nie wiadomo po co, jeszcze bardziej dając upadającym gazetom żer, że próbuje COŚ naprawić.

Choć tylko Bóg i Ja wiemy, że nic nie zepsuł, a świat ma ważniejsze rzeczy na głowie niż Ukrainę.




.

Tęcza

Tęcza stała się Sprawą Narodową. Tęcza będąca symbolem rozwrzeszczanych mniejszości seksualnych stała się również symbolem ich śmieszności. Sprawa tęczy nie daje spokoju lewackim gazetom, które rozpaczają nad jej brakiem. Sprawa tęczy nie daje spokoju pozostałym, których razi jej szpetota mimo, że kolorowa i tak jakby z wełenki zrobiona.

Tęcza traciła życie już kilka razy. Kilka razy smażyła się w płomieniach i kilka razy odradzała się wstając jak Fenix z popiołów. Do tej pory nie było wiadomo kto fajczy ten cud brzydoty, ale też nikt nie drążył, ponieważ miasto Warszawa regularnie płaciło za jej zmartwychwstanie.

I oto nadarzyła się cudowna chwila. Faszyści i wszyscy szarzy ludzie wyszli na ulicę. To był dobry moment by tęcza znowu poległa. Ale za to jak!

Poległa śmiercią bohaterską. Poległa na oczach bezsilnej policji, która nie miała szans jej obronić przed faszystami w czapkach niewidkach. Poległa w świetle kamer telewizyjnych i gazetowych, które jakby obdarowane od Boga instynktem wiedziały, że zdarzy się Wielkie Nieszczęście.

I zdarzyło się. 

Łzy Gazety Wyborczej, radia TokFM i całej lewackiej reszty popłynęły wartkim nurtem w stronę Europy Zachodniej by tam zwilżać ulice nieszczęściem z Polski. Ludzie w Polsce zaczęli przynosić kwiaty pod druciany kilkut nieboszczki by wypłakać się nad stanem polskiej demokracji i losem, jeszcze nie tak dawno kolorowego, paskudztwa.

Przyszły babcie niemoherowe (moherowe stoją pod krzyżem), przyszli ludzie z tulipanami, przyszła Edyta Górniak i jakieś jeszcze inne znane, ale mi nie znane osoby.

Polska zapłakała, Polska szlocha, Polska straciła poczucie tożsamości narodowej i stała się zniewolonym seksualnie katolickim gettem gdzie można tylko po bożemu, a jak nie to tęcza do grobu.

Znowu.

A Świat oczy przeciera. Pyta: Co z tą Polską?

Przecież jeszcze niedawno te same gazety i telewizja obwieszczały, że za Odrą same homofoby mieszkają, geje w ławkach za murem sadzają, cały Nowy Jork o tym gadał, New York Time pisał, nawet międzynarodowy Newsweek rzucił na rynek okładkę o zatrważającym tytule, że Wałęsa.. a sam Wałęsa straty liczył po odwołanych występach w Ameryce.

Więc co się stało, że nagle pod tęczą homofoby kwiaty składają, na fejsbuku powstały strony, które uprzejmie donoszą, kto i co powiedział na geja, że nagle taka tęsknota za kolorowym symbolem "niekatolickiej formy rozpusty"?

Nie ogarnie człowiek tego kraju. Nawet jakby chciał lub się uparł..

Popatrzcie co się dzieje. Poseł Kownacki napisał, że "pedalska tęcza płonie" a nad Niemcami ulewa lewackich łez. Jaki cham, nie przystoi, obraża urząd posła.. a ten zamiast dziób w kubeł to jeszcze się mądrzy, że "pedalski" ma tylko pejoratywne zabarwienie.

Co za faszysta, nazista, rasista, chamista, podlista, dziadysta, prawista! I on Kongres Katolicki organizuje? Do Franciszka pisać, niech interweniuje jakoś, z PiS wyrzuci, albo jakoś tak..

Tymczasem kilka miesięcy temu.. 

"Minister Gowin zachowuje się jak katolicka ciota" powiedział poseł Palikot o Ministrze Sprawiedliwości.

Z jakiegoś powodu te same lewackie media przeoczyły w newsach ten cud lingwistyczny. A my słuchaliśmy komentarzy ekspertów a nawet samego Roberta Biedronia, że Janusz oczytany jest, że zna filozofię, że "ciota" to starosłowiański wiedźmin, że już kiedyś Witkacy coś tam coś tam o niej/nim.. że jakiś inny pisarz (nazwiska nie pamiętam) to też napisał ciota i co? Jakieś halo było?
_________

Zapytacie po co jest ten art?

W zasadzie tylko po to by dowiedzieć się jak do tego tęczowego cyrku odnoszą się sami tęczowi. Czy cieszy ich jak stają się pośmiewiskiem? Czy w dalszym ciągu czapkują przed politykami i mediami, które rzucają nimi jak mięsem w stronę głodnej zwierzyny? 

Bo jeżeli tak -to ja się wcale nie dziwię, że nazywają ich słowiańskimi wiedźminami i palą ich tęczowy świat.


.

I jak szanować ten kraj?

