Inne skutki Katastrofy Smoleńskiej

Dzisiaj będzie bardzo krótki tekst.

Nie będę rozpisywać się o powodach, dla których NPW dostarczyła dokumenty z przesłuchań świadków, ani o tym co wysmarowała Gazeta Wyborcza. Motywy znamy, a i Prokuratura Wojskowa nie raz udowodniła, że dla celów politycznych czy może tylko po to by rozhuśtać nastroje społeczne, nie takie wrzutki robiła do mediów.

Nie raz też pisałam, że ani w głowie politykom by doszło do konferencji/spotkania naukowców -zaproponowanej przez profesora Kleibera. Ani też nie w głowie zespołowi Laska, który wprawdzie mówi, że owszem, ale.. (tutaj wymienia powody). Wymienia najbardziej zadziwiające powody ze wszystkich. Sam nie jest naukowcem, ale decyduje kto może wystąpić na konferencji pod przewodnictwem profesora.

Dzisiaj powiem tylko, że wypuszczanie wrzutek do mediów, aktywność dziennikarzy -czasami siegająca obłędu-w klepaniu tych samych prześmiewczych zdań, a przede wszystkich uporczywe rozdrapywanie Katastrofy Smoleńskiej, nawet w czasie gdy praktycznie zeszła z czołówek gazet -ma na celu tylko jedno.

Zapytacie: uwalić tylko PiS?

Odpowiem - nie.

Zapytacie: uwalić tylko PO?

Odpowiem -nie.

To co?

Ma na celu obniżenie notowań jednej i drugiej partii razem. Ponieważ lewactwo, które przy najbardziej perfidnych metodach manipulacji nie może przeskoczyć magicznych kilkunastu procent poparcia i nie ma szans na władzę, robi wszystko by obniżyć notowania tych, którzy o władzę będą walczyć.

Czyli PO i PiS. 

Wszak co chwilę mamy aferę z PO w roli głównej albo z PiS w roli głównej. Korzystając z naiwności wyborców/internautów PiS, toczy się wojna w necie, skakanie sobie do gardeł.. a pociagający sznurkami zacierają ręce.

Cel końcowy jest do przewidzenia: albo zniechęcić wyborców do głosowania na którąkolwiek z tych partii, co regularnie powtarzają dziennikarze "nie mam na kogo głosować" albo zachęcić do głosowania na lewactwo.

Oczywiście społeczeństwo, oprócz kilkunastu procent, dalekie jest od oddawania głosu na SLD czy inne jej twory, które rodzą się jak grzyby po deszczu. Jednak obniżenie popularności i PO i PiS gwarantuje im, że tak czy inaczej znajdą się jako koalicjanci w rządzie.

A wtedy miej Boże w opiece ten kraj. O ile nawet będą grzecznymi koalicjantami w Warszawie - to w terenie zrobią młyn kadrowy. A jak rządziło lewactwo w terenie?

Zapomnieliście już jak było przez kilkanaście lat po '89?

Dziękuję za uwagę.




.
.

.