My z bogatych miast - Wy z głodujących wsi


Przyznaję, że coraz bardziej zniesmaczają mnie wypowiedzi naszych wykształconych ludzi z wielkich uczelni. Dzisiaj przeczytałam wywiad z Radosławem Markowskim, który w temacie „solidaryzmu społecznego” podniósł kwestię wykształcenia tych, którzy chcą się solidaryzować z innymi albo tego oczekują od innych.Tak się złożyło, że R.Markowski stwierdził iż „większość elektoratu PiS - poza wsparciem duchowym - nie może pomóc niedołężnym, schorowanym i pozostającym bez pracy, bo dość kiepsko zasila budżet”.

Co wy na to?

Kolejny oświecony?

Zdawałoby się, że nie ma granic podjudzania społeczeństwa przeciwko sobie. W tym wywiadzie ktoś tego się podjął, by pokazać, że każdą granicę da się przekroczyć stawiając z jednej strony wykształconych z szeregów PO i „ludzi starszych, schorowanych oraz tych, którzy nie palą się do pracy” ze strony PiS. Na tych „wstających z rana i biegnących do roboty” i na „ludzi starszych, żyjących z emerytur” albo leniwych.

Polska jasna, czytelna - prawie jak ze spotów lewicy. Polska podzielona na tą, która ciężko pracuje i na tą, która czeka aż się urwie tym co pracują. Jakby wszyscy bezrobotni siedzieli w PiS a sami wykształceni i dobrze sytuowani w PO.

To kto uprawia ziemię lub dostarcza świeże jajka na bazary by miastowy kupił je taniej niż w sklepie? Dlaczego wykształceni lekarze, nauczyciele, sędziowie szczypią rząd PO za to, że nie daje im więcej pieniędzy na życie? Dlaczego żebrzącemu na ulicy szybciej pomoże babcia emerytka niż młody „zatroskany biznesmen”?

Solidarność społeczna, do której nawiązał pan profesor i o której mówi prawica to nie namawianie ludzi do tego by sobie pomagali, ale namawianie polityków by nie zapominali, że są ludzie, którym trzeba pomóc. Nie trzeba kochać Jarosława Kaczyńskiego żeby rozumieć sens jego apeli. Ponieważ jak na razie oprócz głośnego pustogębia ludzi z Wiejskiej nic za tym nie idzie.

Ludzie wiedzą bez gadania „pana profesora”, że przyzwoitość nakazuje podzielić się tym co mamy w miarę naszych możliwości. I nie ma tutaj znaczenia czy ktoś jest wykształcony, bezrobotny czy emerytem. Bo bezrobotni także potrafią pomóc – nie tylko duchowo - jak był uprzejmy zaznaczyć pan profesor. Potrafią coś za darmo zrobić, pomóc za zwykłe „dziękuję”. Nie są tak wyszczekani jak ci, którzy zorganizowali akcję „Płacę za bilet więc siedzę” argumentując, że jeżeli ktoś ma siły klęczeć w kościele to może stać w autobusie.

Wielkie Pany tylko dlatego, że kupili bilet za kilka złotych.

Oczywiście cały wywiad zamyka się w analizie statusu społecznego pomiędzy elektoratem PO a PiS.

Gdzie jest lewica?

Zagłosujcie na nią! – prawie krzyczy z wywiadu głos R. Markowskiego.

Zaryzykujecie?



Dyskusja --->>  TokFm     Salon24









.
.

.