I niech Was koryto pochłonie..


To piękny dzień. Dzień, w którym dowiedzieliśmy się, że nie ma czegoś takiego jak godność i klasa w polityce. Dzisiaj dowiedzieliśmy się, że brak zajęć jest przerażającą wizją dla bezrobotnych polityków odsuniętych dawno temu na boczny tor.

Dzisiaj zobaczyliśmy, że nieważne z kim byle tylko dojść do łatwych pieniędzy. Tak by nie napracować się, a i zarobić dużo. Dzisiaj po raz kolejny, a ja mam nadzieję, że już ostatni, lewica pokazała, że nawet po tym wszystkim co działo się w jej szeregach, po wyzwiskach, wulgaryzmach i wzajemnym obrażaniu, do koryta pobiegnie z najbardziej uświnionym psem.

Zastanawiałam się nie raz, czy prezydent Kwaśniewski zaryzykuje swoją reputacją i zakończy swój żywot jak zwykły polityk, o którym nikt nie będzie pamiętał. Kiedyś mieliśmy legendę Solidarności, która nieudaną prezydenturą przysłoniła swój dorobek. Dzisiaj mamy byłego prezydenta, który postanowił rzucić na szalę swoją udaną prezydenturę i oddać ją w ręce zepsutego polityka.

Jest jeszcze jeden polityk, który wczoraj był pewien, że do tak zepsutej koalicji byłego prezydenta nie dojdzie. Nawet żartował ten polityk tak jak lubi, nawet myślał, że rozdaje karty. Dzisiaj okazało się, że dla byłego prezydenta ważniejszy jest utytłany w wulgaryzmach towarzysz niż sensowne pojednanie z dawnym wrogiem.

To o czymś świadczy.

Dzisiaj też dowiedzieliśmy się, że te babskie mądrale „zgwałcone” słownie przez swojego faceta  nie mają wyjścia i muszą przy nim trwać, trwać, trwać.. w imię Frojda i Niczego i Ducha Czerwonego. Ale wiemy też, że te kobiety znają odpowiedzialnego za swój brak godności i pewnie dlatego i na wszelki wypadek Nowicka napisała donosik do Rzecznika Praw Dziecka na jakiegoś biskupa, że powiedział coś co mogłoby sugerować coś innego.

Dzisiaj już zaczęła się dyskusja podnieconego elektoratu, który po ostatnich qrwach, dziadostwie, łajdactwie trochę zgłupiał i nie wiedział co robić  wobec filozofii swojego wodza. Dyskusja o tym jakim zagrożeniem jest Kwaśniewski dla Tuska.

Przyznam, że rozbawiły mnie te teksty z jednego powodu. Jakim zagrożeniem może być człowiek nie szanujący swoich politycznych osiągnięć, ciągnący worek z utopionymi we Frojdzie kobietami, mający na swoich barkach latającego spaghetti i filozofa z Biłgoraja?

To ma być konkurencja dla Tuska, Schetyny czy Gowina?

Wolne żarty proszę Państwa. Nieważne jaką nazwę da Kwaśniewski swojej inicjatywie, którą dzięki swojemu „uporowi i sile ducha” wepchnie do Parlamentu Europejskiego. Nieważne ilu byłym politykom bez przyszłości da fotelik w Strasburgu. Przecież i tak wiemy, że dał swoją twarz rozkładającemu się Ruchowi Palikota.

I na koniec powiem to co już napisałam na Twitterze: Kaczyński miał przynajmniej klasę gdy oddawał władzę i nie pozwolił by chamówa SO i MW wyniszczała Parlament. Kwaśniewski pokazuje nam, że chamówa to teraz nasz towar eksportowy.  







.

Święta gejowatość ;)


Niesioł miał problem. Po nieudanej próbie „przedyskutowania” projektu o związkach partnerskich jedna ze znanych postaci świata artystycznego wylała swoje żale i powiedziała, że Platforma to partia oszustów gdyż –w największym skrócie- osoby o orientacji seksualnej homo nie będą mogły zawierać związków między sobą. A jak nie patrzeć dotknęło to bezpośrednio rodzinę rozżalonej, zaś jej córka powiedziała, że rozważa wyjazd z Polski z tego powodu.

Niesioł jak to Niesioł. Powiedział co myślał. Powiedział te słowa: To deklaracja, która oznacza coś takiego - nie obchodzi mnie Polska, tylko córunia moja, która jest lesbijką. W związku z tym, że interesy córuni nie są zabezpieczone, nie obchodzi mnie Polska.