Jesteśmy po kolejnym dniu upamiętniającym coś tam, kolejnym dniu, który niczym nie wyróżniał się od dni gdy maszerują tysiące ludzi. Doświadczenie sprzed 3 lat nauczyło, że każdy kto maszeruje, dla własnego dobra organizuje live na streamowym portalu i uzbrojony jest we wszelkiego rodzaju urządzenia nagrywające, by można było w przyszłości uwiecznić na You Tube swoje “maszerowanie”. 

Na wszelki wypadek. 

Od chwili, gdy do polski przyjechały lewackie bojówki z Niemiec by rozprawić się z szalikami czczącymi polskie coś tam -nie mamy pewnie złudzeń, że tego rodzaju imprezy będą ociekać prowokacjami by uwalić jakąś partię polityczną. Nie ulega wątpliwości, że za każdy wybryk szalika oberwie Jarosław Kaczyński,. Ale ma to na własne żądanie: raz zaprosił do rządzenia ekstremę, drugi raz tulił się do nich z byle okazji, zapominając jakie złe siły sterują tymi środowiskami.

Próba zwalenia winy za rozróby rok temu na Narodowców była mało wiarygodna, ponieważ właśnie filmy na You Tube pokazywały wrzeszczącego Winnickiego, by nie rozpraszać się, stać w miejscu i nie dać się prowokować. Zanim to jednak dotarło do Rodaków, mieliśmy tygodniowy wylew łez nad stanem polskiej demokracji.

W tym roku, podobnie jak i w ubiegłym obejrzałam relację z Marszu Niepodległości na żywo za pośrednictwem LiveStream. Trochę się spóźniłam i nie widziałam momentu spalenia przez nazifaszystów tęczowego potworka, który stoi w widocznym miejscu i razi po oczach swoją kiczowatością. Potem się okazało, że nic nie straciłam ponieważ tęczowy potworek architektoniczny spalił się sam, pod czujnym okiem policji i bez udziału Marszu Niepodległości.

Ale widziałam gdy czoło pochodu mijało Ambasadę Federacji Rosyjskiej, słyszałam co mówiła reporterka rozmawiająca z uczestnikami pochodu, która powiedziała, że znowu jacyś entuzjaści wskakują na płot. A w tle, przez megafon szły nawoływania by nie demolować nic ponieważ kosztami napraw będą obciążeni organizatorzy pochodu. 

I poszli dalej, co wcale nie oznacza, że było spokojnie. Polska buda, przy polskim płocie otaczającym Ruską Ambasadę podobno się smażyła ogniem piekielnym, a wyczekujący sensacji dziennikarze aż podskoczyli na fotelikach z radości i zaczęli komentowanie polskiego faszyzmu. Towarzyszyła im rozpacz przemieszana ze strachem: a co będzie gdy Putin się zdenerwuje bo pokochał tą samotną budę przed płotem?

Obejrzałam wszystkie dostępne widea na bieżąco pokazywane w opiniotwórczych mediach. Część z nich chciałam podlinkować, ale dzisiaj już ich nie ma tam, gdzie były wczoraj. Na przykład jedno pokazywało straż marszu uspokajającą jakąś szczeniarzerię w kapturach, co przeczy doniesieniom mediów o planowych faszystowskich prowokacjach.

Ale najbardziej z całej zadymy podobała mi się akcja pod skłatem. Nie wiem za bardzo co to za cyganeria ci skłatersi, ale wideo, które pokazało TVN przedstawiło ich jako profesjonalistów. Gdy nazifaszyści pobiegli skopać im tyłki - czekali na nich w pełnym rynsztunku na dachu swojego skłata uzbrojeni w kamienie, proce, w ładnie skrojonych czarnych łaszkach i w czarnych kominiarkach. I nie jak te wieśniaki w kapturach, zgarbione, w pozycji małpoluda. Skłatersi byli dumnie wyprostowani, odważnie rozglądali się z dachu swojej bazy i jeden z procą skojarzył mi się od razu z wojownikiem Ninja a nie wyalienowaną bidą ze społeczeństwa. 

Oczywiście mogłam się mylić, ale w nocy Gazeta Wyborcza rzuciła wideo z dopiskiem “bardzo wyraźne wideo” i na nim wyraźnie było widać, że ci Ninja czekali na dachu zanim zgarbione małpoludy do nich przybiegły, a gdy już przybiegły to szybko wiały z podkulonymi kapturami. 

Bo co innego gdy walczy równy z równym na jednej płaszczyźnie, a co innego gdy na nierównej płaszczyźnie: ci z dachu z tymi pod dachem.

Więc już jasne było, że nie mamy do czynienia z ofiarami i agresorami tylko kolejną przyjacielską wymianą kamieni, która nie toczy się oficjalnie, ponieważ oficjalnie lewactwo pilnuje, by nikt im nie zarzucił faszyzmu. To w końcu baaaardzo pokojowa grupa.

I nie byłoby tego arta gdyby nie wysyp histerycznych komentarzy nie zaskakujący nikogo. I nie byłoby tego arta gdyż denność mediów jest powszechnie znana. Ale do mikrofonu rzucili się członkowie rządu. Rządu jeszcze przeze mnie lubianego, choć teraz już bardziej z przyzwyczajenia niż z konkretnych powodów.

