Grill kojarzy się z wyżerką dlatego przed grillem nie jemy.
Najemy się na grillu.
Choć ważne jest co i z kim jemy – to jednak są tacy, którym
jest to obojętne. Okazja do nażarcia się jest jedyną w swoim rodzaju a
oszczędności w budżecie domowym znaczące. Jeżeli dojdzie do tego grillowe
przeżarcie i ostre rzyganie – oszczędności są bardziej zauważalne.
Więc wszystko przemawia za tym by na grilla iść. Najwyżej
potem się grilla odchoruje. Ale co w brzuchu zostanie to nasze.
Tak może podejść do sprawy zwykły śmiertelnik. Za nim kamery
nie chodzą i nie pstrykają kto z kim przy stole biesiadnym siedzi.
Gorzej już z politykami. Tymi byłymi, tymi obecnymi czy
całkiem zapomnianymi. Gorzej gdy przy grillu siadają osoby o tak różnych i
skrajnych poglądach, że tylko Bóg wie o czym mogły rozmawiać.
Zastanawiam się jakie słodkie rozmowy prowadził i o czym
rozmawiali poseł Kalisz z Wojciechem Wierzejskim czy Radosławem Pardą? O
tolerancji wobec żyjących inaczej? Kazimierz Marcinkiewicz może dywagował o
wartościach rodzinnych i konieczności wspierania przyszłych matek?
Trudno zgadnąć. Rozmowy podobno nie dotyczyły polityki.
Ale pozostaje pytanie. Jak oceniać wiarygodność polityków,
którzy kiedyś odcinali się od ideologii gospodarza imprezy i jego zwolenników,
a dzisiaj siadają wspólnie do stołu i mówią, że nie ma sprawy.
To pytanie szczególnie kieruję do posła Kalisza, ale też nie
oczekuję odpowiedzi. Niech sam sobie odpowie czy aż tak zmieniły się poglądy
ludzi, w towarzystwie których rozsmakowywał się w wybornych potrawach.
.