I jak na to nie popatrzymy, w tym wypadku powiedział prawdę. Obyczajowość, która ma ulec zmianie, musi być za zgodą większości by zachowane zostały standardy demokracji. Oczywiście wszyscy stoją na straży demokracji pod warunkiem, że zabezpiecza ona ich interesy. Jeżeli jest inaczej mamy przypadek Holland.

Rozpętała się burza, lewackie gazety stanęły w obronie Holland i przeciw Niesiołkowi. Dziennikarze lewaccy prawie podarli swoje szaty na Twitterze, zabrakło jeszcze histerycznego płaczu posłanki PO „wstydzę się za swojego kolegę” czy innego działacza tej partii „mnie też oszukali”.

Burza trwała, nastąpił wysyp żądań „Przeproś!” i mimo tego, że Niesioł przeprosił to nikt tego nie zauważył, a sama zainteresowana powiedziała, żeby Niesioł sobie poszedł z PO i nie kompromitował partii. Premier na wszelki wypadek też przeprosił i tutaj przetarłam oczy i uszy ze zdziwienia.

Za co przepraszał premier? Za Niesiołka?

Zaczęłam się zastanawiać, czy my nie popadamy już w paranoję chodząc koło mniejszości seksualnych na paluszkach by broń Boże nie zakłócić spokoju „świętej gejowatości”. To jest jakaś specyficzna grupa, która uważa, że sama może obrażać wszystkich, ale gdy tylko ktoś spojrzy na nią krzywym okiem zaczyna się iście dziewczęca histeria. Gdy nie dostaje tego co chce wypowiada osądy pod adresem rządu, które przez gardło by nie przeszło żadnej gejowatości w Europie. Wypowiada się także, nie przebierając w słowach na temat tych, którzy wcale nie muszą uważać tak jak oni.

To co się działo w mediach po odrzuceniu projektów dotyczących związków partnerskich jasno pokazało, że nie mamy do czynienia z jakimiś gogusiami tylko ludźmi, którzy znają siłę wyzwisk i używają ich do woli nie patrząc, że mogą urazić inne osoby. Dotyczy to także dziennikarzy stojących na barykadach walki o równouprawnienie.

A gdy Niesiołek powiedział „córunia..” usłyszeliśmy wrzask jak stąd na Marsa.

Trzy dni czekałam na wyjaśnienie co było obraźliwe w słowach Niesiołka: córunia czy lesbijka. Tego drugiego nawet nie brałam pod uwagę –wszak lewactwo prezentując swoich gości w prywatnych TV -„gej” stawia zaraz po nazwisku. Wszak Wyborcza cytując rozżalonego działacza PO napisała w tytule „Gej z PO”.

Więc córunia była taką obelgą?

Nikt nie chciał sprecyzować. Dopiero wczoraj Niesiołek zapytał red.Olejnik tak po swojemu, prosto z mostu: czy lesbijka to słowo obraźliwe, a redaktor aż się zarumieniła, aż zaprzeczyła, że nie, że broń Boże..

To o co ten szum?

O córunię.

I tak doszliśmy do końca opowieści. Opowieści o absurdach. Opowieści o kompleksach, o niedowartościowaniu, o strasznym zażenowaniu z powodu własnej orientacji seksualnej. I o tym, że zainteresowanie partnerem/ką tej samej płci jest nawet dla mniejszości seksualnych powodem do wstydu.

Kiedyś napisałam arta: Jak się sam nie uszanujesz – to nikt nie uszanuje Ciebie. Udowodnił to Palikot waląc „ciotami” w ministra. Ale wtedy usłyszałam od przedstawiciela środowiska gejowskiego, że facet jest po prostu oczytany, mądry, filozof i nawet Gombrowicza zna :)

Więc potraktujcie słowa Niesiołka jako zamiłowanie do piosenek Kaliny Jędrusik. Podobno kiedyś śpiewała piosenkę o córuni i jak -stwierdził poseł potępiony przez „świętą gejowatość”- Magdalena Środa wtedy nie protestowała ;)

No, ale Kalina i „cioty” to przeca sztuka nie?

______________
PS. Niesioł to skrót od Stefana Niesiołowskiego. Mam nadzieję, że Pan Poseł nie obrazi się za to zdrobnienie.






.