Premier Tusk mówił o niespotykanym akcie agresji na ambasadę rosyjską -choć wszyscy wiedzieliśmy, że ambasada ma się dobrze, a ruskie Wriemia ani słowa o tym nie wspomniały w swoim głównym wydaniu.

Minister Sienkiewicz, ten od żartu “idziemy po Was”, mówił coś o zdziczeniu, barbarzyństwie, wydarzeniu bez precedensu (pewnie w skali świata) gdyż zaatakowana została (w oczach ministra) ambasada mocarstwa światowego, a w oczach widzów -ruska/nieruska buda. 

A Ruskie paczą. I po wczorajszym zignorowaniu petardy pod płotem, ale czytając doniesienia lewackich mediów o tragedii jaka rozegrała się pod ambasadą i o tym, że polski ambasador został “wezwany na dywanik do ruskiego MSZ” pomyśleli pewnie: A co tam.. Niech Polaczki przeproszą.

Ponieważ teraz jest to tylko i wyłącznie ośmieszanie Polski przed Europą. 

Ani minister Sienkiewicz, ani premier Tusk pewnie nie wiedzą jak się dzieje na ulicach Paryża, Londynu i Madrytu gdy zbierze się w pokojowych zamiarach kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Wtedy palą się auta, lecą szyby wystawowe, szpitale zapełniają się nowymi pacjentami, a wyrażanie opinii ma miejsce nawet kilka dni. I to bynajmniej nie z powodów politycznych. Ostatnio Paryż zamienił się w pole walki tylko dlatego, że starły się ze sobą dwie wizje rodziny. Londyn przerobił atak dzieci na miasto i na ulicę wyszło kilka tysięcy policjantów by uspokoić rozbawione dzieciaki z ajfonami w rękach.

Ilu turystów oberwało przypadkiem? Ile bud spłonęło? 

Nikt nie liczy. Nikt też nie przeprasza turystów ani ich aut za to, że oberwały.

Ale Polska jest inna. Polska od razu na kolana i słychać upadające na podłogę łzy rządu: to nie MY to ONI. Zdelegalizujemy ich, zabijemy prawo do pochodów, nie pozwolimy by mogli pleść co im się podoba..

Ci po zachodniej stronie granicy patrzą na mnie i pytają: To mają być straty? Jedź do Hamburga i popatrz jak tam wygląda miasto po większej wymianie opinii.

A ci po wschodniej stronie? Skoro już tak płaczecie -to oficjalnie przeproście nas. 

I jak szanować ten kraj?



.

Dziennikarze.. jak kury na grzędzie

Gdy rozpoczęłam ćwierkanie na Twitterze do grona obserwujących natychmiast włączyłam polityków i dziennikarzy. Zakładałam, że polityka jest brudna i to polityka czyni ludzi występujących w mediach takimi jacy są. W swojej naiwności liczyłam na to, że pokażą swoją ludzką twarz.

Podobnie było z dziennikarzami występującymi w tivi prywatnych i państwowych. Praca to praca, czasami trzeba wybuchnąć i na upaprany stół nakrzyczeć, ale generalnie -pomyślałam- to przyzwoici ludzie.

Jakże się pomyliłam..

Podobno gdy na nas patrzą, bardziej się staramy. Podobno będąc osobą publiczną zdajemy sobie sprawę, że na nas patrzą i też się staramy. Podobno tak jest na całym świecie i podobno znana osoba nie ma prywatnych poglądów, bo u znanej wszystko jest publiczne.

Ale niestety nie u nas.

Nie raz pisałam, że polskie media już nie sięgnęły poziomu bruku, ale wykopują brukówki ponieważ jeszcze nie dość nisko upadły i nie czują swojego upadku. Tak jakby w polskiej wersji zawodu dziennikarza można było osiągać jedynie kolejne poziomy upadku i tak jakby był to powód do dumy.

Ze słownikiem w rękach czytam ćwierki dziennikarzy BBC czy CNN. Oni podają newsy, ewentualnie krótkie komentarze do newsów będące uzupełnieniem nie tyle ich zdania, co zdania opinii publicznej, zasłyszane na forach lub też będące efektem dyskusji w jakimś gronie. Nie ma w nich ani zajadłości, wulgaryzmów ani obrażania kogokolwiek.

A co jest u nas? 

Psychiatryk.

Retweetowanie wypowiedzi fałszywego konta córki premiera w odpowiedniej oczywiście oprawie zabawowej. Dyskutowanie z fałszywką Prezydenta Polski i hahanie nad głębią jego wypowiedzi. Wypuszczanie fałszywych newsów tylko po to by potem cytować co ostrzejsze wypowiedzi Twitterowiczów. Wyzwiska i propozycje używania mydła by nie capić. Wyśmiewanie innych w tak obrzydliwej formie, że zastanawiam się dlaczego niektórzy jeszcze pracują w tivi. Wulgaryzmy pod adresem tych, którzy kwestionują oficjalne ustalenia w jakiejś sprawie.. 

Tak jakby to, co widzimy w mediach miało mieć ciąg dalszy w necie. 

