Trzy lata później..


W zasadzie po trzech latach nie wiemy już nic. Nie wiemy co jest „prawdą” a co „kłamstwem”. Po trzech latach oprócz tego, że wszyscy wszystkim wmawiają o podzielonej Polsce, nic nowego nie dowiedzieliśmy się ze strony Prokuratury Wojskowej. Oprócz tego co musiała potwierdzić po doniesieniach ekspertów Komisji Macierewicza i tego, że zamierza pojechać (czy już pojechała) do Smoleńska robić badania.

Po trzech latach.

Przez te trzy lata zmieniały się stanowiska i oskarżenia. Oprócz pierwszych pełnych emocji słowach o „krwi na rękach Tuska” przyszło opamiętanie i wypowiedzi na temat braku nadzoru państwa nad śledztwem smoleńskim.

To można zrozumieć ponieważ „prezenty” jakie dostarczała strona rosyjska niejednokrotnie stawiały polski rząd w niewesołej sytuacji: a to przecieki, a to jakiś bloger publikujący zdjęcia z katastrofy choć wiemy, że Rosja jest takim krajem, w którym nic nie przecieknie bez zgody Putina, ani żaden bloger nic nie opublikuje bez zgody służb. A jeżeli chlapnie coś bez zgody to ma mogiłę zapewnioną.

Więc przez trzy lata przecieki pozwalały nakręcać wojnę polsko –polską, a raczej wojnę polityczną pomiędzy PO a PiS, a na forach internetowych wojna toczyła się -co najbardziej zadziwiające –pomiędzy zwolennikami PiS i zwolennikami Palikota i lewicy.

Nie byłoby tej wojny w takim nasileniu gdyby nie kontry organizowane pod przywództwem Palikota i osławionego Dominika Tarasa na ulicach Warszawy. Nie byłoby takiego nasilenia niechęci gdyby nie wyzywanie zwolenników teorii Macierewicza od idiotów i ciemniaków w mediach, a czego nie wstydzili się wypowiadać najświatlejsi profesorowie uniwersyteccy, z filozofami i etykami włącznie.

Agresja nakręcała agresję.

Ci, którzy najbardziej nakręcali agresję nagle zaczęli mówić, że Polsce potrzebny jest spokój i wszyscy są już zmęczeni Smoleńskiem i najlepiej by było gdyby to IM oddać władzę - wtedy ani PiS ani PO nie będzie dzieliło ukochanego Narodu.

Ale tak zazwyczaj jest, że nawet najgorsza intryga wychodzi na światło dzienne i zaczyna powoli, powolutku, ale systematycznie znowu łączyć. Społeczeństwo, niezależnie od tego czy wierzy czy też nie wierzy w zamach smoleński zaczyna sobie zdawać sprawę, że ktoś nimi manipuluje, ktoś na tych podziałach chce ugrać coś dla siebie, ktoś celowo nakręca spiralę nienawiści napuszczając na siebie dwie strony, by na ich tle zacząć wypadać jako jedyni spokojni.

Społeczeństwo na pewno chce rozwiązania zagadki katastrofy smoleńskiej, ale nie po to by chwycić się potem za gardła, tylko dlatego, żeby wiedzieć i oczyścić wreszcie tą polityczną ranę. Dowodem na to było pokazanie filmu Anity Gargas w TV. Nie dlatego, że był pokazany - film znany jest od dwóch miesięcy i można było oglądać go do woli na necie. I każdy kto oglądał, ale nie jest zatrudniony do krytykowania tego filmu, wie, że jest po prostu dobry. 

A, że trochę poukładany według schematu.. Skoro można było po fabularnym „Pokłosiu” zarzucić Polakom antysemityzm i zrobić z zakrwawionej siekiery Sprawę Narodową -to nie histeryzujmy w temacie Anity Gargas.

Oczywiście reakcja na produkcję Gargas w telewizji była zadziwiająca i aż niewspółmierna dla oklepanego i znanego filmu. Debata „po” pokazała, że nie ma mowy o pojednaniu publicystów w tym temacie ponieważ jedni uważają drugich za głupszych od tych pierwszych.

Osoba, którą premier nieszczęśliwie powołał do wyjaśniania nieścisłości smoleńskich zachwyciła na Twitterze takim komentarzem, że praktycznie straciła całą wiarygodność (jeżeli taką miała). Ale premier chyba za mało wczytuje się w ćwierki. Dzisiaj w programie TV ten sam dr Lasek powiedział, że debata tak, ale za zamkniętymi drzwiami, bez kamer i polityków.

Rozumiem, że politycy są niepotrzebni. Ale dlaczego kamery także nie? By znowu było tajemniczo? By znowu były tylko tylko przecieki z debaty naukowców?

A może to prawda, że Komisja Millera opierała się tylko na Raporcie MAK i teraz nie wiedzą z czym wyskoczy naukowiec Macierewicza? A jak wiemy już na jedną rewelację z brzozą Lasek zareagował kilkudniowym milczeniem.

Gdy w Stanach wybuchła Afera Watergate Amerykanie oglądali przesłuchania Komisji w TV. Gdy zawaliły się bliźniaki w NY powstało dużo filmów na ten temat bynajmniej nie głaskających prezydenta Busha po głowie, mimo tego, że konsekwencją tamtej tragedii były niepotrzebne wojny i skubanie biednych ludzi z resztek spokoju jaki jeszcze mieli. Gdy panna Levinsky wygadała się o swoim romansie z prezydentem, to cały świat mógł rozkoszować się tym jak Clinton tłumaczył się z afery rozporkowej.

Oczywiście podane przykłady nie mają być porównaniem do katastrofy smoleńskiej, ale przypomnieniem, że jawność w sytuacjach trudnych jest najważniejsza, by oczyścić się z zarzutów, albo w nich pogrążyć. I jeżeli naukowcy są gotowi do debaty, to nie ma żadnego powodu by zamykać drzwi przed widzami.

Bo społeczeństwo ma prawo wiedzieć co się stało 10/4/10 oprócz tego, że zginęło prawie sto osób, że ktoś robi na tym politykę, a niektórzy twierdzą, że jest jeszcze za wcześnie by z tej tragedii zrobić komedię.


Więcej:




.
.

.