Strategia w imię POLSKIEJ RACJI STANU


Już wszyscy wiemy, że Wanda Nowicka zostaje na stanowisku Marszałka i wiemy też, że jest to bardziej na złość Palikotowi niż przeciw Grodzkiej, mimo tego, że ta ostatnia pragnie wierzyć, że prawica nienawidzi jej odmienności.

Wanda zostaje i wygłosiła dramatyczne oświadczenie, że jest jej źle po tym co Janusz i koleżeństwo z Klubu RP mówiło na jej temat. Oczywiście idealną sytuacją byłoby gdyby wszystkie kluby poparły propozycję PiS by zmniejszyć ilość marszałków i wtedy byłoby po kłopocie. Oczywiście taki numer nie przeszedł ponieważ wszyscy są zainteresowani by nie zmniejszyć stanowisk marszałka nawet o pół sztuki, bo potem jeszcze wyskoczy jakiś mądry i powie „skoro Sejm przetrwał bez tej pół sztuki to dlaczego nie zmniejszyć o kolejne pół?”

Więc Wanda jest, ale grozi jej polityczna bezdomność. Czyim Marszałkiem teraz będzie skoro Palikot zapowiedział, że wyleje ją na twarz ze swojej partii, która razi po oczach wysokimi standardami i nie po kasę przyszła do Sejmu?

Co innego gdyby Wanda się podzieliła. Każdy poczułby się nasycony.

Janusz na razie „rozważa” przyszłość Wandy w swojej partii, bo to decyzja trudna. Sondaże pokazują to co pokazują. Wprawdzie PO spada (podobno przez związki partnerskie), ale lewicy Palikota już tak leci, że nie wiadomo kto przy nim stoi skoro w tej zaciekłej walce o prawa gejów do wiązania się nic mu nie rośnie.

I wykluczenie Wandy uszczupli jego partię o kolejny procent tych wściekłych bab, które same już nie wiedzą czego chcą i o co walczą. Wtedy to sondaże pokażą to co pokażą i albo procentów nie będzie albo –jeżeli będą, tzn., że z sondażami jest coś nie tak.

A zachować Wandę, albo Wanda zostanie u Palikota po określeniu jej „geszefciarą” znaczyłoby tylko tyle, że poczucie wartości i honor w polityce są nieznane.

Więc jak wyjść z tej patowej sytuacji.

Podpowiadam jeżeli nie wiecie, albo zdradzę to co w głowach lewaków zaświtało, a co ja wyczytałam swoimi zdolnościami telepatycznymi, które posiadam.

Za kilka dni Palikot idzie z Siwcem do Aleksandra kombinować co z tymi listami do PE, które bezrobotnym lewicowym politykom dadzą kasę, ponieważ o robocie nie ma mowy. Kwaśniewski już zasugerował, że POLSKA RACJA STANU wymaga by powstała partia centrolewicowa. Palikot marzy o tym bo czuje, że projekt RP powoli zdycha. Marzy mu się federacja z zielonymi w PE chociaż nie wie, że Zieloni niemieccy bardzo dokładnie czytają wypowiedzi Janusza bo długo walczyli o swoją pozycję i reputację w DE i nie chcą jej zniszczyć związkiem ze skandalistą politycznym z Polski.

Tym bardziej, że z Polski :)

Oczywiście by taka centrolewica powstała nie wystarczy by dać jedynki  na listach do PE – trzeba mieć zaplecze by sprawa wyglądała poważnie i profesjonalnie.

I tutaj otwiera się świetlista droga dla feministek, które nie za bardzo wiedzą co teraz zrobić i czekają jak bezradne baby w latach 80tych w kolejce za mięsem. Zasilenie tworu Kwaśniewskigo w imię POLSKIEJ RACJI STANU to bohaterstwo i poświęcenie na miarę walki o prawo kobiet do głosowania w wyborach.

Czy mogłyby odmówić takiemu wyzwaniu?

Historia by im tego nie wybaczyła.

A co z tego będzie miał Palikot?

Sam współtworzy tą centrolewicę. I mamy dowód na to, że jednak można zjeść ciastko i mieć ciastko. Można wywalić Wandę z partii w imię zasad przyzwoitości, a potem mieć ją w nowej partii za sojusznika.

Oczywiście w imię POLSKIEJ RACJI STANU. I co najważniejsze: nowa centrolewica nie mająca ludzi w Sejmie miałaby już w nim swojego Marszałka.

I co wy na to?






.