Kaczyński powiedział coś na konferencji-zaczyna się dziennikarska jazda po Kaczyńskim na necie. Tusk coś powiedział -zaczyna się ta sama dziennikarska jazda po Tusku. W oskarżeniach i obrażaniu wymieniają się tylko nazwiska bohaterów.

Ksiądz coś powiedział? Schemat ten sam i nie ważne który człowiek w koloratce co powiedział. Nienawidzimy klechów i jedziemy po nich jak po kobyle, im głośniej tym lepiej, bo przecież trzeba mieć imponujące grono obserwujących, które podobno świadczy o randze dziennikarza. Strona programu na fejsie potrzebuje lajków jak wędrowiec wody na pustyni..

Ale są to przede wszystkim kompleksy przypadkowych ludzi, którzy zasiadają codziennie przed kamerami. Kompleksy, które wyją jak przeciąg, gdy tylko dziennikarze otworzą usta by wypowiedzieć kolejną, nienawistną kwestię.

Dzisiaj w Sejmie był bój o to kiedy dzieciaki mają pójść do szkoły. Pomijając brak zasadności tej propozycji, to jednak ileś osób podpisało się pod referendum. Oczywiście Sejm nie musi się zgadzać na przeprowadzenie takiej inicjatywy, ale to nie tłumaczy wyzwisk i obrażania jej pomysłodawców. Obrzydliwością jest atakowanie rodziny Elbanowskich, tak samo jak nie gorszą obrzydliwością było chłopskie filozofowanie lewicowej poseł na temat motywów posiadania dziecka przez Kaję Godek, tak radośnie kolportowane na Twitterze przez dziennikarzy proaborcyjnych.

Dziennikarstwo to przekaz wiadomości. Zimny, chłodny pozostawiający szerokie pole interpretacji dla widza/czytelnika. Nie interesuje mnie na przykład, co sądzi dziennikarka na temat aborcji ani dziennikarz na temat ekspertów Komisji Parlamentarnej. Interesuje mnie jaki wpływ mają przepisy dotyczące aborcji na życie młodych dziewczyn i co ma do powiedzenia ekspert strony rządowej na nowe tezy dotyczące Katastrofy Smoleńskiej.

A co mamy w zamian? Hahanie znawców pióra z metodologii (bo na puszcze sprawdzane). Rwanie włosów bo ksiądz powiedział, że in vitro niesie zagrożenie (jakim prawem zabiera głos). Wmawianie komuś pedofilii ponieważ powiedział coś, o czym wiedzą wszyscy zajmujący się patologiami, ale o czym dziennikarz, w swojej świetności nawet nie musi wiedzieć..

Bo po co ma wiedzieć? Przecież pracuje w telewizji, a to już samo w sobie zwalnia od myślenia.

Napisałam dzisiaj rano, że polska polityka to dno, a politycy i dziennikarze tylko uzupełniają tą głębię. To taka wzajemna relacja w budowaniu kolejnego dołka, na którym jeden z drugim usadowi się jak na grzędzie i będzie gdakać.

A w tle?

Dzisiaj w czasie gdy obrażano Elbanowskich, boczkiem przeleciał 23% Vat. Dzięki jednomyślności polityków i milczeniu w tym temacie dziennikarzy. 

Tak, tych samych, którzy są najgłośniejsi na Twitterze.



.

I po co Wam "gruba kreska"?

Dzisiaj bardzo krótki będzie mój komentarz dotyczący śmierci Tadeusza Mazowieckiego. Nie będę skupiać się na prowokacyjnych komentarzach lewactwa ani prawactwa, które mają na celu potańczyć na trumnie pierwszego premiera w Wolnej Polsce. Niewątpliwie zasada "im mniej znaczysz, tym głośniej krzycz" sprawdziła się po raz kolejny w dzisiejszym dniu.

Zadziwiło mnie robienie propagandy na trumnie Mazowieckiego. Oglądając na necie wideo przygotowane przez TVN, mające być wspomnieniem po zmarłym i przypomnieniem jego politycznej drogi, zobaczyłam uśmiechniętą i triumfującą twarz Leszka Millera idącego jakby po władzę. A przecież nie zapomnieliśmy jaką pozycję miał dzisiejszy szef SLD na początku lat 90-tych. Ona bardziej zamykała się w określeniu "ignorowanie" i zapewniam Was, że jestem teraz bardzo delikatna.

Pisząc ten komentarz nie znalazłam wzmianki o roli Kaczyńskich w kształtowaniu pierwszego pokomunistycznego rządu. Rola ich była nie do podważenia, ale dzisiaj jest jakby lekko przemilczana. Bo w tym TVN-owskim klipie zamiast Millera powinni być właśnie oni.

Prawa strona nie zaskoczyła w swojej przenikliwości, wyciągając jak zawsze histeryka Cenckiewicza. Nic nowego, nic godnego do rozpowszechniania.

Ale jedno niezmiennie się nie zmieniło.

Cała prawica zgodnie krzyczy, że szkoda, że z tą "grubą kreską" nic nie wyszło, że trzeba było kosić i dzisiaj byłoby inaczej..

Czyżby?

