Sprawa Bielana, a raczej jego
rzekomego wywiadu dla Newsweeka podzieliła chyba większość czytelników. Ci,
którzy bronią Bielana mają rację, ponieważ złożenie rozmowy sprzed kilkunastu miesięcy
i dopasowanie jej pod swoje później postawione pytania jest zwykłą manipulacją. I pomimo tego, że znajdzie się wielu, którzy powiedzą, że autoryzacja nie jest
konieczna, na pewno wielu wściekłoby się gdyby dowiedzieli się, że ktoś w podobny
sposób chce wykorzystać to, co kiedyś powiedzieli.
Miała być sensacja a wyszło
wielkie pierdnięcie, które mimo wszystko dwa portale jeszcze nagłaśniają. I
nieważne, że była Wielkanoc a dzień później rocznica katastrofy smoleńskiej. Na
czołówce wisiał Bielan i to, że będzie druga część tej nudnej sprawy.
Czytelnicy mają to do siebie, że
nie chcą w kółko ekscytować się tym co prezes powiedział ponieważ prezesa znamy
i nic nowego się nie dowiemy.
A o byłym prezydencie co chcą wiedzieć?
Zasada w cywilizowanym świecie
jest taka, że o zmarłych mówi się dobrze albo wcale. Zwłaszcza gdy zbliża się
rocznica śmierci. Zasada niestety nie wszystkim znana.
Tak więc prezes nie zareagował
tak jak by oczekiwali redaktorzy Newsweeka i natemat. A jako dodatek powiedział, że na tyle
zna Teresę Torańską, że nic go nie zdziwi. To już jakby w dziób dowalić, a przecież
miała być afera na cały świat.
Pani Torańska nie może zostać
opuszczona przy tak nieudanej sensacji więc nasmarowała list do prezesa, który
przy okazji stał się zgrabną reklamą jej starej książki „MY”, w której prawie dwadzieścia lat temu długo
rozmawiała z prezesem. Prezes rzekł, że ta książka to jedna wielka wariacja na
temat, a pani Torańska stwierdziła, że wraz z prezesem mają teraz problem.
Choć bardziej wydaje mi się, że
problem ma pani Torańska.
Pierwszy problem dotyczy tego, że
prezes wywiad udzielił dobrowolnie. To prawda, prezes nigdzie nie powiedział,
że do wywiadu był zmuszony więc nie rozumiem (ja) dlaczego to jest problem. Chociaż zwróciły uwagę słowa Lecha Kaczyńskiego „uważaj, ona cię przerobi”.
Drugi problem to taki, że Torańska ma
nagrania. Ale problemem te nagrania może będą wtedy, gdy pani Torańska je
opublikuje. Pytanie brzmi czy dostaniemy je w ramach sensacyjnych taśm gratis
czy może jako e-booka z internetowej strony Torańskiej.
„Ze źródeł zbliżonych do Telewizji Polskiej
doniesiono mi, że dokument ten zachował się w archiwach TVP”.
I to jest podobno trzeci problem. Już nie wnikam złośliwie w formę wypowiedzi: "doniesiono mi" czy "źródła zbliżone do..". Zastanowiły mnie słowa: „nie mogę też Panu zagwarantować, że nie wycieknie on poza TVP”.
I to jest podobno trzeci problem. Już nie wnikam złośliwie w formę wypowiedzi: "doniesiono mi" czy "źródła zbliżone do..". Zastanowiły mnie słowa: „nie mogę też Panu zagwarantować, że nie wycieknie on poza TVP”.
Trzy wydumane problemy. Trzy
sprawy nie na temat. I trzy powody, dla których warto odwrócić uwagę mediów od
tego nieudanego dziennikarskiego talk show z Bielanem.
A na końcu listu pani Torańska rzuciła reklamę.
Książka „My” wyszła w wersji
e-book’a i robi furorę w sieci. Jest dostępna pod adresem www.toranska.com.
Może ktoś z was chciałby kupić? :))
Czy nie o to własnie chodzi?
Czy nie o to własnie chodzi?
.