"Anka"


Ewolucja poglądów w naszym kraju dokonuje się w tempie piorunującym. Jeszcze tydzień temu, po awanturze czy jak kto woli –debacie w Sejmie byłam przekonana, że zachowanie niektórych posłów jest niczym innym jak drażniącą moje zmysły nietolerancją, ubraną jeszcze w mało kulturalne słowa. Ta nietolerancja miała twarz prawej strony choć nie rozumiałam, dlaczego strona lewa tak bardzo reklamuje twarz strony prawej, wyciągając z szuflady nagranie sprzed paru miesięcy pokazujące naganne zachowanie posłanki Pawłowicz, a które niewiele różni się siły rażenia słów wydobywających się z ust posłów na spotkaniach z antyklerykalnym elektoratem.

Nad  Sejmem wisi głosowanie za odwołaniem Marszałek Nowickiej z powodu 40 tysięcy. I to wisi tylko nad nią ponieważ kilku Marszałków wzięło te marne pieniądze, ale to na Wandę Nowicką padło w imię zasad przyzwoitości choć trudno mi w to uwierzyć. Podobno posłowie Ruchu Palikota chcą przestrzegać standardów przyzwoitości (?) i nie dla kasy przyszli do Sejmu. Gryzie się to trochę z informacją, że na siedmiu posłów, którzy ochoczo zasłaniają się immunitetem poselskim gdy muszą zapłacić mandat –sześciu reprezentuje wspomnianą partię standardów.

Ale do rzeczy.

Ostatni tydzień byłam przekonana, że posłanka Grodzka jest nieświadoma tego co ją czeka gdy zajmie fotel Marszałka. Byłam pewna, że jest ofiarą polityki Palikota i w pewnym sensie jest wykorzystywana przez niego dla własnych celów. Przez ostatni tydzień już prawie zaczęłam współczuć posłance Grodzkiej. Już nawet na Twitterze napisałam, że lepiej aby zmieniła partię zanim partia rodzicielka utytla ją w wyzwiskach i zanim ona sama nabierze manier tej partii, które w „Kropce nad i” zaczęły wysmikiwać się w jej wypowiedziach.

Ale w piątek, w programie „Piaskiem po oczach” poseł Palikot oświecił mnie. Poseł jasno powiedział, że Anka o wszystkim wie, Anka jest świadoma tego co będzie, Anka weźmie wszystko na klatę, Anka przejdzie do historii, Anka się nie boi.

Bo to jest cel partii.

A ja durna dylematy z Anką miałam..

Dzieła oświecania dopełnił dzisiejszy wywiad z Anką w Gazecie Wyborczej.

Więc drodzy czytelnicy – jeżeli Anka zostanie Marszałkinią będziemy mieli taką jazdę w Sejmie jakiej świat nie widział. Będziemy mieli nagłówki w polskich mediach i zaprzyjaźnionym Huffington Post, będziemy mieli codzienną porcję igrzysk skrojonych dla prostego ludu. Chleba na stole od tego nie przybędzie. Bezpieczniej na ulicach nie będzie. Roboty za przyzwoite wynagrodzenie też nie będzie. Ale będzie szum na miarę „światłego i postępowego państwa”.

Palikot na blogu opublikował list, który dostał od zaprzyjaźnionego reżysera z Francji (który to?). Światły reżyser cieszył się, że Polska przestanie być zaściankiem i stanie się postępowa tylko dlatego, że na jednym z najwyższych urzędów w państwie zasiądzie osoba transseksualna.

Do tej pory myślałam, że państwo nowoczesne i postępowe wyznaczane jest poprzez: poziom życia ludności, dostęp do ekskluzywnych dóbr, infrastruktura czy rozwinięta technologia dostępna dla większości. Myślałam, że o postępie decyduje to, a nie to co robi ze swoim ciałem urzędnik państwowy.

Może się myliłam.

Więc drodzy posłowie może przemyślcie jeszcze raz decyzje odnośnie odwoływania Wandy Nowickiej.

Raz, że powinniście odwołać wszystkich nie pomijając Marszałek Kopacz.

Dwa: Wanda Nowicka może zrezygnować sama, ale czy naprawdę musimy mieć tylu Marszałków? Argument, że Palikot to trzecia siła jest wobec obecnych sondaży niepoważny. A i przy ilości pięciu partii w Sejmie –RP był w środku i teraz nie wiadomo czy to trzecia siła czy trzeci od końca, gdyż dystans pomiędzy drugą a trzecią był znaczący.