Od kilku lat trwa nieustanna wojna na noże po solidarnościowej stronie. Od czasów katastrofy smoleńskiej, porażka PiS po dwóch latach nieudanych rządów, doczekała kolejnej odsłony: PiS jest napuszczane na Platformę Obywatelską a Platforma Obywatelska na PiS. Obie strony nie ustępują agresją i obie się wyniszczają. Tajemnicze źródła co rusz dostarczają newsy/filmy/zdjęcia/protokoły nigdy dotąd niepublikowane ws Katastrofy Smoleńskiej, ale mające wprowadzić kolejny etap wojny, do której obie strony głośno się przygotowują.

Sondaże pokazują, że obie partie tracą -niezależnie od tego jak histerycznie euforyczny będzie news o czyjejś przewadze w notowaniach.

A w tle, komuchy rozlewają sobie w Sejmie szampany, w rocznicę stanu wojennego. W terenie rozlewa się znowu czerwona zaraza, a Leszek Miller oświadcza triumfalnie, że teraz SLD zdecyduje o tym kto będzie rządzić Polską..

Więc na diabła Wam ta gruba kreska by była, skoro swoim zachowaniem i ciągłymi konfliktami otwieracie komunistom drogę do władzy?

Jest jakaś różnica?




.

Przemyślenia (po)referendalne..

Hucpa zakończona. Demokratyczny skok lewacko-prawacki po władzę w Warszawie zakończył się fiaskiem. Wystawione piersi do przyjęcia orderów za nie za swoje zasługi musiały się wyprostować. Nożyce przygotowane do przecinania wstęg przy otwarciu zakańczanych inwestycji zostały schowane do szuflady.

Warszawa pozostała ze starą Panią Prezydent, a Pani Prezydent wzbogaciła swój życiorys polityczny o nowe doświadczenie i nowe wskazówki jak postępować z mieszkańcami. Jedyną osobą, która jest zwycięzcą w całej referendalne awanturze jest właśnie ona. 

Hanna Gronkiewicz Waltz. 

I na nic się zda gadanie, że wygrała tylko dlatego, że Warszawiacy nie poszli głosować. Gdyby poszli też by wygrała bo oddaliby na nią swoje głosy. Gdyby jej nie chcieli na stanowisku włodarza, załatwili by ją swoją obecnością przy urnach. 

I tego nikt nie odczaruje.

Referendum w Warszawie po raz kolejny pokazało nędzę naszej klasy politycznej. Opozycja na co dzień wyzywająca się od najgorszych, obrzucająca się najbardziej obrzydliwymi oskarżeniami, z podniecenia za stołkiem poszła ramię w ramię organizować zwalenie ze stołka kogoś innego. Naprawdę trudno oceniać poziom i godność PiS idącego razem z Palikotem. Nawet największa idea nie znajdzie wytłumaczenia, jak można cokolwiek organizować razem z grupą ludzi, która nie raz potrafiła upodlić i PiS i czynić podłe aluzje pod adresem rodziny Kaczyńskich.

Tego się nie da obronić i nie dziwię się, że PiS jest pośmiewiskiem lewactwa.

Oczywiście można te same słowa skierować pod adresem partii Palikota, ale partia ta nie raz pokazała dla odmiany, że godność rozumie inaczej, podobnie jak i kulturę oraz przyzwoitość.

Wieczór wyborczy, który miałam przyjemność oglądać udowodnił, że ta przypadkowa masa chcąca przejąć władzę w Warszawie tylko po ogłoszeniu “sondażowej” przegranej- potrafi skoczyć sobie do oczu. Rozenek obarczył winą za przegraną -PiS. PiS-media (słusznie) i Tuska (znowu), Guział odtrąbił zwycięstwo (czyje?), a Kalisz już wyciągnął łapę po profity w zamian za wyimaginowaną nieobecność lewactwa na referendum, mimo tego, że prezenter powiedział ile procent głosujących na lewactwo zameldowało się by odwołać Hannę Gronkiewicz Waltz.

Nasza opozycja jest jak panna lekkich obyczajów. Pójdzie z każdym byle tylko udało się dobrze zarobić albo “przyrzepić” do źródełka z pieniędzmi. 

Ale się nie udało. I powiem Wam szczerze, jedyne kto powinien czuć się oszukanym po referendalne hucpie, to partia Kaczyńskiego. I powinna dziękować PO za tą przegraną bo gdyby udało się odwołać prezydenta stolicy, PiS i tak dostałby z kopa od lewactwa. Bo Guział powiedział wczoraj jasno: “PiS nie jest żadną alternatywą dla Warszawy”.

Nie popisała się też partia rządząca. Chwilami odnosiłam wrażenie, że robi wszystko by pogrążyć Hannę Gronkiewicz Waltz. Namawianie do niepójścia na referendum i to jeszcze przez premiera, to tak potworne nadużycie, że nie da się tego obronić. Nie wiem kto doradza Platformie Obywatelskiej, ale jest to na pewno ktoś, kto pilnuje by traciła swój elektorat. I robi to konsekwentnie i skutecznie.

