I jeszcze polubię PiS..

W polskich mediach jest tak: przychodzi polityk i stara się jak może, by mówiąc nie popełnić błędu i od razu tłumaczyć co miał na myśli. Potem polityk wychodzi, a spece z redakcji siadają nad tekstem, który wypowiedział polityk i zaczyna się porządkowanie. Przestawianie przecinków, skracanie zdań, wycinanie końcówek, stawianie wielokropków tam, gdzie był ciąg dalszy.

I po takiej kosmetyce zazwyczaj zaczyna się medialna afera. Polityk wije się jak glisda i mówi, że nic takiego nie powiedział, a tłum w internecie daje sobie po twarzach w obronie polityka albo przeciw niemu.

Tak wpadł znowu poseł Godson. Wczoraj na jednej szczujni wisiało na głównej, że nazwał mniejszości homo -zboczeniem, choć wcale nie powiedział tego tak jak wisiało- tylko portal zrobił z jego wypowiedzi to co rzeźnik ze sztuką mięsa.

Rąbankę.

Znamy jednak posła Godsona i wiemy, że nikogo nie obrazi więc temat "afery" spadł dość szybko.

Dobrą rzeczą jest to, że politycy już nie obruszają się tak strasznie na to co robią media z ich wypowiedziami. Ostatnio Wałęsa nawet śmiał się gdy podsumował wypowiedź o kimś bez mózgu - miał pewność, że będzie chryja, że to nieładnie z jego strony, ale cóż..

Cokolwiek nie powie i tak będzie chryja.

Może też i my zaczynamy zdawać sobie sprawę, że w Polsce nie ma już opiniotwórczych mediów. Są tylko brukowce węszące za sensacją. A, że nasz kraj jest w miarę spokojnym i kulturalnym miejscem, media łapią każdą wypowiedź, z której można coś sensacyjnego zrobić.

Wczoraj z rana przerobiliśmy posłankę Pawłowicz. Redaktorzy internetowych portali mieli chyba nadzieję na to, że posłanka zajmie newsy na kilka dni i można będzie zebrać kliki na stronie tylko poprzez zmianę szyku zdania w tytule. Ale zamiast tego, temat spadł i wstydliwie schował się w archiwach.

O co poszło?

Redaktor zadzwonił do posłanki i kilka razy zadał jej tak idiotyczne pytanie, że aż trudno uwierzyć, że poważna stacja telewizyjna ma tak infantylnego redaktora w swoim gronie, który nie wie o co zapytać polityka i wyraźnie, najważniejsze jest zaskarbienie sobie tylko jego względów. Bo chyba o to chodziło w pytaniu: "jak zdobyć Pani szacunek" powtórzone aż do groźnej miny posłanki.

Potem było jak z górki.

Posłanka wypowiedziała się na temat Marszu Szmat. Przyznaję, że i ja zdębiałam gdy dowiedziałam się o czymś takim, zwłaszcza, że dotyczy to jakiegoś policjanta z Kanady i ofiary przemocy seksualnej.

Gdzie Rzym a gdzie Krym? Ale pod koniec dnia zrozumiałam już o co w tym wszystkim chodzi.

Zanim to nastąpiło posłanka przebijała się przez zasieki redaktora Kuźniara. Tam gdzie pozwolił - tam tylko było ją słychać. Tam gdzie nie pozwolił - gadał razem z nią, skutecznie zagłuszając to co mówiła.

A powiedziała wiele ciekawych rzeczy: to, że zamiast łazić po ulicach -można przyjść do Sejmu i powiedzieć o co się walczy (Kuźniar zagłuszał). Powiedziała też, że PiS złożył projet podniesienia kar dla gwałcicieli (Kuźniar mocniej zagłuszał) i że projekt został odrzucony przez wszystkie kluby (Kuźniar dostał słowotoku). 

Potem powiedziała, że Marsz jest niepoważny i zacytowała zaproszenie, a w nim.. o matko! Jakie słowa, jakie cudne określenia dla kobiet.. Nie musicie zgadywać, że red.Kuźniar wtedy milczał i na koniec rzucił w posłankę Pawłowicz -tak ni z gruszki ni z pietruszki - Anką Grodzką.

Posłanka Pawłowicz zdębiała i zapytała co to ma do rzeczy, a redaktor na to, że jak to co? Posłanka Pawłowicz brzydkich słów używa i obraża kobiety i Ankę też kiedyś obraziła.

No i zrobiła się afera.

Jak zwykle na straży godności kobiet stanęło lewactwo. Ruszyło z opiniami, że posłanka Pawłowicz powinna odejść, a najlepiej, żeby ją wyrzucili. Że tak prawica traktuje kobiety. Że chamstwo mamy na Wiejskiej. Poseł Rozenek powiedział, że brak mu słów..

Ale internauci nie durnie i jakoś skupili się na tym zaproszeniu. Kto może zaprosić kobietę tytułując ją per "dziwka". Kto może zaprosić na taki marsz wołając "chodźcie zboczeńcy".

Zwłaszcza na Marsz w obronie szacunku dla kobiet zgwałconych.

TVN rozwiał nasze wątpliwości. By wykazać, że posłanka Pawłowicz łgała z tym zaproszeniem wrzucił na portal art z jego pełną treścią i okazało się, że to było zaproszenie nie na Marsz Szmat, ale na imprę po Marszu. Coś w stylu -najpierw obowiązki a potem nagroda.



A Wy mi teraz powiedzcie, że to nieprawda.

Że to nieprawda, że lewactwo nawet na zgwałconych kobietach zrobi sobie niezłą, wielokulturową imprezę. Że ja się mylę i wczorajszego wieczora nie było..



Dyskusja --->>  Salon24 



(kliknięcie w obrazek przeniesie automatycznie na wideo z wywiadem z prof.Pawłowicz)



.
.

.