Trzy: strona lewa ma już swojego marszałka. Jeżeli chcemy dać Marszałków wszystkim ugrupowaniom – to przypomnę, że w Sejmie jest jeszcze SP i niezależnie od tego czy ją kochamy czy też nie, powinna także posiadać swojego przedstawiciela.

Ale w tym wszystkim drodzy posłowie przede wszystkim ważne jest to, co Wy chcecie zaoferować wyborcom: jazdę po bandzie, "nowoczesne postępowe państwo" według Palikota czy może konkretne korzyści dla swojego elektoratu.

Bo chyba za to ostatnie elektorat będzie Was rozliczał?



Więcej na portalach :)




.

"Gdzie jest kokpit?"


Przedwczoraj odbyła się dyskusja ekspertów z Komisji Millera na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej.

Dyskusja była spotkaniem otwartym i każdy kto chciał mógł przyjść, posłuchać i zadać pytanie. Dyskusja odbyła się kilka godzin przed emisją filmu „Anatomia upadku” w TV Puls i w zasadzie była przypomnieniem wszystkiego co zawierał Raport Komisji Millera. Była też zakwestionowaniem fragmentów filmu A. Gargas wraz z podważeniem wniosków jakie sformułował prof. Binienda wraz ze swoimi ekspertami.

Podobało mi się, że eksperci w mundurach  znali film Gargas mimo tego, że znany był tylko z YouTube. I nawet niespecjalnie zastanowiło dlaczego dyskusja w Agorze odbyła się przed premierą filmu w TV.

W czasie dyskusji dr Lasek podkreślał, że jego eksperci wiedzą co się  zdarzyło ponieważ TAM byli, dotykali wrak i WIDZIELI miejsce zdarzenia. Prof. Binienda się myli ponieważ TAM nie był, nie DOTYKAŁ wraku i nie WIDZIAŁ miejsca zdarzenia. A wszystko co wie to symulacje komputerowe i teorie spiskowe.

Było fajnie.

Ale nadszedł czas pytań. Na sali dziadki patrzące złowrogo to na innych dziadków, to na Michnika z papierosem. Jedne dziadki podsumowały, że Binienda jest głupi, a drugie dziadki, były wredne i zadawały pytania nasłuchawszy się wcześniej na pewno Radia Maryja czy innych dziadkowych mediów.

Dr Lasek okazał się genialnym odpowiadającym. Jako ekspert, a to odsyłał dziadki na strony internetowe, a to poprosił by zadali mu pytania na piśmie i wysłali gdzie trzeba, a on w necie odpowie. Dziadki na pewno są obszczekane na necie i bez problemów sprostają wyzwaniu.

Wyszedł też jeszcze jeden dziadek, który w swojej dziadkowości rozłopatkował panów ekspertów nie pytaniem „Gdzie jest kokpit” –uświadamiając mnie, że mogło go nie być ma miejscu katastrofy. Ale ekspert powiedział, że kokpit leżał koło brzozy. 

Odetchnęłam z ulgą.

Ale dziadek uparł się i zadał TO pytanie: „Kto z Panów tam był?”.

Zapadła cisza, a ja zgłupiałam – przecież znaczną część konferencji słyszałam, że „my TAM byliśmy, my DOTYKALIŚMY wrak” więc powinnam zobaczyć las rąk w górze.

A cisza trwała.

Po chwili ktoś powiedział: ja byłem, potem nieśmiało lekko podniesiona ręka drugiego w mundurze. (kliknij w obrazek)

   

Co się stało?

Takie zachowanie przywołuje więcej pytań niż odpowiedzi. Czyżby nie wszyscy eksperci TAM byli? To na jakiej podstawie formułowali swoje wnioski? Może na podstawie tego co dostarczyli Rosjanie? Może na podstawie symulacji podobnie jak robili to naukowcy oponenci wersji oficjalnej?

Jak to się dzieje, że grupa ekspertów oprócz swojego monologu nie potrafi odpowiedzieć dziadkom, prawnikowi i malarce na zadane pytanie?

Jak to jest, że ekspert mówi: „Gdyby to był zamach nie mielibyśmy nic do roboty, a raport byłby tylko na pół strony karki papieru?”. Czyli – gdyby to był zamach sprawy by nie było?

Zainteresowanych dyskusją odsyłam na Salon24 





.
.

.