Nie mam wątpliwości, że następne wybory PO wygra, ale tak małą ilością głosów, że będzie skazana na koalicję nie dość, że z czerwonym PSL ,to jeszcze z czerwonym SLD. I wtedy dostanie nie dość, że kopa od lewactwa, to jeszcze pozostanie w zwycięskiej koalicji jako marionetka drżąca o stołek. Bo to, że lewa część PO pilnuje tylko stołka nie ulega żadnej wątpliwości. Nie ulega też wątpliwości, że ta lewa strona rządzi partią, co udowodniło po raz kolejny także wczorajsze niedopuszczenie Nitrasa do głosu.

Więc mamy na dzisiejszy dzień miasto, które przetrwało burzę i ma energiczna władzę oraz Państwo Polskie, które ma zepsutą do cna klasę polityczną- wraz z jej władzą w każdym zakątku Polski.

I co teraz?

Mamy też media. Media, które szczują nie dość, że na polityków wybranej partii, to jeszcze szczują na Kościół. Tak jakby wracała stalinowska komuna, która miała za cel zniszczyć wszystkie obszary wsparcia duchowego Polaków. 

Mamy media, które już nawet nie fatygują się by podawać rzetelne newsy - tylko wymyślają newsy stawiając na końcu zdania znak zapytania. Mamy media, które manipulują informacjami, piszą/blogują w zagranicznych gazetach by potem cytować to co same napisały, powołując się na międzynarodowe agencje. 

Tak jakby komuna mściła się na Polakach za to, że dają radę, za to, że świat powoli należy do nich, za to, że zmienia się stereotyp Polaka za granicą. I czy to się podoba lewackim mediom czy nie- obrazek Polaka, to nie brudas używający szczoteczkę do zębów raz na tydzień, to nie homofob, to nie rasista ani katolik pożerający własne dzieci.

Mimo tego, że tak o nas piszą anglojęzyczni Polacy z Polski, piszący na zagranicznej blogosferze. Mimo, że tak o nas mówią posłowie zabiegający o szacunek zagranicznych gejów. Mimo tego, że z polskich gazet wrzeszczą nagłówki “zakompleksieni Polacy”, “zaściankowi Polacy”, “Polacy o średniowiecznej mentalności”..

I co teraz?

Nie mamy budzącej szacunek klasy politycznej, nie mamy wiarygodnych mediów. Nie mamy już nic co daje podstawy sprawnego funkcjonowania państwa. Mamy tylko ludzi zatrudnionych “w polityce” lub “w mediach” - ludzi na usługach lobbystów, grup interesów czy może mafii..

I co teraz z tą wiedzą zrobimy? 



.


Legalizacja mafii nie da nic..

Od razu piszę, że dzisiaj będę złośliwa. To mi się wprawdzie rzadko kiedy zdarza, ale nie sposób powstrzymać się przed złośliwościami, gdy czyta się komentarze ludzi rzekomo oświeconych, wykształconych, otrzaskanych ze światem, którzy uświadamiają mnie, prostego człowieka, o moim średniowiecznym podejściu do życia i moim braku wykształcenia.

Do dzisiejszego arta sprowokowała mnie wiadomość, że zlikwidowano kolejne coś (papierosy), co jest legalne i można kupić w sklepie na rogu, ale mimo to jest produkowane nielegalnie dla nie wiadomo kogo.

Przypomniał mi się ostatni wysyp ekspertów różnej maści, spuszczonych ze łańcucha po raz kolejny, by przekonywać całą Polskę, że gdy tylko zalegalizujemy marihuanę to nasza ojczyzna uwolniona zostanie od patologii nałogów.

Nie będę zagłębiać się w ostatnie wypowiedzi znanego filozofa, bardziej znanego z tego, że jego pies zamawiał przez internet trawę niż z filozoficznych prac, który ostatni tydzień przeleciał i stacje telewizyjne i gazety by uświadomić nas, że Tusk palił bo miał długie włosy w latach 70tych, a jak wiemy długie włosy u faceta są jak tatuaż na łapie..

O czymś świadczą.

To nic, że w latach 70tych wszyscy młodzi mieli długie włosy, podobnie jak w 80tych, wzorem niejakiego Savage, wszyscy nosili mokrą trwałą - niezależnie od tego co nosili w dolnej części ciała. 

Ale stereotypy są przecież dalekie oświeconym i zapchanym tolerancją głowom. Stereotypy dalekie są od profesorów i filozofów więc trzymajmy się ich wersji, że każdy facet z długimi włosami to ćpun, a każdy facet z mokrą trwałą to.. ;)

Wróćmy do tematu. 

Doświadczenia krajów, które zalegalizowały trawę pokazują, że spożycie narkotyków nie spadło mimo cudownych statystyk dotyczących marychy. Oświeceni już nie podają za przykład Czechów bo tam, to się po legalizacji zaczęło dziać. Teraz porównują z Portugalią. Tam też podobno spadło spożycie trawy - co pewnie jest prawdą, ale nikt nie mówi ile wzrosło spożycie mocniejszego dziadostwa. Jak wzrosło - widać na ulicach i mówię to jako osoba, która dwa tygodnie spędziła w tym kraju, jeżdżąc od miasta do miasta. 

W USA legalizacja spowodowała tylko tyle, że do farmerów, którzy chcieli zarobić na legalnej uprawie trawy, zapukała mafia i jasno dała do zrozumienia, że ten rodzaj działalności gospodarczej jest prowadzony nie na zasadzie liberalizmu, ale wyłączności. A jak ktoś chce hodować po swojemu to albo uznaje te zasady, albo rezygnuje, a jakby mu się chciało na demokrację powoływać, to jelita naokoło drzewa.

