Sprawiedliwość


„Wygrał dla prokuratury – przegrał kawałek państwa”.

Tymi słowami zakończyła wczoraj program Fakty po Faktach Justyna Pochanke. Był to jej komentarz do wypowiedzi prokuratora na temat Amber Gold – pytania, które zadało Ministerstwo Gospodarki, a na które sprytny prokurator odpowiedział mniej więcej, że szef AG musiał na sto procent być pewny, że był skazany a jeżeli nie był pewny to nie musiał tego faktu nikomu oznajmiać.

Nie wiem czy prokurator ten jeszcze pracuje. Ale nawet nie łudzę się, że poleci na bruk. Wiem za to, że w najgorszym wypadku przejdzie tylko na wcześniejszą, godziwie opłacaną emeryturę, którą funduje państwo w podzięce za uczciwą i pełną poświęcenia pracę.

W zasadzie zastanawiam się nad dwoma rzeczami: po co nam prawo i po co nam prawo.

Po co nam kodeksy, których zapisy urzędnicy egzekwują w zależności od swojego widzimisię. Po co nam przepisy skarbowe skoro i tak urzędnicy ścigają obywateli za kilkadziesiąt groszy a wpadają w letarg na widok uciekających milionów. Po co nam przepisy mówiące, że czegoś nie wolno skoro polityk potrafi udowodnić, że jemu wolno bo ma immunitet. Po co nam system ZUS skoro i tak jest grupa zawodowa prywaciarzy, którzy mimo posiadania ziemi, dotacji z UE na tą ziemię i tak nie zapłacą składki ubezpieczeniowej.

Za to zapłaci za nich państwo.

Podoba mi się amerykański system odpowiedzialności. Państwo niewiele daje, ale też nie zdziera z ludzi. Tam przeżyje każdy - w mniejszej czy większej biedzie, ale przeżyje. Nie ma urzędników nękających podatników i doprowadzających ich do bankructwa. Nie ma prokuratorów wymyślających na szybko interpretację przepisów by umożliwić oszustowi legalne działanie.

Myślicie, że to raj na ziemi?

Nie. Kraj jak każdy inny, ale z jedną różnicą: urzędnik na posadzie państwowej gdy coś spieprzy płynie w niebyt. Nie ma znaczenia, że za tydzień przechodzi na emeryturę – jego emerytura przestaje istnieć. W skrajnych przypadkach traci dom i dobra materialne. Nikogo nawet nie obchodzi, że ma rodzinę i dzieci.

Jak sobie pościelisz – tak się wyśpisz.

A w Polsce?

W trójmieście znanym z mafijnych porachunków, politycy nie znają przeszłości ziomala-biznesmena, który reklamował swój biznes łażąc po gdańskim rynku z lektykami wypchanymi „złotymi” sztabami i namawiał do powierzenia mu oszczędności. Sędziowie mówią, że nie wiedzieli kim jest Marcin P. a minister sprawiedliwości to łyka i powtarza w mediach.

Skarbówka zlewa fakt, że biznesmen obracający milionami nie składa zeznań podatkowych, ale założę się, że ma jakieś osiągnięcia w ściganiu emerytki, która nie wydała paragonu w toalecie publicznej albo nie nabiła 80 gr na kasie fiskalnej. I na pewno egzekwowała prawo z całą stanowczością.

Skarbówka zlewa też to, że jakiś polityk nie wpisuje samolotu do oświadczenia majątkowego, ale mnie potrafiła ścigać za to, że na złym druku wypełniłam deklarację podatkową mimo tego, że w zapisanych kwotach nic się nie zmieniło.

Olga J. czy jej pies (diabeł wie) zamawia paczkę marychy z Holandii i podnosi się larum, że nie powinna iść do pierdla ponieważ w Holandii można palić i co to za Polska, która zamyka za łamanie prawa. Bo młodzi ludzie mają przez to zasrane w papierach i nie dostaną wizy do USA. Oczywiście Olga J. nie powinna iść do pierdla tylko odwalić kilka miesięcy wolontariatu w ośrodkach uzależnień - może coś zrozumie i odzyska twarz po kretyńskim oświadczeniu swojej menadżerki.

Parlamentarzysta jara publicznie w towarzystwie napalonych i demonstrujących Wolnych Konopi i nikt go nie rusza mimo tego, że chwilę później, na tej samej demonstracji, z tego samego powodu zatrzymano kilkadziesiąt osób.

Prawo zabrania piastowania funkcji publicznych osobom skazanym za przestępstwa a w Sejmie RP, w ławie poselskiej siedzi poseł, który ponad dwa lata hotelował w pierdlu za rozbój i wymuszenie.

Mam wyliczać dalej?

Przypomnieć sprawę dziewczyny, która poskarżyła się sądowi na wulgarną stronę internetową a sąd powiedział, żeby przyniosła dane wraz z IP kompa tego, który ją obraża to wtedy może się zajmą sprawą? Albo policjanta, który powiedział kobiecie „co pani da, że będę szukał – i tak pani kasy nie odzyska”?

Chyba nikt już nie ma wątpliwości, że dopóki nie uporządkujemy wymiaru sprawiedliwości i nie zdyscyplinujemy urzędników, pogrążymy się jeszcze bardziej w bezprawiu. Amber Gold to wierzchołek góry lodowej, wierzchołek powiązań, układów i układzików, które dla jednych czynią państwo nieznośnym a dla drugich czynią rajem na ziemi. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że państwo staje się wredne dla tych, którzy uczciwie płacą podatki, ale czasami się mylą – a przecież mylić się nie mają prawa. I państwo wyciśnie z nich każdy niedopisany grosz z nawiązką - nie zawracając sobie głowy tymi, którzy nawet nie myślą o tym by płacić miliony.

Więc zamiast tracić czas w Sejmie na tematy in vitro, związki gejowskie czy legalizację trawy, czas by zająć się prawem i tymi, którzy rozliczają nas z jego przestrzegania. Jeden przepis rozwiąże większość problemów: pełna odpowiedzialność urzędnika za nadużycia wraz odpowiedzialnością jego zwierzchników za brak nadzoru.

Tak jak w Stanach.

Tylko czy minister Gowin ma dość siły by to zrobić? Musi się teraz bardzo starać gdyż na dzień dzisiejszy pozostaje w pamięci jako człowiek, który nie wiadomo po co objął pieczę nad tak ważnym resortem. W jego przypadku sama uczciwość to już za mało by wyjść z twarzą z tego bagienka.

A twarz ma się tylko jedną. 



.

.