W Polsce miałoby być oczywiście zupełnie inaczej. Polska ma taką policję, że mucha nie podskoczy, a służby kontrolne szczególnie wyczulone są na przekręty WIELKICH firm.

Więc u nas byłoby tak.

Ci, którzy teraz pędzą trawę, zalegalizowali by swoje lewe wytwórnie i produkowali dla legalnych hurtowni, sklepów czy aptek. Byłoby cudownie, wzorzyście dla całego świata. Statystyki pokazałyby ile budżet zyskuje (wprawdzie goowno, ale to nic) i jak nagle spada ilość palących.

Cokolwiek. 

Trawę, papierosy, palących trawę w ogrodzie, palących cholewki..

Ale w świecie jest symetria i jeszcze nikomu nie udało się stworzyć sytuacji utopijnej. Więc na drugim końcu tego szczęścia i beznałogia polskiego, byłoby mroczne i piekielne życie.

Bo czemu ma służyć legalizacja trawy?

Temu, by kręcił się biznes legalny a przede wszystkim nielegalny. Ten legalny byłby tylko przykrywką do jeszcze większego nielegalnego. Widzicie oczami wyobraźni kontrole podatkowe czy inne instytucje chętne do informowania mafii o konsekwencjach nieprzestrzegania prawa?

Widzicie te domiary, które nakłada fiskus za znalezienie nadwyżki trawy w magazynie?

Nie?

Ja też nie. 

Bo w tym mafijnym świecie zasady są bardzo proste: albo uznajecie nasze zasady i rezygnujecie z kontroli albo, jakby się wam chciało na demokrację powoływać, to jelita naokoło drzewa..

Bo tam gdzie trzeba płacić podatki zawsze będzie istniał czarny rynek.

Więc drodzy czytelnicy, zapytajcie lepiej dlaczego pewne środowiska w Polsce, stają na głowie by taki scenariusz się zrealizował. 




.

Gowin

Skoro Konwencja Gowina się skończyła, pozwolę sobie na małą wspominkę porównawczą.

Trzy lata temu podobnym powiewem miał być Palikot. Ja sama byłam pod wrażeniem spontanu jaki miał miejsce w Sali Kongresowej. Palikot szybko jednak pokazał, że nie szanuje nadziei jakie w nim pokładano i rozpoczął to, co TAK NAPRAWDĘ kocha: skandaliki mniejsze lub większe, brylowanie, namawianie do łamania prawa tylko dlatego, że jemu się to prawo nie podoba (marihuana), wmawianie do obrzydzenia, że jesteśmy zaściankiem, katotalibanem, średniowieczem. Do obrzydzenia rzucał w Polaków gejami zarzucając wszystkim homofobię, by na końcu uświadomić nam, że Kościół, który jest wspólnotą wiernych, według niego jest wspólnotą pedofilów.

Już nie będę się rozwodzić nad obelgami w stronę polityków, czy przehandlowaniu legitymacji poselskiej na WOŚP..

Każdy z nas pamięta co wniósł Palikot do polskiej polityki, przy Ruchu Palikota nawet otoczenia Leppera mogłoby urastać do rangi salonowej kultury. Szybko też okazało się, że przedstawiciele Ruchu Palikota w terenie niewiele różnią się od niego samego, a warujące się przy nim feministki, są gotowe do każdej niestosowności by dorównać męskim portkom.

Jak to się skończyło -widać dzisiaj. I mimo odpływającego poparcia, zwolennicy RP nie stali się łagodniejsi, a wręcz przeciwnie: z każdym dniem udowadniają, że są pomyłką i ogromnym niebezpieczeństwem dla stabilizacji spolecznej.

I oto dzisiaj mamy podobną sytuację.

Jest/odbył się Kongres, na którym pojawili się nowi ludzie mówiący, że wszystko trzeba zmienić, bo coś się sypie, na naszych oczach w pewnym sensie umiera praworządność, a Polacy znowu stają się zdani na urzędniczą łaskę i niełaskę.

Już to pewnie słyszeliśmy więc dlaczego teraz mielibyśmy wierzyć?

Może dlatego, że nie stoi przed nami dandysek celebryta w czerwonej koszuli, który z rozbrajającą szczerością mówi, że niedługo zmieni koszulę, krawat i ludzie to kupią?

Może dlatego, że nie stoi przed nami człowiek szukający okazji by w świetle kamer i z otoczką charytatywności porzucic legitymację poselską?

A może dlatego, że stoi przed nami człowiek, który mimo tego, że dostał baty od koleżanek i kolegów z klubu, nie powiedział na nich złego słowa tylko podziękował za czas wspólnej pracy w partii?

A może dlatego, że stoi przed nami człowiek, który nie wiadomo dlaczego stracił ministerialne stanowisko? 

Przecież premier powiedział, że nie za poglądy, nie za "płaczące zarodki", których nie słyszał rząd ani minister Arłukowicz.. a przecież za tą głuchotę Polska zapłaci prawdopodobnie karę.

Więc kto przed nami stoi?

Wizjoner, upadły polityk, przyzwoity czy może odważny człowiek?

O ile Palikot na pierwszym Kongresie podparł się politykami lewicy i aktywistami lewicowymi gwarantując sobie poparcie elektoratu lewej strony, o tyle Gowin jest obrzucony złym spojrzeniem zarówno przez lewicę jak i prawicę. Lewica wprawdzie nie krzyczy już o "tych zarodkach" z obawy, że ktoś sobie przypomni komu zawdzięczamy karę Komisji Europejskiej. Prawica na wszelki wypadek wykrzyczała o prawie przygotowanym przez Gowina dorzucając do niego przymiotnik: kryminalne.

Więc może warto postawić na kogoś kogo gryzą obie strony sejmowej sali?

Bo jaki jest Sejm- każdy widzi..


.

Jak za komuny

Dzisiaj znowu będzie krótko. Dzisiaj ciśnienie podniosła informacja, że cały kraj składa się na rachunek Dominika, któremu pracodawca uszarpał palce za to, że dopominał się zaległej wypłaty. Dorzuci się podobno nawet ministerstwo.

Czyli wszyscy, którzy płacą podatki.

Czy taka informacja może zirytować? 

Może.

Kilka miesięcy temu, jakaś emeryta została pozbawiona oszczędności życia ponieważ komornik zajął pieniądze w banku pierwszej osobie jaka mu pasowała nazwiskiem. Chora na raka kobieta dowiedziała się, że została bez grosza i może się ewentualnie sądzić z tymi, którym komornik dał JEJ pieniądze.

Dobrodusznie też uprzedzono ją, że szanse na odzyskanie pieniędzy ma marne.

To była tak nienormalna sytuacja, że aż nieprawdopodobne, że mogła się zdarzyć. Ale zdarzyła się i okazało się, że normą komorniczą jest kasowanie przygodnych osób, ale nie każda okradziona w świetle prawa poszła z tą wiadomością do gazet.

Sprawa zakończyła się w typowo polski sposób: minister powiedział, że kasę odda jego resort, ale ściągnie ją potem z Izby Komorniczej. Izba powiedziała, że w tej sytuacji to oni zapłacą i będzie po sprawie. Rodzina emerytki powiedziała, że sprawa jednak jest i pozwała komornika by dać przykład innym. Minister wyleciał ze stanowiska, sąd oddalił sprawę przeciwko komornikowi.

Wszystko wróciło do polskiej normy.

I oto kilka dni temu dowiedzieliśmy się, że jakiś chłopak oberwał od swojego pracodawcy po palcach ponieważ natrętnie pytał, kiedy dostanie pieniądze za swoją pracę. Ponieważ pracował na czarno, w Polsce nie ma żadnych szans na dochodzenie swoich praw w sądzie, ponieważ szybko okaże się, że pracując na czarno brał udział w okradaniu państwa.

Więc chłopak łaził za swoim szefem i zawracał mu kitę.

Szef się wreszcie wkurzył, dał mu kilka razy ostrym narzędziem i zostawił podziobanego w lesie. Bez palców -na wypadek gdyby draniowi zachciało się kiedykolwiek jeszcze pracować i żądać za to zapłaty.

Szpital wystawił chłopakowi rachunek za leczenie w kwocie zawrotnej dla pracującego legalnie obywatela, a dla niepracującego inwalidy -w kwocie abstrakcyjnej.

Zrobiła się afera w mediach. Posłowie PiS zadeklarowali pomoc finansową, a ja oczy przecierałam i pytałam dlaczego rachunku za leczenie nie płaci pracodawca, który nie dość, że nie ubezpieczył to jeszcze okaleczył?

Dzisiaj czytam w mediach, że do akcji "Dominik" znowu dorzuci się Ministerstwo (podatnicy) a jakiś ekspert powiedział, że państwo powinno dysponować funduszami na takie okoliczności.

Że co?

Państwo ma płacić rachunki za pracodawców, którzy dają bezrobotnym wybór albo praca na czarno albo żadna?

Państwo nie ma przepisów ani środków dyscyplinujących, które zmuszą do zatrudniania zgodnie z prawem? 

Przecież sprawa Dominika to nie nowość w Polsce. Dziesiątki tysięcy ludzi pracują na czarno bo -jak powiedział Rokita - rachunki trzeba płacić, jeść także trzeba. Spadają z rusztowań i jeżeli tylko się poobijają nie ma w mediach nawet wzmianki o tym. Musi ktoś zginąć by "zrobiło"się głośno.

Jesteśmy już prawie ćwierć wieku po obaleniu komuny a mimo wszystko w dalszym ciągu wszystkiemu winien jest obywatel. Winien temu, że pracodawca go nie chce zatrudnić, winien temu, że państwo go okrada w świetle prawa, winien temu, że państwo do tej pory nie ma przepisów prawa, które regulują złe obyczaje.

Mamy za to ekspertów, którzy głośno deklamują, że jakikolwiek bat na przedsiębiorców godzi w wolny rynek i demokrację. 

I, że państwo ma płacić za błędy innych.

Czyli wszyscy.

Jak za komuny.




.
.

.